czwartek, 23 sierpnia 2012
Czterdzisty czwarty ♥
Oczami Phobe
Odbiegłam od niego. Biegłam przed siebie, nie zważając na nic uwagi. Zauwżylam po drogdze wielkie drzewo. Przykucłam pod nim. Głowę skuliłam do kolan. Czułam jak potok łez, splywa po moim licu. Nagle poczułam kogoś obecność nademną. Ręce które miałam zaplecione nad kolanami, poczuły kogoś ciepły dotyk.
-Wybaczam Ci-usłyszałam szepty ochodzące zna mojej głowy.
Podniosłam ją i zobaczyłam jego uśmiech na twarzy razem z dołeczkami.
-Co powiedziałeś bo chyba się przesłyszałam.
-Że ci wybaczam .-powiedział mi to prosto w oczy co wprawiło mnie w szczery uśmiech pierwszy od baaaardzo długiego czasu. Usadowił się obok mnie pod tym drzewem i objął mnie ramieniem na co ja się wtuliłam w niego jeszcze bardziej. Po chwili rozbrzmiał dźwięk Tulisy Young . Harry zaczął szukac telefonu w kieszeni gdy w końcu go znalazł wcisnał zielona słuchwkę i dał na głośnik. Dzwonił Louis
-Harry gdzie ty się podziewasz? -rozbrzmiał głos po drugiej stronie
-Louis ciebie też miło słyszec.
-No dobra gdzie jesteś.
-W parku za pół godziny będę w domu z Pheob.
-Z Pheob ?! Znalazłeś ja ?
-Tak opowiemy wam wszystko w domu . Do zobaczenia. -rozłączył się
To trzeba się zbierac.-wstał i podał mi dłoń którą ujęłam . Po 25 minutach bylismy juz w "domu" zdjęłliśmy buty i udaliśmy się za dźwiękami chłoców czyli do salonu.
-Heeeeeeeeej!-zawołał Harry, na co wszystkie cztery głowy zostały skierowane na nas .
-Pheob gdzie ty sie podziewałaś ?-wszyscy wykrzyczeli to na mnie oprócz Harry'ego który stał oparty o ściane patrzac się na tą śmieszną scenę.
-Yyy to może ja pójdę na górę do mojego starego pokoju.-tylko tyle zdołałam z siebie wydukac.
-Pheob! Miałaś nam opowiedziec co się z tobą działo !-zawołał za mną Liam gdy juz byłam na schodac. Spojrzałam szybko na Harry'ego
-Harry wam powie.-zobaczyłam jeszcze jak Harry rozszerza oczy jakby za chwilę miały mu wyjśc z orbit a ja szybko pobiegłam na górę nie czekając na rekację innych.
Oczami Harry'ego
Ale mnie wrobiła.. gdy Phobe była już na górze wszystkie pary oczów zostały skierowane na mnie . To było straszne . Zbledłem i szybko chciałem z tamtąd uciec i tak postanowiłem zrobic , ale gdy już dobiegłaem do pierwszego schodka prowadzącego na górę czyjeś dłonie chwyciły mnie w pasie i zostałem przyciagnięty do sprawcy tego wyczynu a nim okazał się ... Louis.
-Oj nie Harry nigdzie nie idziesz.-powiedział i poprowadził mnie na kanapę do reszty . Ale się wrobiłem ...
-Yyy ja nic nie wiem niech Phobe wam powie..-znowu miałem zamiar uciec ale sie mi to nie udało. Ktoś podstawił mi nogę a tym ktośem okazał się byc Niall .
-Gadaj! -czwórka wypowiedziała to w tym samym czasie.
-Dobra dobra już spokojnie czuję się jak na jakimś przesłuchaniu. -powiedziałem i usiadłem wygodnie na kanapie. - No więc tak...-opowiedziałem im całą historie począwszy od tego że juz na początku tam ją zobaczyłem do tego że z każdym z nas sie przespała i także o tym że to było moje dziecko. Wszyscy mieli niedowierzalne miny. Prawdę mówąc gdyby ktoś z nich by coś takiego opowiadał też bym w to nie mógł uwierzyc .
__________________________________________________
TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ. :( Tak to smutna prawda. Opowiadani się skończyło. Chciałyśmy wam podziękować, ze to, że byliście z nami od początku do końca i wspierały w jaki kolwiek sposób. Mamy dla was takie jakby pocieszenie bo już dziś ruszyło nasze kolejne opowiadanie tutaj macie bohaterów http://livewhileweareyoung.blogspot.com/ jest jeszcze jeden blog który jest w akcji równie zapraszamy http://1directioninfectionskyscraper.blogspot.com/2012/08/rozdzia-16.html i ostatni który się skończył :) http://opowiadanie-one-direction.blogspot.com/2012/07/rozdzia-49.html Jeszcze raz dziękujemy xx
wtorek, 21 sierpnia 2012
Czterdziesty trzeci ♥
-Nigdzie nie ide przykro mi.
-Pheob wiem że to dla ciebie trudne bo straciłaś dziecko ale wróc prosze.
-Em. .. Harry musisz cos wiedziec. -wlepiła wzrok w podłoge. - ty byłeś ojcem dziecka. -nadal nie oderwała wzroku od podłogi , a ja stałem tam w niemałym osłpupieniu .
-Ale proszę Cię nie mów nikomu! Zrobisz to dal mnie?
Miałem łzy w oczach dlaczego ona wcześniej mi tego nie powiedziała ?! Odwróciłem się na pięcie i szybkim biegiem udałem sie na cmentarz gdzie pochowany jest NASZ synek. Jak to brzmi. Szybko się znalazłem na miejscu . Usiadłem na ławeczce na przeciwko grobu i zaczął się potok łez. Nie wiedziałem, co mam począć. Nie znałem go, ale już pokochałem. Nie wiedziałem, jak wygląda, jakie ma korol oczu, jaki jest, ale czułem, że nie jest mi ono obojętne. Gdy zobaczyłem Phobe w czarnej sutannie, nie wiedziałem co mam zrobić. Stchórzyłem. Nie dałem jej dojść do słowa. Po prostu uciekłem. Nie wiem czy będę na tyle odwarzny by tam wrócić. Na pewno nie teraz. Powiem im, że nie znalazłem jej. Co im powiem? Znalazłem ją, ona jest teraz zakonnicą i wyznała, że poroniła moje dziecko. Chciałem, bardzo chciałem im powiedzieć, ale nie umiałem. Nie zapytałem nawet czemu, poszła do zakonu. Spojrzałem na zegar. Była 6 p.m zorienotwałem się, że już 10 minut temu powinienem być w wyzanczonym miejscu. Otarłem łzy i szybko pobiegłam na miesjce, by nieczego nie podejrzewali. Skłamałem im, że nie znalazłem jej, i nie mam pojęci gdzie jest. Potem podsunąłem myśl.
-Może na wyjechała z Londynu, lub kraju.
-Może.. bo w końcu nie napisała, gdzie się udaje.-powiedział Louis.
*Miesiąc póżniej*
Oczami Harry'ego.
Był słoneczny dzień, biorąc pod uwagę oczywiście to, że był środek zimy. Postawnowiłem pójść do tego zakonu i porozmawiać z nią. Dotarło do mnie to, że zachowałem się nieodpowiedzialnie, i musze przyjąć konsekwencje. W końcu jestem tatą, w pewnym sensie. Wyszedłem z domu, pod pretekstem, że jade odwiedzić moja mamę i siostrę. Więc trochę mi to zajmie. Po godznie byłem na miesjcu. Ta sama kobieta otworzyła mi drzwi. Na mój widok się uśmiechnęła. Poprosiłem ją by powiedziała Phobe, że ma gościa. Gdy zobaczyłem jej twarz, na której nie było, ani uśmiechu. Oczy były podkrążone, w nich nie było już tego samego blasku co przedtem.
-Co się z tobą stało?
-Nic.. a co by sie miało stać. Straciłam sens życia.-przytuliłem ją najmocniej na świecie. Ona nie okazała skruchy. Przeprosiłem ją za swoje zachowanie. Błagałem by poszła zemną z tąd. By zaczęła wszystko odnowa. Prosiłem by poszła ze mną na grób naszego syna. Gdy usłyszała tą prośbę, kąciki jej ust podniosły się.
-Chcesz iść na grób naszego syna?-powtórzyła chwytając mnie mocna za dłoń.
-Taak, proszę zgudź się. Tylko tego chcę.-po tych słowach ona wyszła ze mną. Szliśmy razem odludnnymi uliczkami, na cmentarz. Śnieg sypał niesamowicie. Gdy dotarliśmy na miejsce. Ona wtuliła się we mnie. Ja polożyłem rękę na jej biodrze, nie chcąc jej puścić z uścisku. Razem wpatrzeni byliśmy na nagrobek naszego synka. Nie wiem czemu, ani z jakiej przczyny, ale na jej twarzy widnial uśmiech. Cieszyło mnie to, ale było to równie niepokojące. Śnieg ustal padać. Przez chmury prześwitywało słońce. Nagle blask fleczy, rozproszył mnie, i przez ramie zaglądnąłem w tył. To te paparazzi. No ludu nawet na cmentarzu nie ma prywatności. Świat schodzi na psy. W takim uścisku jak poprzednio szliśmy z powrotem do zakonu. Cały czas czułem kogoś wzrok na sobie, jakby ktoś mnie śledził. Nie zdałem sobie z tego sprawy, i szedłem dalej. Odprowadziłem matkę mego dziecka do "domu" po czym postawnowilem odwiedzić swoj dom rodzinny. Przed tym napisałem do Louisa, że nie przyjdę dziś na noc, i zostaję u mamusi. Gdy tam dotarłem postnowiłem powiedzieć jej i siostrze powiedzieć prawdę. Stojąc przed drzwiami mojego rodzinnego domu, już czułem jego ciepło. Tego czegoś nie czuje się na codzień. Zapukałem na kołatce w drzwi. Momentalnie ktoś podszedł do nich i je otworzył. To była moja mama.
-Hej kochanie. Właź do środka, szybko bo zmarzniesz.
-Mamo.... Cześć. Jak ja za tym tęskniłem.-powiedziałem rozglądając się po mieszkaniu. Przywitałem się z siostrą, po czym rozebram się ze zbędnego mi odzwienia. Trzymając kubek ciepłej herbaty w dłoni, zacząłem nowy temat rozmowy.
-Nie wiem jak to wam powiedzieć.. Hm...
-Mów co Ci, leży na sercu.-powiedziała mama zaczesując mi włosy, za ucho. Kochałam gdy to robiła.
-Boo ja jestem ojcem.. W sensie, że to dziecko, ono urodziło sie nie żywe.-Gdy to z siebie wyrzuciłem, popłakałem się. Wtuliłem się w moją mamę. Ona na to nic nie powiedziałam. Zerkajac na nią, zauważyłem, że w jej oku gromaczą się łzy. Nie chciałem by z mojej winy cierpiała.
-Mamo nie płacz.. Proszę! Tylko nie ty.
Posiedziałałem jeszcze z mamą i opowiedziałem jej całą historię zaczynając od tego jak poznalismy Pheob .
-No Harry nie wiem czy to by była odpowiednia dziewczyna dla ciebie.-powiedziała gdy zakończyłem już opowiadac jej o matce mojego dziecka.Nie odezwałem się na to wypowiedz .
-Mamo ide spac jestem zmęczony-powiedziałem po chwili ciszy i udałem się po schodach na górę ,piersze drzwi na lewno mój pokój. Wszedłem do niego ,nic się nie zmienił lekko zielone ściany , plakaty na ścianach. Napisałem jeszcze sms'a do Lou że zostaje na noc u mamy. Nie miałem siły nawet by pójśc pod prysznic po prostu "jebłem" na łóżko i udałem się w objęcia morfeusza.
Oczami Pheob
Nie wiem czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to, napewno płakał po nocy bo strasznie wyglądał. Oczy zapuchnięte , blady . Ciekawe czy powiedział chłopcom. Spojrzałam na wyświetlac telefonu 3:53 a.m . Woow tak długo nad tym wszystkim rozmyslałam. Nie chce się mi spac co jest dziwne bo ja lubie spac . Dopiero ok 6 nad ranem zasnęłam.
Oczami Harry'ego
Obudziłem sie o 10 , miałem sms'a od Louisa z trescia "Okey Harry będę tenskic :** " poleżałem jeszcze w łóżku myśląc o wszystkim i o niczym. O w półdo 11 zszedłem na dół do kuchni gdzie uzędowała już moja mama.
-Dzień dobry.-odezwała sie jako pierwsza, ciekawe jak ona mnie zauważyła byłem cicho -,-
-Dzień dobry, jak mnie zauważyłaś przecież byłem cicho?
-Oj Harry jestem twoja matka-powiedziała i odwróciła się do mnie przedem. Tak nie ma to jak sensowne wyjaśnienie. Wyciągnęła talerz z półki na nałożyła mi jajecznicy na talerz.
-A gdzie Gemma?-zapytałem b w końcu nie widziałem jej od wczoraj
-Spała u koleżanki.
-Taa koleżanki uważaj bo uwierze.-powiedziałem i wziąłem na widelec troche jajka i rozkoszowałem sie smakiem . Gdy usłyszałem otwierające sie drzwi wejściowe do domu. Po chwili w kuchni pojawiła się moja starsza siostra. No wywołałem wilka z lasu. Gdy mnie zobaczyła od razu do mnie pobiegła i zaczęła przytulac.
-A jak się spało u "koleżanki"-zrobiłem cudzysłów
-Harry głupolu.
-Oj ja tylko tak pytam.
-Tiee lepiej to jedź bo Ci ucieknie.
-Dobra, dobra.
Gdy się najadłem poszłedłem do łazienki wziąść szybki prysznic i ubrać się w czyste ubrania. Zeszedłem na dół by poczytać poranną pracę, po czymmiałem zamiar iść do domu. Zaciekawiony czytałem gazetę, gdy moją uwagę przyciągnęło zdjęcie, na którym byłem ja i Phobe. Od razu przeszło mi przez myśl, że to musiało być na tym cmentarzu. Na samą myśl wkurzyłem się i nie czytałem tego dalej. Nie mialem siły. Pożegnałem się z mama i siostrą. Po czym udałem się na cmentarz. Szedłem powolnym krokiem. Dotarłem tam w ciau nie całej godziny. Wbijając oczy w swe buty, nie zauważyłem, że ktoś stoi przy grobie mojego syna.
-Phobe?
Dziewczyna odwróciła się. Tak to była ona. Nie miała już na sobie sutanny. Wyglądała inaczej. Oczy były podkrążone, ale iskierni i blask w nich odwracał och tego uwagę.
-Cześć-wymruczała.
-Co ty tutaj? Jak? Powiedz mi, że pójdziesz ze mną do domu. Proszę!-wydukałem.
-Ja.. wzięłam przepustkę, muszę odpocząć. Nie wiem, czy mogę iść z tobą. To jest zbyt trudne.
-Proszę-powiedziałam podchodząc niej bliżej-Chodź, musimy odreagować. Ja kocham Cię, kocham nasze dziecko. Zrozum.
-Miło mi to słyszeć. Ja, ja chyba też. Kocham Cię.-powiedziała. Wiedziałem, że to prawda, w tem kąciki jej ust się podnisły. Wtuleni w siebie, wpatrywaliśmy się w nagrobek. Nie wrajac tam proszę.
-Nie mam gdzie wracać.-Powedziała, mocna trzymając mnie za dłoń.
-Chodź. Oni tam martwią się. Martwią o Ciebie!
-Ale nie rozumiesz? Ja tam nie mogę już wrócić. Nie mam dokąd. Zrozum to. Straciłam wszystko.
-Masz mnie!-powiedziałem, przybliżając jej dłonie do mych ust. Były takie zimne.
-Ty mnie znienawidzisz! Tak jak i oni.
-Jakbym mógł!?
-Zrozum. To nie odpowiedni czas.-powiedziała odchodząc.
-Jacy oni? Phobe!-zaczęłem krzyczeć, by mnie dosłyszała. Nic to nie dawało. Pobiegłem za nią. Chciałem choć trochę wytłumaczenia. Z tyłu chwyciłem ją za dłoń. Ona odwróciła się.
-Czego chcesz? Zostaw mnie.
-Powiedź mi! Powiedź mi wszystko. Prawdę.
-Zobaczyłem, że po jej licu spływają łzy. Łzy smutku.
-Zaufaj mi.-wyszeptałem.
-Okey powiem, Ci całą prawdę. Nie wiem jak to zniesiesz. Ale wiedź, że to Ciebie kocham i to twoje dziecko.
-Wiem.
- Bo ja. Ja naprawdę, nie wiem jak to opwiedzieć. Jestem ździrą. Po co się ze mną zadajesz? Ja Cię zdradziałam. Nie. Ja przespałam się, z twoimi przyjaciólmi.-wydukała.- Odejdź. Tak będzie lepiej dla Ciebie. Albo lepiej ja odejdę. Przepraszam.
______________________________________________________
Heej to jest PRZED OSTATNI ROZDZIAŁ na tym blogu :( to smutne .... w jednym z komentarzy była sugestia byśmy napisały kolejne opowiadanie i tak się staje. Od wczoraj mamy już prolog, bohaterów i 4 rozdziały :D nieźle co nie ? hah już niebawem damy go do sieci. I muszę przyznać jest on zupełnie inny niż te poprzednie, ale szczegóły to dowiecie się już wkrótce xx
-Pheob wiem że to dla ciebie trudne bo straciłaś dziecko ale wróc prosze.
-Em. .. Harry musisz cos wiedziec. -wlepiła wzrok w podłoge. - ty byłeś ojcem dziecka. -nadal nie oderwała wzroku od podłogi , a ja stałem tam w niemałym osłpupieniu .
-Ale proszę Cię nie mów nikomu! Zrobisz to dal mnie?
Miałem łzy w oczach dlaczego ona wcześniej mi tego nie powiedziała ?! Odwróciłem się na pięcie i szybkim biegiem udałem sie na cmentarz gdzie pochowany jest NASZ synek. Jak to brzmi. Szybko się znalazłem na miejscu . Usiadłem na ławeczce na przeciwko grobu i zaczął się potok łez. Nie wiedziałem, co mam począć. Nie znałem go, ale już pokochałem. Nie wiedziałem, jak wygląda, jakie ma korol oczu, jaki jest, ale czułem, że nie jest mi ono obojętne. Gdy zobaczyłem Phobe w czarnej sutannie, nie wiedziałem co mam zrobić. Stchórzyłem. Nie dałem jej dojść do słowa. Po prostu uciekłem. Nie wiem czy będę na tyle odwarzny by tam wrócić. Na pewno nie teraz. Powiem im, że nie znalazłem jej. Co im powiem? Znalazłem ją, ona jest teraz zakonnicą i wyznała, że poroniła moje dziecko. Chciałem, bardzo chciałem im powiedzieć, ale nie umiałem. Nie zapytałem nawet czemu, poszła do zakonu. Spojrzałem na zegar. Była 6 p.m zorienotwałem się, że już 10 minut temu powinienem być w wyzanczonym miejscu. Otarłem łzy i szybko pobiegłam na miesjce, by nieczego nie podejrzewali. Skłamałem im, że nie znalazłem jej, i nie mam pojęci gdzie jest. Potem podsunąłem myśl.
-Może na wyjechała z Londynu, lub kraju.
-Może.. bo w końcu nie napisała, gdzie się udaje.-powiedział Louis.
*Miesiąc póżniej*
Oczami Harry'ego.
Był słoneczny dzień, biorąc pod uwagę oczywiście to, że był środek zimy. Postawnowiłem pójść do tego zakonu i porozmawiać z nią. Dotarło do mnie to, że zachowałem się nieodpowiedzialnie, i musze przyjąć konsekwencje. W końcu jestem tatą, w pewnym sensie. Wyszedłem z domu, pod pretekstem, że jade odwiedzić moja mamę i siostrę. Więc trochę mi to zajmie. Po godznie byłem na miesjcu. Ta sama kobieta otworzyła mi drzwi. Na mój widok się uśmiechnęła. Poprosiłem ją by powiedziała Phobe, że ma gościa. Gdy zobaczyłem jej twarz, na której nie było, ani uśmiechu. Oczy były podkrążone, w nich nie było już tego samego blasku co przedtem.
-Co się z tobą stało?
-Nic.. a co by sie miało stać. Straciłam sens życia.-przytuliłem ją najmocniej na świecie. Ona nie okazała skruchy. Przeprosiłem ją za swoje zachowanie. Błagałem by poszła zemną z tąd. By zaczęła wszystko odnowa. Prosiłem by poszła ze mną na grób naszego syna. Gdy usłyszała tą prośbę, kąciki jej ust podniosły się.
-Chcesz iść na grób naszego syna?-powtórzyła chwytając mnie mocna za dłoń.
-Taak, proszę zgudź się. Tylko tego chcę.-po tych słowach ona wyszła ze mną. Szliśmy razem odludnnymi uliczkami, na cmentarz. Śnieg sypał niesamowicie. Gdy dotarliśmy na miejsce. Ona wtuliła się we mnie. Ja polożyłem rękę na jej biodrze, nie chcąc jej puścić z uścisku. Razem wpatrzeni byliśmy na nagrobek naszego synka. Nie wiem czemu, ani z jakiej przczyny, ale na jej twarzy widnial uśmiech. Cieszyło mnie to, ale było to równie niepokojące. Śnieg ustal padać. Przez chmury prześwitywało słońce. Nagle blask fleczy, rozproszył mnie, i przez ramie zaglądnąłem w tył. To te paparazzi. No ludu nawet na cmentarzu nie ma prywatności. Świat schodzi na psy. W takim uścisku jak poprzednio szliśmy z powrotem do zakonu. Cały czas czułem kogoś wzrok na sobie, jakby ktoś mnie śledził. Nie zdałem sobie z tego sprawy, i szedłem dalej. Odprowadziłem matkę mego dziecka do "domu" po czym postawnowilem odwiedzić swoj dom rodzinny. Przed tym napisałem do Louisa, że nie przyjdę dziś na noc, i zostaję u mamusi. Gdy tam dotarłem postnowiłem powiedzieć jej i siostrze powiedzieć prawdę. Stojąc przed drzwiami mojego rodzinnego domu, już czułem jego ciepło. Tego czegoś nie czuje się na codzień. Zapukałem na kołatce w drzwi. Momentalnie ktoś podszedł do nich i je otworzył. To była moja mama.
-Hej kochanie. Właź do środka, szybko bo zmarzniesz.
-Mamo.... Cześć. Jak ja za tym tęskniłem.-powiedziałem rozglądając się po mieszkaniu. Przywitałem się z siostrą, po czym rozebram się ze zbędnego mi odzwienia. Trzymając kubek ciepłej herbaty w dłoni, zacząłem nowy temat rozmowy.
-Nie wiem jak to wam powiedzieć.. Hm...
-Mów co Ci, leży na sercu.-powiedziała mama zaczesując mi włosy, za ucho. Kochałam gdy to robiła.
-Boo ja jestem ojcem.. W sensie, że to dziecko, ono urodziło sie nie żywe.-Gdy to z siebie wyrzuciłem, popłakałem się. Wtuliłem się w moją mamę. Ona na to nic nie powiedziałam. Zerkajac na nią, zauważyłem, że w jej oku gromaczą się łzy. Nie chciałem by z mojej winy cierpiała.
-Mamo nie płacz.. Proszę! Tylko nie ty.
Posiedziałałem jeszcze z mamą i opowiedziałem jej całą historię zaczynając od tego jak poznalismy Pheob .
-No Harry nie wiem czy to by była odpowiednia dziewczyna dla ciebie.-powiedziała gdy zakończyłem już opowiadac jej o matce mojego dziecka.Nie odezwałem się na to wypowiedz .
-Mamo ide spac jestem zmęczony-powiedziałem po chwili ciszy i udałem się po schodach na górę ,piersze drzwi na lewno mój pokój. Wszedłem do niego ,nic się nie zmienił lekko zielone ściany , plakaty na ścianach. Napisałem jeszcze sms'a do Lou że zostaje na noc u mamy. Nie miałem siły nawet by pójśc pod prysznic po prostu "jebłem" na łóżko i udałem się w objęcia morfeusza.
Oczami Pheob
Nie wiem czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to, napewno płakał po nocy bo strasznie wyglądał. Oczy zapuchnięte , blady . Ciekawe czy powiedział chłopcom. Spojrzałam na wyświetlac telefonu 3:53 a.m . Woow tak długo nad tym wszystkim rozmyslałam. Nie chce się mi spac co jest dziwne bo ja lubie spac . Dopiero ok 6 nad ranem zasnęłam.
Oczami Harry'ego
Obudziłem sie o 10 , miałem sms'a od Louisa z trescia "Okey Harry będę tenskic :** " poleżałem jeszcze w łóżku myśląc o wszystkim i o niczym. O w półdo 11 zszedłem na dół do kuchni gdzie uzędowała już moja mama.
-Dzień dobry.-odezwała sie jako pierwsza, ciekawe jak ona mnie zauważyła byłem cicho -,-
-Dzień dobry, jak mnie zauważyłaś przecież byłem cicho?
-Oj Harry jestem twoja matka-powiedziała i odwróciła się do mnie przedem. Tak nie ma to jak sensowne wyjaśnienie. Wyciągnęła talerz z półki na nałożyła mi jajecznicy na talerz.
-A gdzie Gemma?-zapytałem b w końcu nie widziałem jej od wczoraj
-Spała u koleżanki.
-Taa koleżanki uważaj bo uwierze.-powiedziałem i wziąłem na widelec troche jajka i rozkoszowałem sie smakiem . Gdy usłyszałem otwierające sie drzwi wejściowe do domu. Po chwili w kuchni pojawiła się moja starsza siostra. No wywołałem wilka z lasu. Gdy mnie zobaczyła od razu do mnie pobiegła i zaczęła przytulac.
-A jak się spało u "koleżanki"-zrobiłem cudzysłów
-Harry głupolu.
-Oj ja tylko tak pytam.
-Tiee lepiej to jedź bo Ci ucieknie.
-Dobra, dobra.
Gdy się najadłem poszłedłem do łazienki wziąść szybki prysznic i ubrać się w czyste ubrania. Zeszedłem na dół by poczytać poranną pracę, po czymmiałem zamiar iść do domu. Zaciekawiony czytałem gazetę, gdy moją uwagę przyciągnęło zdjęcie, na którym byłem ja i Phobe. Od razu przeszło mi przez myśl, że to musiało być na tym cmentarzu. Na samą myśl wkurzyłem się i nie czytałem tego dalej. Nie mialem siły. Pożegnałem się z mama i siostrą. Po czym udałem się na cmentarz. Szedłem powolnym krokiem. Dotarłem tam w ciau nie całej godziny. Wbijając oczy w swe buty, nie zauważyłem, że ktoś stoi przy grobie mojego syna.
-Phobe?
Dziewczyna odwróciła się. Tak to była ona. Nie miała już na sobie sutanny. Wyglądała inaczej. Oczy były podkrążone, ale iskierni i blask w nich odwracał och tego uwagę.
-Cześć-wymruczała.
-Co ty tutaj? Jak? Powiedz mi, że pójdziesz ze mną do domu. Proszę!-wydukałem.
-Ja.. wzięłam przepustkę, muszę odpocząć. Nie wiem, czy mogę iść z tobą. To jest zbyt trudne.
-Proszę-powiedziałam podchodząc niej bliżej-Chodź, musimy odreagować. Ja kocham Cię, kocham nasze dziecko. Zrozum.
-Miło mi to słyszeć. Ja, ja chyba też. Kocham Cię.-powiedziała. Wiedziałem, że to prawda, w tem kąciki jej ust się podnisły. Wtuleni w siebie, wpatrywaliśmy się w nagrobek. Nie wrajac tam proszę.
-Nie mam gdzie wracać.-Powedziała, mocna trzymając mnie za dłoń.
-Chodź. Oni tam martwią się. Martwią o Ciebie!
-Ale nie rozumiesz? Ja tam nie mogę już wrócić. Nie mam dokąd. Zrozum to. Straciłam wszystko.
-Masz mnie!-powiedziałem, przybliżając jej dłonie do mych ust. Były takie zimne.
-Ty mnie znienawidzisz! Tak jak i oni.
-Jakbym mógł!?
-Zrozum. To nie odpowiedni czas.-powiedziała odchodząc.
-Jacy oni? Phobe!-zaczęłem krzyczeć, by mnie dosłyszała. Nic to nie dawało. Pobiegłem za nią. Chciałem choć trochę wytłumaczenia. Z tyłu chwyciłem ją za dłoń. Ona odwróciła się.
-Czego chcesz? Zostaw mnie.
-Powiedź mi! Powiedź mi wszystko. Prawdę.
-Zobaczyłem, że po jej licu spływają łzy. Łzy smutku.
-Zaufaj mi.-wyszeptałem.
-Okey powiem, Ci całą prawdę. Nie wiem jak to zniesiesz. Ale wiedź, że to Ciebie kocham i to twoje dziecko.
-Wiem.
- Bo ja. Ja naprawdę, nie wiem jak to opwiedzieć. Jestem ździrą. Po co się ze mną zadajesz? Ja Cię zdradziałam. Nie. Ja przespałam się, z twoimi przyjaciólmi.-wydukała.- Odejdź. Tak będzie lepiej dla Ciebie. Albo lepiej ja odejdę. Przepraszam.
______________________________________________________
Heej to jest PRZED OSTATNI ROZDZIAŁ na tym blogu :( to smutne .... w jednym z komentarzy była sugestia byśmy napisały kolejne opowiadanie i tak się staje. Od wczoraj mamy już prolog, bohaterów i 4 rozdziały :D nieźle co nie ? hah już niebawem damy go do sieci. I muszę przyznać jest on zupełnie inny niż te poprzednie, ale szczegóły to dowiecie się już wkrótce xx
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
Czterdziesty drugi ♥
-Pomódlmy się teraz za mojego zmarłego synka i ciocię. To wszysko co miałam.-powiedziałam twardym głosem.
Nie chciałam ulec pokusie płaczu. Zagryzłam wargi, po czym wszyscy zaczeliśmy odmawiać różaniec. W tem przypomniałam sobie o moim danym życiu. Skąd u mnie taka nagła metamorfoza? Jeszcze całkiem nie dawno ćpałam i chlałam na lewo i prawo. Łezka kręci się w oku, na myśl o moim dawnym życiu. Gdy tylko skończyliśmy się modlić wybiegłam z sali na korytarz, gdzie były umieszczone pod ścianą krzesła. Usiadłam na jedno z nich. W tem przyszła do mnie, nieco starsza odemnie kobieta i zapytała:
-Co Ci jest?
-Przypomniało mi się dawne życie.-powiedziałam z łzą w oku.
-Opowiedz o nim.
-Wolę nie.
-Proszę opowiedz. Będzie Ci lepiej, zobaczysz.-nalegała. Ja jej uległam. Opowiedziałam całkiem nie znanej mi pani miom dawnym życiu. O tym, że zmarli mi rodzicie w tak młodym wieku.Gdzie miała miejsce moja ciocia. O tym, że zaszłam w ciąże z moim idolem. O tym jak zeszłam na dno, razem z tym świństwem które brałam. O tym jak szlajałam się na lewo i prawo. O gwałcie, zmienie szkoły, porwaniu. Śmierci. I na koniec o tym jak uciekłam tutaj zostawiając moim przylecielom tylko zwykły list.
-Tutaj jesteś bezpieczna, wszysko się wyjaśni. Zawsze możesz z tąd iść.-oznajmiła samowolnie masując mie po plecach, jakby chciała mnie pocieszyć.
-Wiem.-odparłam robiąc "ironiczny" uśmiech. Kobieta w czarnej sutannie wstała i oddalała się w głebi ciemnego korytarza. Ja udałam się do kaplicy.
Oczami Harry'ego.
Obudziły mnie promienie słoneczne. Wstałem z łóżka po czym ubrałem się i zeszedłem na dół. Zerknąłem na stolik, gdzie była biała kartka. Wzięłem ją do ręki, po czym jeździłem p niej wzrokiem czytając ją.
-Chłopcy zejdzcie tutaj szybko.-krzyknąłem tak mocno jak tylko potrafiłem. Chłopcy rzwawo zeszli do mnie.
-Co jest?-zapytał Zayn, rozciągając się.
-Ona, ona, się wyprowadziała. Znaczy uciekła.-wyjąkałem.
-Uciekła gdzie?-zapytał Liam.
-Do zakonu.
-Jak to do zakonu?
-Normalnie Liam. Trzeba ją poszukac.
-Teraz?-spytał Niall
-Tak, to za 15 minut widzimy się przy wyjściu , poszukam jeszcze w sieci wszystkie zakonu które znajduja się w Londynie z adresami . -oznajmniłem
-Ok.-powiedziała pozostała czwórka. Pobieglismy wszyscy na górę , ubrałem się w trybie natychwmiastowym , w międzyczasie włanczając laptopa . Szybko znalazłem to co było mi potrzebne i zdrukowałem . Zajęło mi to wszystko 15 minut, zszedłem na dół chłopcy juz czekali ubrani, ubrałem jeszcze tylko moje białe conversy no może już raczej troche szare i wyszliśmy z domu. Podzieliliśmy się zakonami w sumie było ich 25. Każdy miał sprawdzic 5 z nich , zapislaliśmy sobie na kartce adresy i rozdzieliliśmy się. No dobra pierwszy zakon im. Św. Marka na ulicy McCartphonon 125 daleko po pół godzinie byłem na miejscu. Zapukałem do ogromnych drzwi i ujrzałem jakąś kobietę może po 40 .
-Dzień dobry czy jest tutaj Pheob Scott?-zapytałem z nadzieją
-Nie przykro mi nie ma tutaj nikogo takiego .
-Dobrze, Dziękuję do widzenia.-powiedziałem i nie czekajac na jakąkolwiek odpowiedz ruszyłem dalej. Ok to co teraz Zakon Św. Philipa na ulicy Citty 43 no teraz to 45 minut drogi z tąd. Udałem się szybkim krokiem w to miejsce.
Oczami Zayn'a
Kurde bedę się poświęcac jestem innej wiary do cholery no ale czego się nie robi dla przyjaciół juz jeden zakon odwiedziłem nie było jej tam a ta baba z tego zakonu dziwnie na mnie patrzyła ale co się dziwic muzumanin w Zakonie . Haha tego jeszcze nie było. Doszedłem do drugiego. Zapukałem o drzwi.
-Dzień dobry jest tutaj może Pheob Scott? -zapytałem ta kobieta popatrzyła na mnie dziwnie na co ja tetralnie wywróciłem oczami. Sprawdziła na jakiejś karcie i rzuciła na mnie swój wzrok.
-Nie przykro mi.
Okej to dalej.
Oczami Liam'a
Już byłem w trzech zakonach nigdzie jej nie było. No tak więc dalej do następnego mam 15 minut drogi.
Oczami Niall'a
Byłem w czterech zakonach i w żadnym z nich jej nie było. No jeszcze byłem w Nando's no co zrobiłem się głodny nie oceniajcie mnie. Został ostatni miejmy nadziej że tam będzie.
Oczami Louisa
Byłem w pięciu zakonach nie było jej szlag jasny. No tak więc udaje się do domu czyli miejscu naszej zbiórki.
Oczami Harry'ego
Doszedłem do drugiego zakonu którety był na mojej liscie . Zapukałem w drwniane drzwi i ujrzałem jakąś kobietę w czarnej szacie.
-Dzień dobry jest tutaj może Pheob Scott?-zapytałem , kobieta sprawidziała coś na liście i uśmiechnęła sie lekko.
-Mam ja poproscic?-zapytała na co ja wytrzeszczyłem oczy
-Czyli jest tutaj?-zapytałem
-Tak to jak poprosic ją ?
-Tak proszę . -odeszła a ja cieszyłem się jak głupi. Po chwili przyszła Pheob w czarnej szacie, gdy mnie ujrzała zdziwiła sie i to porządnie.
-Co tu tutaj robisz? -zapytała
-No jak to co przyszedłem po ciebie.
__________________________________________________
Hej hej chcę wam powiedzieć, że lada chwila będzie koniec tego oto opowiadanie, przewidujemy jeszcze kilka rozdziałów potem już koniec.. chyba, że mam dla was pewien układ. Jeśli bd pod tymi ostatnimi rozdziałami więcej niż zwykle komentarzy, nie mówię od razu 50 ale ok.20 lub 30 mile widziane wtedy MOŻE coś wykombinujemy dalej :) Buziaki xx
Nie chciałam ulec pokusie płaczu. Zagryzłam wargi, po czym wszyscy zaczeliśmy odmawiać różaniec. W tem przypomniałam sobie o moim danym życiu. Skąd u mnie taka nagła metamorfoza? Jeszcze całkiem nie dawno ćpałam i chlałam na lewo i prawo. Łezka kręci się w oku, na myśl o moim dawnym życiu. Gdy tylko skończyliśmy się modlić wybiegłam z sali na korytarz, gdzie były umieszczone pod ścianą krzesła. Usiadłam na jedno z nich. W tem przyszła do mnie, nieco starsza odemnie kobieta i zapytała:
-Co Ci jest?
-Przypomniało mi się dawne życie.-powiedziałam z łzą w oku.
-Opowiedz o nim.
-Wolę nie.
-Proszę opowiedz. Będzie Ci lepiej, zobaczysz.-nalegała. Ja jej uległam. Opowiedziałam całkiem nie znanej mi pani miom dawnym życiu. O tym, że zmarli mi rodzicie w tak młodym wieku.Gdzie miała miejsce moja ciocia. O tym, że zaszłam w ciąże z moim idolem. O tym jak zeszłam na dno, razem z tym świństwem które brałam. O tym jak szlajałam się na lewo i prawo. O gwałcie, zmienie szkoły, porwaniu. Śmierci. I na koniec o tym jak uciekłam tutaj zostawiając moim przylecielom tylko zwykły list.
-Tutaj jesteś bezpieczna, wszysko się wyjaśni. Zawsze możesz z tąd iść.-oznajmiła samowolnie masując mie po plecach, jakby chciała mnie pocieszyć.
-Wiem.-odparłam robiąc "ironiczny" uśmiech. Kobieta w czarnej sutannie wstała i oddalała się w głebi ciemnego korytarza. Ja udałam się do kaplicy.
Oczami Harry'ego.
Obudziły mnie promienie słoneczne. Wstałem z łóżka po czym ubrałem się i zeszedłem na dół. Zerknąłem na stolik, gdzie była biała kartka. Wzięłem ją do ręki, po czym jeździłem p niej wzrokiem czytając ją.
-Chłopcy zejdzcie tutaj szybko.-krzyknąłem tak mocno jak tylko potrafiłem. Chłopcy rzwawo zeszli do mnie.
-Co jest?-zapytał Zayn, rozciągając się.
-Ona, ona, się wyprowadziała. Znaczy uciekła.-wyjąkałem.
-Uciekła gdzie?-zapytał Liam.
-Do zakonu.
-Jak to do zakonu?
-Normalnie Liam. Trzeba ją poszukac.
-Teraz?-spytał Niall
-Tak, to za 15 minut widzimy się przy wyjściu , poszukam jeszcze w sieci wszystkie zakonu które znajduja się w Londynie z adresami . -oznajmniłem
-Ok.-powiedziała pozostała czwórka. Pobieglismy wszyscy na górę , ubrałem się w trybie natychwmiastowym , w międzyczasie włanczając laptopa . Szybko znalazłem to co było mi potrzebne i zdrukowałem . Zajęło mi to wszystko 15 minut, zszedłem na dół chłopcy juz czekali ubrani, ubrałem jeszcze tylko moje białe conversy no może już raczej troche szare i wyszliśmy z domu. Podzieliliśmy się zakonami w sumie było ich 25. Każdy miał sprawdzic 5 z nich , zapislaliśmy sobie na kartce adresy i rozdzieliliśmy się. No dobra pierwszy zakon im. Św. Marka na ulicy McCartphonon 125 daleko po pół godzinie byłem na miejscu. Zapukałem do ogromnych drzwi i ujrzałem jakąś kobietę może po 40 .
-Dzień dobry czy jest tutaj Pheob Scott?-zapytałem z nadzieją
-Nie przykro mi nie ma tutaj nikogo takiego .
-Dobrze, Dziękuję do widzenia.-powiedziałem i nie czekajac na jakąkolwiek odpowiedz ruszyłem dalej. Ok to co teraz Zakon Św. Philipa na ulicy Citty 43 no teraz to 45 minut drogi z tąd. Udałem się szybkim krokiem w to miejsce.
Oczami Zayn'a
Kurde bedę się poświęcac jestem innej wiary do cholery no ale czego się nie robi dla przyjaciół juz jeden zakon odwiedziłem nie było jej tam a ta baba z tego zakonu dziwnie na mnie patrzyła ale co się dziwic muzumanin w Zakonie . Haha tego jeszcze nie było. Doszedłem do drugiego. Zapukałem o drzwi.
-Dzień dobry jest tutaj może Pheob Scott? -zapytałem ta kobieta popatrzyła na mnie dziwnie na co ja tetralnie wywróciłem oczami. Sprawdziła na jakiejś karcie i rzuciła na mnie swój wzrok.
-Nie przykro mi.
Okej to dalej.
Oczami Liam'a
Już byłem w trzech zakonach nigdzie jej nie było. No tak więc dalej do następnego mam 15 minut drogi.
Oczami Niall'a
Byłem w czterech zakonach i w żadnym z nich jej nie było. No jeszcze byłem w Nando's no co zrobiłem się głodny nie oceniajcie mnie. Został ostatni miejmy nadziej że tam będzie.
Oczami Louisa
Byłem w pięciu zakonach nie było jej szlag jasny. No tak więc udaje się do domu czyli miejscu naszej zbiórki.
Oczami Harry'ego
Doszedłem do drugiego zakonu którety był na mojej liscie . Zapukałem w drwniane drzwi i ujrzałem jakąś kobietę w czarnej szacie.
-Dzień dobry jest tutaj może Pheob Scott?-zapytałem , kobieta sprawidziała coś na liście i uśmiechnęła sie lekko.
-Mam ja poproscic?-zapytała na co ja wytrzeszczyłem oczy
-Czyli jest tutaj?-zapytałem
-Tak to jak poprosic ją ?
-Tak proszę . -odeszła a ja cieszyłem się jak głupi. Po chwili przyszła Pheob w czarnej szacie, gdy mnie ujrzała zdziwiła sie i to porządnie.
-Co tu tutaj robisz? -zapytała
-No jak to co przyszedłem po ciebie.
__________________________________________________
Hej hej chcę wam powiedzieć, że lada chwila będzie koniec tego oto opowiadanie, przewidujemy jeszcze kilka rozdziałów potem już koniec.. chyba, że mam dla was pewien układ. Jeśli bd pod tymi ostatnimi rozdziałami więcej niż zwykle komentarzy, nie mówię od razu 50 ale ok.20 lub 30 mile widziane wtedy MOŻE coś wykombinujemy dalej :) Buziaki xx
czwartek, 16 sierpnia 2012
Czterdziesty pierwszy ♥
*Rok później*
Oczami Phobe
Łzy ociekały mi po twarzy. Chusteczka, była cała zapłakana, słonymi łzami. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Czemu to musiało się stać? Popadłam w histerię. Nie mogłam w to uwieżyć. Minął już prawie miesiąc odkąd poroniłam. Na samą myśl, chciałam zrobić cos z czego nie było by już odwrotu. Przyjaciele nic tutaj nie dali. Wpatrując się w ich smutne i porune miny, było mi jeszcze gorzej. To mogłobyć dziecko jednego z nich. Już ja wiem jakiego. Gdy powiem mu to, załamie się. Co mam zrobić? Powiem mu prawdę, to będzie jeszcze gorzej, ale będzie ktoś przy mnie, ojciec naszego dziecka. Musi się dowiedzieć. Gdy mu nie powiem, będę miała wyrzuty sumienia do końca życia. Do końca marnego życia. Nigdy nie zapomnę. Spoglądając na nagrobek, jeszcze bardziej płakałam. Siedząc na ławczece, naprzeciw, nogi trząsły sie mi jak galarety. Nagle ktos odział mnie kocem. Byli to moi przyjaciele. W tem przeszło mi przez głowe, by wszystko powiedzieć ojcu. Lecz ta myśl uciekła mi z głowy tak szybko jak tam wpadła. Uśmiechnęłam sie do nich lecz z tego wszystkiego wyszedł mi tylko grymas . Wstałam z ławki i udałam się do ich mieszkania. Zaproponowali mi wcześniej abym z nimi zamieszkała . Mam już tam swoje rzeczy, wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl tego co zamierzam zrobic. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu , była godzina 08.14 p.m . No czyli jak wszyscy pójdą spac mogę zacząc realizowac swój plan. Do domu doszliśmy w ciszy. Nikt nie wypytwał mnie jak się czuję co mnie bardzo ucieszyło nie lubię byc w centrum uwagi. Weszłam na górę po schodach do mojego "pokoju". Dobrze że się jeszcze nie rozpakowałam.
Oczami Liama
Gdy Pheob udała sie na górę my udalismy się do kuchni. Wszyscy zasiedlismy do stołu
-Głodny jestem..-narzekał Niall
-To sobie coś zjedz.
-Liam a zrobisz mi naleśniki?
-Nie.
-Ojj no proszeee ...
-Niall my tu mamy żałobę a ty mi tu gderasz bo ci się naleśników zachciało. Ale dobra zrobie je bo mi tez sie chce jeśc.-wstałem z krzesła-Wy też chcecie ? -swoje słowa skierowałem do pozostałej trójki. Pokiwali twierdząco głową. Zabrałem się do roboty. Po paru minutach na talerzu były juz pierwsze naleśniki które wciąż podkradał Niall. Gdy juz nie miał w sobie miejsca pozostawił reszcie. O 10.p.m wszyscy najedzeni rozeszli się po swoich sypialniach . Zgasilem w całym domu światła, tylko lapmka nocna była oświecona u Phobe.
Oczami Phobe
Zgaszone światła w całym domu, co nie znaczy że oni już śpią. Przeczekałam jeszcze pół godziny ,a w międzyczasie napisałam do nich list z wyjaśnieniami Treśc :
" Udałam się do zakonu proszę nie szukajcie mnie nie będę wam potrzebna. Przepraszam że wcześniej wam tego nie powiedziałam i że to piszę ale nie umiałam wam powiedziec tego prosto w twarz. Trzymajcie się . Wasza Phobe Xx"
. Ci to dopiero mają ze mną problemy szczerze to było by lepiej jakby w ogóle mnie nie poznali. No nic trezba się zbierac zabrałam swoja walizkę wzięłam list i zeszłam na dół najciszej jak sie tylko da i weszłam do kuchni. List przyczepiłam do lodówki. Ubrałam buty i wyszłam z domu, najpierw skierowałam się na cmentarz pożegnac się jeszcze ze swoim synem. Gdy doszłam na miejsce była godzina 01.42 a.m. Tak to aj jestem zbyt tchórzliwa by powiedziec prawdziwemu ojcu prosto w oczy że to jego dziecko. Pomodliłam się jeszcze nad nagrobkiem i udałam się do zakonu. Tam mogłam wszystko przemyśleć i modli się za dusze zmarłej cioctki i syna. To pomoże mi się wyciszyć. Wierzyłam w to. Gdy byłam już na miejscu. Byłam oszołomiona tym co robię. Sama dokładnie nie wiedziałam co ja wyprawiam. Czulam, że nie robię dobrze, ale to był mus. Zakonnica dała mi jakieś papiery, zwykłe formalności. Upewniła mnie też, że mogę odejść kiedy tylko chcę. Pani w sytannie dała mi potrzebne odzienie, po czym poszłam do łazienki się w nie przebrać. Potem następnie poszłam do swojej sali. Rozpakowałam się, spoglądając co chwile w okno, za którym padał puszysty śnieg. Na skraju okna był szrom, w środku było ciepło, co sprawiało przyjemny nastrój. Czułam się jak w domu, za czsu gdy jeszcze ciocia żyła. Byłam wtedy młodsza. Nie wiedziałam co to życie. Otulona w koc, czułam woń ciepłego kakao. Aż zrobiło się tam tak inaczej. Gdy ocknęłam się zeszłam do sali, gdzie wszystkie zakonnice się modliły. Jedna z nich dała mi różaniec które zapletła w me palce, a do dłoni książeczkę.
___________________________________________
Uuuu już czuję, że wściekłe tłumy idą nas potępić za tą treść... haha my i nasze pomysły... i jak podoba wam się taki przebieg akcji? Piszcze w kompie bo wasza opinia jest ważna! NAJWAŻNIEJSZA! X Jak myślicie co będzie dalej? btw. bardzo się złościcie, że tak długo nie dodałam rozdziału? Mam nadzieję, że nie xx
Oczami Phobe
Łzy ociekały mi po twarzy. Chusteczka, była cała zapłakana, słonymi łzami. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Czemu to musiało się stać? Popadłam w histerię. Nie mogłam w to uwieżyć. Minął już prawie miesiąc odkąd poroniłam. Na samą myśl, chciałam zrobić cos z czego nie było by już odwrotu. Przyjaciele nic tutaj nie dali. Wpatrując się w ich smutne i porune miny, było mi jeszcze gorzej. To mogłobyć dziecko jednego z nich. Już ja wiem jakiego. Gdy powiem mu to, załamie się. Co mam zrobić? Powiem mu prawdę, to będzie jeszcze gorzej, ale będzie ktoś przy mnie, ojciec naszego dziecka. Musi się dowiedzieć. Gdy mu nie powiem, będę miała wyrzuty sumienia do końca życia. Do końca marnego życia. Nigdy nie zapomnę. Spoglądając na nagrobek, jeszcze bardziej płakałam. Siedząc na ławczece, naprzeciw, nogi trząsły sie mi jak galarety. Nagle ktos odział mnie kocem. Byli to moi przyjaciele. W tem przeszło mi przez głowe, by wszystko powiedzieć ojcu. Lecz ta myśl uciekła mi z głowy tak szybko jak tam wpadła. Uśmiechnęłam sie do nich lecz z tego wszystkiego wyszedł mi tylko grymas . Wstałam z ławki i udałam się do ich mieszkania. Zaproponowali mi wcześniej abym z nimi zamieszkała . Mam już tam swoje rzeczy, wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl tego co zamierzam zrobic. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu , była godzina 08.14 p.m . No czyli jak wszyscy pójdą spac mogę zacząc realizowac swój plan. Do domu doszliśmy w ciszy. Nikt nie wypytwał mnie jak się czuję co mnie bardzo ucieszyło nie lubię byc w centrum uwagi. Weszłam na górę po schodach do mojego "pokoju". Dobrze że się jeszcze nie rozpakowałam.
Oczami Liama
Gdy Pheob udała sie na górę my udalismy się do kuchni. Wszyscy zasiedlismy do stołu
-Głodny jestem..-narzekał Niall
-To sobie coś zjedz.
-Liam a zrobisz mi naleśniki?
-Nie.
-Ojj no proszeee ...
-Niall my tu mamy żałobę a ty mi tu gderasz bo ci się naleśników zachciało. Ale dobra zrobie je bo mi tez sie chce jeśc.-wstałem z krzesła-Wy też chcecie ? -swoje słowa skierowałem do pozostałej trójki. Pokiwali twierdząco głową. Zabrałem się do roboty. Po paru minutach na talerzu były juz pierwsze naleśniki które wciąż podkradał Niall. Gdy juz nie miał w sobie miejsca pozostawił reszcie. O 10.p.m wszyscy najedzeni rozeszli się po swoich sypialniach . Zgasilem w całym domu światła, tylko lapmka nocna była oświecona u Phobe.
Oczami Phobe
Zgaszone światła w całym domu, co nie znaczy że oni już śpią. Przeczekałam jeszcze pół godziny ,a w międzyczasie napisałam do nich list z wyjaśnieniami Treśc :
" Udałam się do zakonu proszę nie szukajcie mnie nie będę wam potrzebna. Przepraszam że wcześniej wam tego nie powiedziałam i że to piszę ale nie umiałam wam powiedziec tego prosto w twarz. Trzymajcie się . Wasza Phobe Xx"
. Ci to dopiero mają ze mną problemy szczerze to było by lepiej jakby w ogóle mnie nie poznali. No nic trezba się zbierac zabrałam swoja walizkę wzięłam list i zeszłam na dół najciszej jak sie tylko da i weszłam do kuchni. List przyczepiłam do lodówki. Ubrałam buty i wyszłam z domu, najpierw skierowałam się na cmentarz pożegnac się jeszcze ze swoim synem. Gdy doszłam na miejsce była godzina 01.42 a.m. Tak to aj jestem zbyt tchórzliwa by powiedziec prawdziwemu ojcu prosto w oczy że to jego dziecko. Pomodliłam się jeszcze nad nagrobkiem i udałam się do zakonu. Tam mogłam wszystko przemyśleć i modli się za dusze zmarłej cioctki i syna. To pomoże mi się wyciszyć. Wierzyłam w to. Gdy byłam już na miejscu. Byłam oszołomiona tym co robię. Sama dokładnie nie wiedziałam co ja wyprawiam. Czulam, że nie robię dobrze, ale to był mus. Zakonnica dała mi jakieś papiery, zwykłe formalności. Upewniła mnie też, że mogę odejść kiedy tylko chcę. Pani w sytannie dała mi potrzebne odzienie, po czym poszłam do łazienki się w nie przebrać. Potem następnie poszłam do swojej sali. Rozpakowałam się, spoglądając co chwile w okno, za którym padał puszysty śnieg. Na skraju okna był szrom, w środku było ciepło, co sprawiało przyjemny nastrój. Czułam się jak w domu, za czsu gdy jeszcze ciocia żyła. Byłam wtedy młodsza. Nie wiedziałam co to życie. Otulona w koc, czułam woń ciepłego kakao. Aż zrobiło się tam tak inaczej. Gdy ocknęłam się zeszłam do sali, gdzie wszystkie zakonnice się modliły. Jedna z nich dała mi różaniec które zapletła w me palce, a do dłoni książeczkę.
___________________________________________
Uuuu już czuję, że wściekłe tłumy idą nas potępić za tą treść... haha my i nasze pomysły... i jak podoba wam się taki przebieg akcji? Piszcze w kompie bo wasza opinia jest ważna! NAJWAŻNIEJSZA! X Jak myślicie co będzie dalej? btw. bardzo się złościcie, że tak długo nie dodałam rozdziału? Mam nadzieję, że nie xx
piątek, 3 sierpnia 2012
Czterdziesty ♥
*Pięć godzin później*
Oczami Harry'ego.
Znów poszliśmy przed jej dom. Zapukaliśmy nikogo nie było. Zobaczyliśmy jakąś blondynę, która idzie w kierunku jej domu.
-Heey, a ty wiesz co się dzieje z Phobe?-zapytałem.
-Heey.-dziewczyna jakby osłabła i powoli się chwiała, Liam szybko ją przytrzymał.
-To wiesz gdzie ona jest?-zapytał Zayn.
-To ona wam nie powiedziała?-zapytała.
-Ale o czym?-zapytał Lou.
-Miała wylecieć do LA. Serio nie wiecie o tym?
-Shit.-zawołał na głos Zayn.
-Spokojnie.-opanowałem sytuację.-A czemu tam wyleciała bez słowa?
-Chciała tam urodzić. Tyle ja wiem. Cześć.
-Pa dzięki za wszystko.-powiedział Liam
-I co teraz robimy?-zapytał Niall.
-Wiecie co chodźmy do domu, tam wszystko przemyślimy.Okey?-zapytał Louis.
Po jakimś czasie byliśmy już w domu. Usiedliśmy wszyscy na kanapie w salonie, była niewiarygodna cisza co dla nas było nienormalnie.
-To dzwonimy jeszcze raz?-zapytałem po długiej ciszy
-Przecież nie odbierze.-oznajmił Zayn
-Nie zaszkodzi spróbować.
-Okej dzwoń Harry.-powiedział Daddy i podał mi swój telefon.Wyszukałem w kontaktach numer do Pheob Dałem na głośnomówiący . Jeden sygnał, dwa, trzy..
-Halo Liam?-odezwał się głos po drugiej stronie. " Yeah " pomyślałem
-Nie Harry. Czemu się nie odzywasz?-zapytałem
-Yyyy...
-Już ja znam twoje "yyy" , wracaj z powrotem do Londynu.
-Nie Harry nie wrócę za rok się zobaczymy.Paa- zanim zdążyłem jeszcze coś powiedzieć -rozłączyła się
-Niech to szlag.-zamachnąłem się aby rzucić telefonem o ścianę lecz w ostatnim momencie wyrwał mi go Liam. Dobrze zrobił nie kontroluję swoich emocji a potem musiałbym mu kupować nowy a ja zbieram na auto.
-Zayn zapomniałem ci coś powiedzieć . I co odebrała !-zacząłem skakać
-Tak masz się z czego cieszyć zobaczymy ja dopiero za rok.
-Szybko zleci , -powiedział Liam- Kogo ja oszukuje my się tutaj zanudzimy na śmierc.-schował twarz w dłonie.
-Musimy do niej lecieć, ona nam musi wszystko wytłumaczyć. -zasugerowałem.
*Dzień później*
Byliśmy już w Los Angeles. Okey to teraz gdzie ją mamy szukać Liam zadzwonił do niej. Ona odebrała
-Heey tu Liam możesz powiedzieć, nam gdzie teraz mieszkasz.
-Cześć. W Los Angeles. A co?
-My tutaj właśnie jesteśmy.
-Co!
-Taak. To powiesz gdzie mieszkasz?
-Gdzie jesteście?
-Obok wiaduktu, jakieś 10 m od nas jest fontanna a za nią rynek.
-Okey nigdzie się nie ruszajcie, ja tam zaraz będę.
-Ok. Pa.
Rozłączyła się. Tak jak powiedziała zrobiliśmy. Nagle podeszła do nas, pełna radości dziewczyna. To była ona.
-Cześć Phobe!-powiedziałem tuląc się do niej jako pierwszy. Potem chłopcy się z nią przywitali.
-No cześć wam. Powiedzcie mi co wy tutaj robicie?
-yyy no przyjechaliśmy po Ciebie.
-Po mnie?
-Takk.-powiedział Niall.
-Ja się nigdzie nie wybieram. Może wiecie co chodźcie do mnie.
_________________________________________________________
Hej i jak wam się podoba? Mam smutną wiadomość do 15 sierpnia zawieszam bloga, ponieważ jadę nad morze, i nie będę mogła dodać postów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, a za ten czas odwiedzin i komentarzy na bloga przybędzie :) Buziaki xx
Oczami Harry'ego.
Znów poszliśmy przed jej dom. Zapukaliśmy nikogo nie było. Zobaczyliśmy jakąś blondynę, która idzie w kierunku jej domu.
-Heey, a ty wiesz co się dzieje z Phobe?-zapytałem.
-Heey.-dziewczyna jakby osłabła i powoli się chwiała, Liam szybko ją przytrzymał.
-To wiesz gdzie ona jest?-zapytał Zayn.
-To ona wam nie powiedziała?-zapytała.
-Ale o czym?-zapytał Lou.
-Miała wylecieć do LA. Serio nie wiecie o tym?
-Shit.-zawołał na głos Zayn.
-Spokojnie.-opanowałem sytuację.-A czemu tam wyleciała bez słowa?
-Chciała tam urodzić. Tyle ja wiem. Cześć.
-Pa dzięki za wszystko.-powiedział Liam
-I co teraz robimy?-zapytał Niall.
-Wiecie co chodźmy do domu, tam wszystko przemyślimy.Okey?-zapytał Louis.
Po jakimś czasie byliśmy już w domu. Usiedliśmy wszyscy na kanapie w salonie, była niewiarygodna cisza co dla nas było nienormalnie.
-To dzwonimy jeszcze raz?-zapytałem po długiej ciszy
-Przecież nie odbierze.-oznajmił Zayn
-Nie zaszkodzi spróbować.
-Okej dzwoń Harry.-powiedział Daddy i podał mi swój telefon.Wyszukałem w kontaktach numer do Pheob Dałem na głośnomówiący . Jeden sygnał, dwa, trzy..
-Halo Liam?-odezwał się głos po drugiej stronie. " Yeah " pomyślałem
-Nie Harry. Czemu się nie odzywasz?-zapytałem
-Yyyy...
-Już ja znam twoje "yyy" , wracaj z powrotem do Londynu.
-Nie Harry nie wrócę za rok się zobaczymy.Paa- zanim zdążyłem jeszcze coś powiedzieć -rozłączyła się
-Niech to szlag.-zamachnąłem się aby rzucić telefonem o ścianę lecz w ostatnim momencie wyrwał mi go Liam. Dobrze zrobił nie kontroluję swoich emocji a potem musiałbym mu kupować nowy a ja zbieram na auto.
-Zayn zapomniałem ci coś powiedzieć . I co odebrała !-zacząłem skakać
-Tak masz się z czego cieszyć zobaczymy ja dopiero za rok.
-Szybko zleci , -powiedział Liam- Kogo ja oszukuje my się tutaj zanudzimy na śmierc.-schował twarz w dłonie.
-Musimy do niej lecieć, ona nam musi wszystko wytłumaczyć. -zasugerowałem.
*Dzień później*
Byliśmy już w Los Angeles. Okey to teraz gdzie ją mamy szukać Liam zadzwonił do niej. Ona odebrała
-Heey tu Liam możesz powiedzieć, nam gdzie teraz mieszkasz.
-Cześć. W Los Angeles. A co?
-My tutaj właśnie jesteśmy.
-Co!
-Taak. To powiesz gdzie mieszkasz?
-Gdzie jesteście?
-Obok wiaduktu, jakieś 10 m od nas jest fontanna a za nią rynek.
-Okey nigdzie się nie ruszajcie, ja tam zaraz będę.
-Ok. Pa.
Rozłączyła się. Tak jak powiedziała zrobiliśmy. Nagle podeszła do nas, pełna radości dziewczyna. To była ona.
-Cześć Phobe!-powiedziałem tuląc się do niej jako pierwszy. Potem chłopcy się z nią przywitali.
-No cześć wam. Powiedzcie mi co wy tutaj robicie?
-yyy no przyjechaliśmy po Ciebie.
-Po mnie?
-Takk.-powiedział Niall.
-Ja się nigdzie nie wybieram. Może wiecie co chodźcie do mnie.
_________________________________________________________
Hej i jak wam się podoba? Mam smutną wiadomość do 15 sierpnia zawieszam bloga, ponieważ jadę nad morze, i nie będę mogła dodać postów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, a za ten czas odwiedzin i komentarzy na bloga przybędzie :) Buziaki xx
środa, 1 sierpnia 2012
Trzydziesty dziewiąty ♥
*Następnego dnia*
Obudziłam się o 9. No dobra pora się spakować, wstałam z cieplutkiego łóżka i przebrałam się w coś do wytrzymania czyli niebieskie rurki i białą zwiewna podkoszulkę z jakimś nadrukiem. Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i pakowałam do niej wszystkie rzeczy myśląc nad One Direction że spotkamy się dopiero za niecały rok. Było mi smutno z tego powodu, ale już podjęłam decyzję. Skończyłam po godzinie.Przeszłam jeszcze cały dom w celu dokładniejszego zapamiętania go. Zatrzymałam się w kuchni, wyjęłam resztki jedzenia z lodówki min. ser żółty szynka i pomidor.Pokroiłam je i ułożyłam na kromce chleba .Wyszły mi 2 kanapki zjadłam je bo chciało się mi jeść. Wzięłam walizkę i wyszłam z domu zakluczyłam drzwi. I zadzwoniłam po taksówkę po paru minutach stała przed domem wsiadłam do niej i poprosiłam o kurs na lotnisko.Gdy już byliśmy na miejscu zapłaciłam i podziękowałam grzecznie. Poszłam do kasy kupić bilet w jedna stronę do Los Angeles . Yeah starczyło mi .. poszłam na odprawę nie długo trwała . Po paru lub parudziesięciu minutach byłam w samolocie.Lot trwał dwie i pół godziny cały przespałam , wyszłam z samolotu i czekałam na odprawę. Gdy w końcu otrzymałam walizkę zaczęłam szukać kuzynkę w tłumie. Wodziłam wzrokiem, gdy do moją uwagę przykuł napis na kartce "Phobe", który trzymała średniego wzrostu szatynka. Ja pokiwałam w jej stronę. Ona zareagowała szerokim uśmiechem. Mocno uchwyciłam swoją walizkę na kółkach i pobiegłam ku niej.
-Heey Stella, miło mi Cię widzieć.-wypowiedziała pełna entuzjazmu.
-Hej Phobe, jak się trzymasz?-zapytała.
-Całkiem dobrze, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
-Tak temu zadziałamy! Daj te walizkę i chodźmy do taksówki.
Ja dałam jej do ręki uchwyt od walizki i poszłyśmy przed lotnisko, tam czekała taksówka. Jechałyśmy jakieś dwadzieścia minut. W między czasie gadałyśmy o, w sumie to gadałyśmy o wszystkim. Dużo miałyśmy do nadrobienia. Gdy wyszłyśmy z taksówki, kierowałyśmy się ku jej mieszkaniu. Na razie wydawało się dosyć skromnie. Wieżowiec ten był w środku Los Angles. Mieszkanie było na ósmym piętrze. Gdy weszłam do środka o mało co nie osłupiałam. Był to tak piękny apartament, że aż nogi mi się uginały. Tutaj było pięknie. Małe dębowe drzwi które prowadziły prosto do salonu. Tam była ściana po prostu ze szyby, która odkrywała piękne widoki tego miasta. Łazienka była ogromna, a kuchnia połączona bezpośrednio z jadalnią. Salon prowadził do dwóch pokoi mojego i Stel. Gdy przekroczyłam próg o mało co nie odębiałam. Pokój był cudowny. Duże okno, udostępniało widok na miasto. Małe jasne biurko, przy drugiej ścianie, była toaletka. Ściana była z krajobrazem morza. Łóżko było duże i wygodne. W tym pokoju czułam, że mogę zacząć wszystko od początku.Rozpoczęłam rozpakowywanie ,zajęło mi to półtorej godziny. Przykleiłam jeszcze parę fotek z Londynu na ściany i pokój gotowy.
-Obiad!
-Idę ..-zeszłam na dół po schodach w ciągle jeszcze nie mogłam się odnaleźć w tym domu jeśli można go nazwać domem . W końcu znalazłam upragnioną jadalnię i usiadłam obok kuzynki posyłając jej uśmiech. Na obiad były naleśniki amerykańskie, szczerze nie przypadły mi do gustu szybko się nimi przejadłam.
Oczami Nialla
Jak to inni mówią pałaszowałem w lodówce i się nudziłem jak pozostała część zespołu która akutualnie grała na x-boxie . Gdy już nie czułem głodu poszedłem do salonu bo wpadłem na genialny plan jak to inni mówią co u mnie nie jest codziennością.
-Heej idziemy do Phobe?-zapytałem , czwórka par oczu została skierowana na moją osobę, podniosłem jedną brew do góry.-Co?
-Noo Niall to żeś na pomysł wpadł ,to co idziemy? - wstał z kanapy Louis i poszedł ubrać buty i płaszcz. Reszta podążyła za nim. Wyszliśmy z domu ,droga zajęła nam ok 20 minut, zadzwoniliśmy na dzwonek bo drzwi były zamknięte, a my w zwyczaju mamy nie pukać.
-Nie ma jej-powiedział Zayn odruchową kopiąc w mały kamyk.
-Tooo co robimy?-zapytał Louis.
-Czekamy?-zapytał Harry.
-Przecież, nie wiemy kiedy przyjdzie.-powiedział Liam.
-Ale ona się nigdzie nie wybierała, chyba nam by powiedziała. Coś jest nie tak.-zasugerowałem.
-Tie, nie zapeszaj.-powiedział Harry.
-No co..-odparłem
-Ej serio, co jej może być?-zapytał Liam.
-Chodżmy do domu, najwyżej przyjdziemy tutaj później.-powiedział Zayn.
-Okeey , chodźcie.-powiedział Lou.
-Ej a może do niej zadzwonimy?-zasugerowałem.
-Jasne już wybieram jej numer.-powiedział Zayn. Daliśmy ją na głośnik. Numer ten nie odpowiadał.
__________________________________________
Jak myślicie co wydarzy się dalej ?
Obudziłam się o 9. No dobra pora się spakować, wstałam z cieplutkiego łóżka i przebrałam się w coś do wytrzymania czyli niebieskie rurki i białą zwiewna podkoszulkę z jakimś nadrukiem. Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i pakowałam do niej wszystkie rzeczy myśląc nad One Direction że spotkamy się dopiero za niecały rok. Było mi smutno z tego powodu, ale już podjęłam decyzję. Skończyłam po godzinie.Przeszłam jeszcze cały dom w celu dokładniejszego zapamiętania go. Zatrzymałam się w kuchni, wyjęłam resztki jedzenia z lodówki min. ser żółty szynka i pomidor.Pokroiłam je i ułożyłam na kromce chleba .Wyszły mi 2 kanapki zjadłam je bo chciało się mi jeść. Wzięłam walizkę i wyszłam z domu zakluczyłam drzwi. I zadzwoniłam po taksówkę po paru minutach stała przed domem wsiadłam do niej i poprosiłam o kurs na lotnisko.Gdy już byliśmy na miejscu zapłaciłam i podziękowałam grzecznie. Poszłam do kasy kupić bilet w jedna stronę do Los Angeles . Yeah starczyło mi .. poszłam na odprawę nie długo trwała . Po paru lub parudziesięciu minutach byłam w samolocie.Lot trwał dwie i pół godziny cały przespałam , wyszłam z samolotu i czekałam na odprawę. Gdy w końcu otrzymałam walizkę zaczęłam szukać kuzynkę w tłumie. Wodziłam wzrokiem, gdy do moją uwagę przykuł napis na kartce "Phobe", który trzymała średniego wzrostu szatynka. Ja pokiwałam w jej stronę. Ona zareagowała szerokim uśmiechem. Mocno uchwyciłam swoją walizkę na kółkach i pobiegłam ku niej.
-Heey Stella, miło mi Cię widzieć.-wypowiedziała pełna entuzjazmu.
-Hej Phobe, jak się trzymasz?-zapytała.
-Całkiem dobrze, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
-Tak temu zadziałamy! Daj te walizkę i chodźmy do taksówki.
Ja dałam jej do ręki uchwyt od walizki i poszłyśmy przed lotnisko, tam czekała taksówka. Jechałyśmy jakieś dwadzieścia minut. W między czasie gadałyśmy o, w sumie to gadałyśmy o wszystkim. Dużo miałyśmy do nadrobienia. Gdy wyszłyśmy z taksówki, kierowałyśmy się ku jej mieszkaniu. Na razie wydawało się dosyć skromnie. Wieżowiec ten był w środku Los Angles. Mieszkanie było na ósmym piętrze. Gdy weszłam do środka o mało co nie osłupiałam. Był to tak piękny apartament, że aż nogi mi się uginały. Tutaj było pięknie. Małe dębowe drzwi które prowadziły prosto do salonu. Tam była ściana po prostu ze szyby, która odkrywała piękne widoki tego miasta. Łazienka była ogromna, a kuchnia połączona bezpośrednio z jadalnią. Salon prowadził do dwóch pokoi mojego i Stel. Gdy przekroczyłam próg o mało co nie odębiałam. Pokój był cudowny. Duże okno, udostępniało widok na miasto. Małe jasne biurko, przy drugiej ścianie, była toaletka. Ściana była z krajobrazem morza. Łóżko było duże i wygodne. W tym pokoju czułam, że mogę zacząć wszystko od początku.Rozpoczęłam rozpakowywanie ,zajęło mi to półtorej godziny. Przykleiłam jeszcze parę fotek z Londynu na ściany i pokój gotowy.
-Obiad!
-Idę ..-zeszłam na dół po schodach w ciągle jeszcze nie mogłam się odnaleźć w tym domu jeśli można go nazwać domem . W końcu znalazłam upragnioną jadalnię i usiadłam obok kuzynki posyłając jej uśmiech. Na obiad były naleśniki amerykańskie, szczerze nie przypadły mi do gustu szybko się nimi przejadłam.
Oczami Nialla
Jak to inni mówią pałaszowałem w lodówce i się nudziłem jak pozostała część zespołu która akutualnie grała na x-boxie . Gdy już nie czułem głodu poszedłem do salonu bo wpadłem na genialny plan jak to inni mówią co u mnie nie jest codziennością.
-Heej idziemy do Phobe?-zapytałem , czwórka par oczu została skierowana na moją osobę, podniosłem jedną brew do góry.-Co?
-Noo Niall to żeś na pomysł wpadł ,to co idziemy? - wstał z kanapy Louis i poszedł ubrać buty i płaszcz. Reszta podążyła za nim. Wyszliśmy z domu ,droga zajęła nam ok 20 minut, zadzwoniliśmy na dzwonek bo drzwi były zamknięte, a my w zwyczaju mamy nie pukać.
-Nie ma jej-powiedział Zayn odruchową kopiąc w mały kamyk.
-Tooo co robimy?-zapytał Louis.
-Czekamy?-zapytał Harry.
-Przecież, nie wiemy kiedy przyjdzie.-powiedział Liam.
-Ale ona się nigdzie nie wybierała, chyba nam by powiedziała. Coś jest nie tak.-zasugerowałem.
-Tie, nie zapeszaj.-powiedział Harry.
-No co..-odparłem
-Ej serio, co jej może być?-zapytał Liam.
-Chodżmy do domu, najwyżej przyjdziemy tutaj później.-powiedział Zayn.
-Okeey , chodźcie.-powiedział Lou.
-Ej a może do niej zadzwonimy?-zasugerowałem.
-Jasne już wybieram jej numer.-powiedział Zayn. Daliśmy ją na głośnik. Numer ten nie odpowiadał.
__________________________________________
Jak myślicie co wydarzy się dalej ?
poniedziałek, 30 lipca 2012
Trzydziesty ósmy ♥
Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam na ich numer domowy.
-Hallo.
-Kto mówi?
-Zayn, a po drugiej stronie?
-Phobe. Mam pytanie mogę odwiedzić was jeszcze dziś?
-Jasne, wiesz głupie pytanie.
-Ok to do zobaczenia.- i tak się rozłączyłam. Zadzwoniłam po taksówkę i ciepło ubrana czekałam przed domem.
Po paru minutach przyjechała czarna taksówka do której wsiadłam.Po chwili zatrzymała się pod domem chłopaków zapłaciłam i wyszłam dziękując temu gościowi. Weszłam po paru schodkach i zadzwoniłam na dzwonek. Długo nie czekałam ,drzwi otworzył mi Niall.
-Hej Phobe.-pocałował mnie w policzek-Wchodź.-weszłam grzecznie i ściągnęłam trampki.Reszta "bandy" podbiegła do mnie i przytuliła.
-Nie mogę oddychać.-powiedziałam ledwo łapiąc oddech .Nie puścili mnie co za chamy za przeproszeniem no dobra umrę tutaj. Już naprawdę nie mogłam oddychać byłam cała czerwona.Aż w końcu mnie wypuścili. Złapałam w końcu oddech. Weszliśmy do salonu ,usiadłam na jednym z foteli , a reszta zaczęła się przepychać na kanapie. Moja mina bezcenna.Gdy w końcu się usadowili dziwnie wyglądali bo Louis siedział na kolanach Hazzy ,ale co w końcu Larry Forever.
-To co robimy?-zapytał Niall
-Horror!!!-wykrzyczał Zayn
-Ahaa? Dobra-powiedziałam zdziwiona -Sorrry ale się jeszcze do was trochę nie przyzwyczaiłam.-zaczęłam się śmiać.Reszta do mnie dołączyła po jakże zacnym śmianiu się z nie wiadomo czego . Liam włączył horror pt."Zejście 2 ". Zaczął się fajnie wzięłam poduszkę żeby mieć się do czego przytulic. Zawsze gdy był straszny moment zakrywałam twarz za poduszkę. Aż się wkurzyłam i poszłam usiąść obok chłopców.Mieli dużą kanapę więc nie wiem czemu w tedy się przeciskali no ale mniejsza z tym usidłam między Harrym a Louisem .Louis zszedł wcześniej z kolan Stylesa bo stwierdził że są kościaste.No dobra teraz miałam 2 żywe poduszki. Zapomniałam przy nich o wszystkich moich problemach. Tak minęła najwspanialsza godzina. Szkoda, że rozstania. Będzie mi ich brakowało. Na samą myśl, łezka kręciła mi się w oku.
-Wiecie co, ja będę musiała już iść.
-To my Cię odprowadzimy!-wykrzyczeli radośnie wszyscy jednocześnie.
-Jeśli chcecie, to proszę.
Wszyscy razem po dordze udaliśmy się jeszcze do MilkShakeCity. Tak to był jeden z tych dobrych dni. Zapomniałam o tragedii, która miała miejsce całkiem nie dawno. Odwiedziła mnie dawna znajoma, i jeszcze oni. Z tą myślą weszłam do środka.
-Hey Polly ! -przywitałam się.-To co zwykle proszę.
Już po pięciu minutach dostaliśmy zamówione napoje. Po czym wyszliśmy, udając się do mojego domu. Gdy już staliśmy przed moim domem. Na ich mordkach były takie banany, że to było nie do opisania. Po kolei każdego z nich, przytuliłam najmocniej na świecie, jakbyśmy mieli się już nie spotkać.
-Do zobaczenia.-powiedziałam machając im na pożegnanie.
-Paa.-usłyszałam oddalający się głos.
Gapiłam się w stronę oddalających się ciał, po czym szybko weszłam do środka. Przebrałam się do piżamy, było już po północy. Zerknęłam na obrazek moich zmarłych rodziców, jedną rękę chwyciłam za swój dosyć plaski brzuch. Jutro będzie ciężki dzień.-wyszeptałam, po czym spokojnie zasnęłam.
-Hallo.
-Kto mówi?
-Zayn, a po drugiej stronie?
-Phobe. Mam pytanie mogę odwiedzić was jeszcze dziś?
-Jasne, wiesz głupie pytanie.
-Ok to do zobaczenia.- i tak się rozłączyłam. Zadzwoniłam po taksówkę i ciepło ubrana czekałam przed domem.
Po paru minutach przyjechała czarna taksówka do której wsiadłam.Po chwili zatrzymała się pod domem chłopaków zapłaciłam i wyszłam dziękując temu gościowi. Weszłam po paru schodkach i zadzwoniłam na dzwonek. Długo nie czekałam ,drzwi otworzył mi Niall.
-Hej Phobe.-pocałował mnie w policzek-Wchodź.-weszłam grzecznie i ściągnęłam trampki.Reszta "bandy" podbiegła do mnie i przytuliła.
-Nie mogę oddychać.-powiedziałam ledwo łapiąc oddech .Nie puścili mnie co za chamy za przeproszeniem no dobra umrę tutaj. Już naprawdę nie mogłam oddychać byłam cała czerwona.Aż w końcu mnie wypuścili. Złapałam w końcu oddech. Weszliśmy do salonu ,usiadłam na jednym z foteli , a reszta zaczęła się przepychać na kanapie. Moja mina bezcenna.Gdy w końcu się usadowili dziwnie wyglądali bo Louis siedział na kolanach Hazzy ,ale co w końcu Larry Forever.
-To co robimy?-zapytał Niall
-Horror!!!-wykrzyczał Zayn
-Ahaa? Dobra-powiedziałam zdziwiona -Sorrry ale się jeszcze do was trochę nie przyzwyczaiłam.-zaczęłam się śmiać.Reszta do mnie dołączyła po jakże zacnym śmianiu się z nie wiadomo czego . Liam włączył horror pt."Zejście 2 ". Zaczął się fajnie wzięłam poduszkę żeby mieć się do czego przytulic. Zawsze gdy był straszny moment zakrywałam twarz za poduszkę. Aż się wkurzyłam i poszłam usiąść obok chłopców.Mieli dużą kanapę więc nie wiem czemu w tedy się przeciskali no ale mniejsza z tym usidłam między Harrym a Louisem .Louis zszedł wcześniej z kolan Stylesa bo stwierdził że są kościaste.No dobra teraz miałam 2 żywe poduszki. Zapomniałam przy nich o wszystkich moich problemach. Tak minęła najwspanialsza godzina. Szkoda, że rozstania. Będzie mi ich brakowało. Na samą myśl, łezka kręciła mi się w oku.
-Wiecie co, ja będę musiała już iść.
-To my Cię odprowadzimy!-wykrzyczeli radośnie wszyscy jednocześnie.
-Jeśli chcecie, to proszę.
Wszyscy razem po dordze udaliśmy się jeszcze do MilkShakeCity. Tak to był jeden z tych dobrych dni. Zapomniałam o tragedii, która miała miejsce całkiem nie dawno. Odwiedziła mnie dawna znajoma, i jeszcze oni. Z tą myślą weszłam do środka.
-Hey Polly ! -przywitałam się.-To co zwykle proszę.
Już po pięciu minutach dostaliśmy zamówione napoje. Po czym wyszliśmy, udając się do mojego domu. Gdy już staliśmy przed moim domem. Na ich mordkach były takie banany, że to było nie do opisania. Po kolei każdego z nich, przytuliłam najmocniej na świecie, jakbyśmy mieli się już nie spotkać.
-Do zobaczenia.-powiedziałam machając im na pożegnanie.
-Paa.-usłyszałam oddalający się głos.
Gapiłam się w stronę oddalających się ciał, po czym szybko weszłam do środka. Przebrałam się do piżamy, było już po północy. Zerknęłam na obrazek moich zmarłych rodziców, jedną rękę chwyciłam za swój dosyć plaski brzuch. Jutro będzie ciężki dzień.-wyszeptałam, po czym spokojnie zasnęłam.
sobota, 28 lipca 2012
Trzydziesty siódmy ♥
*Tydzień później*
Łza spływała mi po policzku. Na samą myśl o jej śmierci chciało mi się ryczeć. Pochyliłam głowę w dół, aby zobaczyć dokładniej jej grób. Ona była dobrą osobą. Była dla mnie wyszstkim. Gdy wspominałam ile ona dla mnie zrobiła, chciało mi się płakać, że nie powiedziałam jej jak bardzo ją kocham. I że dziękuję jej za wszystko co dla mnie zrobiła, w sumie to dla nas. Mnie i mojego dziecka. Smutno mi było, że dziecko nie pozna swojej jedynej cioci. Ale ona za pewnie będzie go znała, i będzie czuwała, nad nami. Szłam po wąskim chodniku, mijając różne groby. Po paru minutach byłam już w domu. Usiadłam na kanapie i okryłam się kocem. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam jej to była Betty. Moja przyjaciółka z dawnej szkoły.
Zdziwiłam się jej wizyta .
-Hej Pheob.-powiedziała odmruknęłam jej nic nie znaczące "hej".
-Co chciałaś?-zapytałam
-Pogadać.
-Teraz się zjawiłaś a wcześniej w ogóle cię nie obchodziłam.-powiedziałam z nutką złości i kpinną w głosie
-Słuchaj chciałam cię bardzo przeproscic za wszystko że się od ciebie odwróciłam. Nie chciałam miec przyjaciółki cpunki. Ale wiem że źle postąpiłam źle się z tym czuję.-powiedziała patrząc mi w oczy ze łzami.
-Wchodź do środka.-zrobiła tak jak jej powiedziałam. Weszła zdjęła buty i odwiesiła kurtkę na wieszak. Weszłyśmy do kuchni.-Czego sie napijesz?
-Herbaty.-nastawiłam czajnik . Nie oddzywałam się podonie jak Betty tępo patrzyła się w swoje buty. Po paru minutach w całej kuchni rozbrzmiał gwizdek oznaczajacy zagotowaną wodę. Zalałam herbatę i postawiłam szklankę pod nosem gościa . Schyliłam sie jeszcze po cukierniczkę. Usiadłam na przeciwko niej posłodziłam swój napój .
-Betty wiesz że było mi po tym wszystkim ciężko ale już nie biorę i nie mam zamiaru.-zaczęłam rozmowę
-Czyli mi wybaczysz że cię zostawiłam?-zapytała z uśmiechem który u niej uwielbiałam
-Yhym jeśli ty mi wybaczysz że brałam.
-Oczywiście . Chodź tu do mnie. -przytuliłam się do niej mocno . Lubiłam gdy mnie przytulała.
-Idziemy pooglądać tv?
-Hmm.. bardzo zacna propozycja milordzie .-zaśmiałyśmy się . Dzięki niej nie jestem taka zdołowana śmiercią cioci. Wzięłyśmy chpisy i podreptałyśmy przed telewizor. Włączyłyśmy Toma i Jerry'ego bardzo lubiłyśmy tą bajkę. Ja zawsze chciałam żeby ten kochany kot w końcu złapał tą paskudną mysz, a moja przyjaciółka na odwrót bo nie lubiła kotów . Oglądałyśmy kreskówkę do jej zakończenia czyli do 17.30. Co by tu robić?
-Może zjemy coś? -zapytałam
-Jeszcze się pytasz.Chodź-pociągnęła mnie za rękę do kuchni. Zrobiłyśmy spaghetti.
Po chwili już wszystko zjadłyśmy, więc poszłyśmy do salonu, popijając herbatę.
-Wiesz co..-zaczęłam temat.-zamierzam wyjechać z Londynu.
-Gdzie?
-Do USA. Mieszka tam Stell, to moja kuzynka. Pierwszy raz widziałam ją na pogrzebie, więc w miedzy czasie zaoferowała mi, abym tam poleciała.
-Do Ciebie należy decyzja.
-Chyba tam urodzę dziecko, co o tym myślisz?
-Ty jesteś wciąży? Ale jak to z kim?-zapytała z niedowierzaniem.
-Yhym nie mówiłam Ci?-wyjąkałam, głupkowacie klępiąc się po głowie, by nie łapać z nią kontaktu wzrokowego.-Nie wiem z kim.-wyszeptałam.
-Uhuhu któy miesiąc.
-Pierwszy.
-Aaa to temu się nie zorientowałam.
-No.-wydukałam nabierając łyka herbaty.
-Wiesz co ja już muszę lecieć, bo muszę jeszcze siostrę odebrać z zajęć, które kończą się już za dziesięć minut.
-Ok, to ja Cię nie zatrzymuję. Do zobaczenia.- pożeganłam się.
-Paa.
Cały czas chodziła mi po głowie propozycja Stelli. Może powinnam się tam wyprowadzić. Sądzę, że dobrze mi to zrobi. Tylko czy powiadomić chłopców, że wyjeżdżam. Może lepiej nie. W końcu spotkamy się za rok. Niecały rok. Ale żeby zapamiętać dokładniej te uśmiechnięte morki, odwiedzę ich.
Łza spływała mi po policzku. Na samą myśl o jej śmierci chciało mi się ryczeć. Pochyliłam głowę w dół, aby zobaczyć dokładniej jej grób. Ona była dobrą osobą. Była dla mnie wyszstkim. Gdy wspominałam ile ona dla mnie zrobiła, chciało mi się płakać, że nie powiedziałam jej jak bardzo ją kocham. I że dziękuję jej za wszystko co dla mnie zrobiła, w sumie to dla nas. Mnie i mojego dziecka. Smutno mi było, że dziecko nie pozna swojej jedynej cioci. Ale ona za pewnie będzie go znała, i będzie czuwała, nad nami. Szłam po wąskim chodniku, mijając różne groby. Po paru minutach byłam już w domu. Usiadłam na kanapie i okryłam się kocem. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam jej to była Betty. Moja przyjaciółka z dawnej szkoły.
Zdziwiłam się jej wizyta .
-Hej Pheob.-powiedziała odmruknęłam jej nic nie znaczące "hej".
-Co chciałaś?-zapytałam
-Pogadać.
-Teraz się zjawiłaś a wcześniej w ogóle cię nie obchodziłam.-powiedziałam z nutką złości i kpinną w głosie
-Słuchaj chciałam cię bardzo przeproscic za wszystko że się od ciebie odwróciłam. Nie chciałam miec przyjaciółki cpunki. Ale wiem że źle postąpiłam źle się z tym czuję.-powiedziała patrząc mi w oczy ze łzami.
-Wchodź do środka.-zrobiła tak jak jej powiedziałam. Weszła zdjęła buty i odwiesiła kurtkę na wieszak. Weszłyśmy do kuchni.-Czego sie napijesz?
-Herbaty.-nastawiłam czajnik . Nie oddzywałam się podonie jak Betty tępo patrzyła się w swoje buty. Po paru minutach w całej kuchni rozbrzmiał gwizdek oznaczajacy zagotowaną wodę. Zalałam herbatę i postawiłam szklankę pod nosem gościa . Schyliłam sie jeszcze po cukierniczkę. Usiadłam na przeciwko niej posłodziłam swój napój .
-Betty wiesz że było mi po tym wszystkim ciężko ale już nie biorę i nie mam zamiaru.-zaczęłam rozmowę
-Czyli mi wybaczysz że cię zostawiłam?-zapytała z uśmiechem który u niej uwielbiałam
-Yhym jeśli ty mi wybaczysz że brałam.
-Oczywiście . Chodź tu do mnie. -przytuliłam się do niej mocno . Lubiłam gdy mnie przytulała.
-Idziemy pooglądać tv?
-Hmm.. bardzo zacna propozycja milordzie .-zaśmiałyśmy się . Dzięki niej nie jestem taka zdołowana śmiercią cioci. Wzięłyśmy chpisy i podreptałyśmy przed telewizor. Włączyłyśmy Toma i Jerry'ego bardzo lubiłyśmy tą bajkę. Ja zawsze chciałam żeby ten kochany kot w końcu złapał tą paskudną mysz, a moja przyjaciółka na odwrót bo nie lubiła kotów . Oglądałyśmy kreskówkę do jej zakończenia czyli do 17.30. Co by tu robić?
-Może zjemy coś? -zapytałam
-Jeszcze się pytasz.Chodź-pociągnęła mnie za rękę do kuchni. Zrobiłyśmy spaghetti.
Po chwili już wszystko zjadłyśmy, więc poszłyśmy do salonu, popijając herbatę.
-Wiesz co..-zaczęłam temat.-zamierzam wyjechać z Londynu.
-Gdzie?
-Do USA. Mieszka tam Stell, to moja kuzynka. Pierwszy raz widziałam ją na pogrzebie, więc w miedzy czasie zaoferowała mi, abym tam poleciała.
-Do Ciebie należy decyzja.
-Chyba tam urodzę dziecko, co o tym myślisz?
-Ty jesteś wciąży? Ale jak to z kim?-zapytała z niedowierzaniem.
-Yhym nie mówiłam Ci?-wyjąkałam, głupkowacie klępiąc się po głowie, by nie łapać z nią kontaktu wzrokowego.-Nie wiem z kim.-wyszeptałam.
-Uhuhu któy miesiąc.
-Pierwszy.
-Aaa to temu się nie zorientowałam.
-No.-wydukałam nabierając łyka herbaty.
-Wiesz co ja już muszę lecieć, bo muszę jeszcze siostrę odebrać z zajęć, które kończą się już za dziesięć minut.
-Ok, to ja Cię nie zatrzymuję. Do zobaczenia.- pożeganłam się.
-Paa.
Cały czas chodziła mi po głowie propozycja Stelli. Może powinnam się tam wyprowadzić. Sądzę, że dobrze mi to zrobi. Tylko czy powiadomić chłopców, że wyjeżdżam. Może lepiej nie. W końcu spotkamy się za rok. Niecały rok. Ale żeby zapamiętać dokładniej te uśmiechnięte morki, odwiedzę ich.
wtorek, 24 lipca 2012
Trzydziesty szósty ♥
Po chwili gdy oni wyszli ja ubrałam na siebie płaszcz i wyszłam z domu. Szłam uliczkami Londynu myśląc nad życiem. Co jeśli to kogoś innego dziecko. Modliłam się jednak w duchu aby to dziecko Jaon'a i żeby było do niego podobne. Bo jeśli będzie kogoś innego. Tak to ja puszczalska i na co mi to było..Spojrzałam na wyświetlacz telefonu ..godzina 23.30 ale się zamyślałam ale kto by się nie zamyślił po takim czymś.Udałam się w kierunku domu doszłam o równej północy. Poczłapałam na góre wzięłam piżamę i udałam się do łazienki ,wzięłam prysznic. Pachnąca i przebrana udałam się do swojego pokoju w którym momentalnie rzuciłam się na łóżko. Zasnęłam od razu.
*Następnego dnia*
Obudził mnie budzik. A nie idę do szkoły nie chce się mi nie będę się przemęczać to może wyjść na złe dziecku. Noo teraz mam wymówkę przed ciocią dlaczego też nie chodzę do szkoły. No dobra mniejsza z tym ponownie udałam się w objęcia Morfeusza. Obudziłam się o godzinie 11 . Ale dłuco spałam to do mnie nie podobne no dobra żartowałam często tak długo śpię.Wstałam z łóżka i postanowiłam zrobic sobie na śniadanie tosty z dżemorem. Po 15 minutach zajadałam się tostami. Gdy zjadłam włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam się ubrac. Wybrała zwykłe dresy i naciągniętą koszulę. Zeszłam do salonu i walnęłam się na kanpę włączając tv. Tak minęła mi połowa dnia, gdy nagle zadzwonił na domowy telefon nieznajomy numer. Mój głos dziwnie drgał.
-Hallo?
-Czy tutaj Phobe Scott.
-Taak, w czym moge pomóc?
-Twoja ciocia Lisa Scott jest w krytycznym stanie.
-Co?-wydarłam się przez słuchawkę, z nie dowieżeniem.
-Jak najprędzej przyjedź do szpitala St. George Hospital in London.
-Dobrze zaraz tam będę.
Szybko zamówiłam taksówkę. Rozczęsiona stałam przed domem i czekałam. Za niecałe 5 minut pojazd był pod domem. Droga do tego szpitala zajmowała ok 15 minut. Wgapiona w przestrzeń za oknem rozmyślałam nad tym co właśnie się wydarzyło. Jeszcze do tego ta ciąża, ja tego nie zniosę. Szybko zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam. Podeszłam do rejestracji.
-Na jakiej sali leży Lisa Scott ?
-A pani to jej rodzina?
-Tak. Mam tylko ją to moja ciocia.
-Ona leży na odziale intesywnej terapii w sali nr. 122. Nie jestem pewna, czy możesz tam wejść. -Gdy to usłyszałam momentalnie pobiegłam długiem korytarzem do drzwi na których było napisany "Odział intesywnej terapi". Drzwi nie dało się otworzyć. Łzy napłynęły mi do oczu
_________________________________________
Chcę przeprosić, że taki krótki. :) Jak myślicie co wydarzy się dalej? Macie jakieś dziwne przeczucia.
*Następnego dnia*
Obudził mnie budzik. A nie idę do szkoły nie chce się mi nie będę się przemęczać to może wyjść na złe dziecku. Noo teraz mam wymówkę przed ciocią dlaczego też nie chodzę do szkoły. No dobra mniejsza z tym ponownie udałam się w objęcia Morfeusza. Obudziłam się o godzinie 11 . Ale dłuco spałam to do mnie nie podobne no dobra żartowałam często tak długo śpię.Wstałam z łóżka i postanowiłam zrobic sobie na śniadanie tosty z dżemorem. Po 15 minutach zajadałam się tostami. Gdy zjadłam włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam się ubrac. Wybrała zwykłe dresy i naciągniętą koszulę. Zeszłam do salonu i walnęłam się na kanpę włączając tv. Tak minęła mi połowa dnia, gdy nagle zadzwonił na domowy telefon nieznajomy numer. Mój głos dziwnie drgał.
-Hallo?
-Czy tutaj Phobe Scott.
-Taak, w czym moge pomóc?
-Twoja ciocia Lisa Scott jest w krytycznym stanie.
-Co?-wydarłam się przez słuchawkę, z nie dowieżeniem.
-Jak najprędzej przyjedź do szpitala St. George Hospital in London.
-Dobrze zaraz tam będę.
Szybko zamówiłam taksówkę. Rozczęsiona stałam przed domem i czekałam. Za niecałe 5 minut pojazd był pod domem. Droga do tego szpitala zajmowała ok 15 minut. Wgapiona w przestrzeń za oknem rozmyślałam nad tym co właśnie się wydarzyło. Jeszcze do tego ta ciąża, ja tego nie zniosę. Szybko zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam. Podeszłam do rejestracji.
-Na jakiej sali leży Lisa Scott ?
-A pani to jej rodzina?
-Tak. Mam tylko ją to moja ciocia.
-Ona leży na odziale intesywnej terapii w sali nr. 122. Nie jestem pewna, czy możesz tam wejść. -Gdy to usłyszałam momentalnie pobiegłam długiem korytarzem do drzwi na których było napisany "Odział intesywnej terapi". Drzwi nie dało się otworzyć. Łzy napłynęły mi do oczu
_________________________________________
Chcę przeprosić, że taki krótki. :) Jak myślicie co wydarzy się dalej? Macie jakieś dziwne przeczucia.
poniedziałek, 23 lipca 2012
Trzydziesty piąty ♥
A Lucy się nie chciało. Więc wstałam i otworzyłam przedemną stała 5 chłopaków z ogromnym miesiem . Wybłuszyłam oczy . Był biały i trzymał serduszko z napisam "Happy brithday" Rzuciłam się im na szyję . Pocałowałam każdego w polik i zaprosiłam do środka.
-Dziękuję . LUCY!-zawołałam a moim oczom ukazała się szatynka . -Lucy od prawej Louis . Harry, Zayn, Niall i Liam chłopcy to jest Lucy koleżanka z klasy . -uśmiechnęła się . Czyżby nie wiedziała kim oni są? Hah jedank tak nie było, przez chwilę nie mogła złapać oddechu. Po chwili przeraźliwy krzyk rozległ się po miekszakniu i okolicy.
Uspokuj się, i ładnie się przywitaj.-wyszeptałam.
-Spoko.-powiedziała szatynka. Po czym przywitała się z każdym po kolei. Wszyscy udaliśmy się do salonu. Ja od razu zamówiłam pizze max. Czekając na nią Lucy zabrała głos.
-Jak się poznaliście?-zapytała.
-Eh do długa historia... Liam opowiedz jej.-oznajmiłam, mimo wolnie przypatrując się chłopakowi.
-Jasne.. no to więc tak, za pierwszym razem spotkaliśmy się na koncercie... a potem wszystko się tak dzwinie potoczyło. To chyba mniej więcej tyle.- powiedział.
-Tsaa...- zachichotałam.
Po chwili odszła pizza. Wszyscy zasiedliliśmy się na kanapie i zaczeliśmy oglądać komedię. Film szybko się skończył tak jak i ta pizza.
-To może pojedziemy do jakiegoś klubu moim nowym autkiem?-zapytałam cwanicko trzymając kluczyki w ręce od nowego "cacka".
-Jasne przecież to twoje urodziny.-powiedział Harry. Pozostali chłopcy i Lucy przytaknęli.
-Hola, hola ja nie mam prawajazdu.-zachichotałam.
-Haha cała Phoba, chce jechać a nie umie. Ok my z Harrym możemy być kierowcami.-oznajmił Lou
- Albo w sumie to zły pomysł, ponieważ nie będziemy mogli uczcić tego dnia. Może pojedizmy limuzyną?-zasugerował Harry.
-Ok ok to już do was należy haha.-zaśmiałam się.-Lucy oczywiście ty też jesteś zaproszona.
-Yhym.. tylko ja nie wiem czy będę mogła.. no wiesz.-wymigała się.
-Jasne.. to do jutra w szkole.-pożnegnałam się.
-Paa.-powiedziała po czym cmoknęła mnie w policzek.
-Hm.. to co idziemy?-zapytał zniecierpliwiony Zayn.
-Jasne.-powiedziałam wychodząc z domu.
Limuzyna czekała już pod domem. Zanim się zorienotowaliśmy juz byliśmy pod klubem. Tam o dziwo nie było dużego przepychu. Zamówiliśmy po drinku i usiadliśmy przy większym stoliku. Popijając napój, miałam dziwne uczucie. Jakby coś się we mnie gotowało. Nic nie przypuszczając piłam dalej. Gdy nagle nogi zrobiły swoje i szybko wybiegłam do toalety. Ledwo co zdązyłam. To było straszne uczucie. Dobrze, że za dwa dni idę do lekarza i wszystko się wyjaśmi. Przynajmniej mam taką nadzieję. Gdy podporzątkowałam się wyszłam z ubikacji i zasiadłam ponownie przy stole.
-Wszystko wporządku? Może odwiozę Cię do domu.-zasugerował Liam. Który jako jedyny był trzeźwy.
-Nie nie nie musicie sobie psóć wieczoru przezemnie ja po prostu muszę to odstawić.-powiedziała oddalając od siebie drinka.
-Chodź.-wziął mnie pod rękę i wyprowadził mnie z klubu . Udalismy się do samochodu stojacego na parkuingu. Otworzył mi drzwi ,posłałam mu jeden z moich uśmiechów.Ruszylismy do mojego domu w ciszy. Po paru minutach bylism,y pod moim domem.
-Wejdziesz?-zapytałam
-Nie., muszę jeszcze po chłopków jechac.
-A no tak to do zobaczenia.
Weszłam do domu nikogo nie było w domu. Poszłam na górę i położyłam się na moim łóżku z myslą że jutro muszę is do ginekologa na 11 zasnęłam.
*Następnego dnia godzina 10*
Obudziłam się dziwne że tak punktualnie. Wstałam , wyciągnęłam z szafy bieliznę i ubrania .Weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie cały bród. Wyszłam z kabiny ,ubrałam się i wysuszyłam włosy. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół wzięłam po drodze jabłko z kuchni i udałam się na przystanek autobusowy. Nie czekał długo podjechał duzy czerwony autobus kupiłam bilet i czekałam aż autobus zatrzymie się dla mnie na odpowiednim przystanku. Niepewnie szłam w kierunku ośrodka. Dziwne myśli przechdziy przeze mnie.Gdy dotarłam na miejsce, niecierpliwie czekałąm na swoją kolej. Ręce zaczęły mi się trząść, kropelka potu spływała mi po twarzy. Przez głośnik rzekazano moje imię. Weszłam do środka. Wcale to mnie nie uspokoiło. Usiadłam na swoje miejsce. Lekarz zrobił mi wszystkie potrzebne badania.
-Tak jak się spodziewałem....-przerwał.
-Co? Coś nie tak?-zapytałam.
-Pani jest wciąży.-oznajmił. Uczucie szczęścia przeszły przezemnie. Na samą myśl kąciki mych ust podnosiły się. Bardzo kochałam dzieci, nie myśląc o tym, że już wkrótkce mogęmieć własne.
-Dowidzenia.-odpowiedziałam biorąc z biurka, potrzebne formlaności i badania. Wyszłam z przychodni, po czymwezwałam taksówkę. Już po chwili byłam pod domem. Weszłam do domu, i usiadłam w salonie. Popijając wodę myślałam co będzie dajej, kogo to dziecko, jak o tym powiem cioci i ojcu dziecka. Przecież będę musiała mu powiedzieć, by to dziecko miało normalną rodzinę. Siedziałam tak do czasu, gdy pprzyszła ciocia.
-Hej Phob, i jak tam u lekarza?-zapytała optymistycznie.
-Heh jestem wciąży.-radośnie podzieliłam się tą informacją.
-To wspaniala.-oznajmiła.-A wiesz kto jest ojcem?-zapytała.
-Nie.-odpowiedziałam niemrawo.
-To będziesz musiała teraz zrobić odpowiednie badania.-powiedziała.
-Tak wiem.-rzekłam gdy w mięzyczasie ciocia głaskała mnie po głowie.- Idę do siebie.-powiedziałam.
Tak więc poszlam do siebie. Nie zdążyłam ledwo co właczyć laptopa, gdy ktoś weszedł nieproszony do mojego pokoju. Tak jak myślałam to byli chłopcy.
Tak jak myślałam to byli chłopcy. Co ja mam im powiedzec że kogo to dziecko?
-I jak tam u lekarza?-zapytał Liam gdy już rozgościli się w moim pokoju
-Emm.. no a więc jestem w ciąży z.. Jonem
-Ten dupek. -zaczął Hazza
-Nie martw się i tak to dziecko wychowam .-powiedziałam szczerze i się uśmiechnęłam
-Innego wyjścia nie ma .-podsumował Liam
-Będziemy wujakami.-skał Louis i zaczął przytulac się do mnie
-Dobra bo mnie udusisz Tomilson . -powiedziałam ledwo łapiąc oddech
-Przepraszam -rozluźnił uścisk ale i tak mnie przytulał
-Mógłbyś mnie puścic?-zapytałam
-Tak ale pod jednym warunkiem. -powiedział szczerząc się do mnie
-Słucham .
-Daj zobaczyc brzuch-zrobił słodkie oczka
-Przecierz to pierwszy miesiąc nic nie widac -podsumowałam
-Ale i tak chcę zobaczyc -puśił mnie i rozkazał położyc się na łóżku
-Serio?-zapytałam
-Tak odkryj bluzkę.-zrobiłam tak jak mi kazał . Przybliżył się do mojego brzucha . Ja nic nie widziałam po chwili nademna stała pozostała czwórka tępo gapiąc się na mój brzuch.
-I co zobaczyliście coś?-zapytałam ,oderwali wzrok od brzucha i spojrzeli wszyscy na mnie jednocześnie.
-Tak-powiedział uradowany Lou . -Już ci brzuch rośnie.-zakryłam brzuszek z powrotem bluzką i usiadłam na łóżku. Tomilson zaczął zmyślac chyba mu lepsze okulary kupię albo soczewki. I ponownie zaczął tańczyc swój taniec radości a po chwili dołączyła do niego reszta. Patrzyłam się na nich jak na warjatów. Jak patrzałam na toz góry to nie wiedziałam czy się smiać czy płakać.
-Z kim ja się zdaję?-wypowiedziałam sama do siebie.
-Z seksownymi, utalentowalnymi, hm... interesującymi, "normlanymi nastolatkami"- powiedział Harry.
-Tsaa.. coś ja tu normalnych to nie widzę. - oznajmiłam.
-Oj tam oj tam.-powiedział Niall.
-Co teraz będzie?-zapytał Liam.
-Hm... a co ma być. Wiem jedno, wychowamam to dziecko najlepiej jak mogę.-odpowiedziałam
-Wiedź, że mozesz na nas liczyć, bez względy na wszystko.-powiedział Zayn.
-Ok, ok dość już o mnie.-rzekłam trzymając się za brzuch.- Co tam u was?
-A u nas po staremu, ale będziemy wujkami.-zaśmiał się Harry.
-Noo ja nie wiem czy tylko wujkami.-powiedziałam pod nosem.
-Co?-wydukał Zayn.
-Nic, nic. Będę musiała zrobić odpowiednie badania i tak dalej.- wybrnęłam z tego, jakiś cudem.
-Jasne.-dodał Lou.
-To my się będziemy zbierać,damy Ci odpocząć.-powiedział Niall.
-To do zobaczenia.-pozegnałam się całując każdego z nich w policzek.
_______________________________________
Z góry przepraszam, za błędy, ale nie chciało mi się ich poprawiać :D
-Dziękuję . LUCY!-zawołałam a moim oczom ukazała się szatynka . -Lucy od prawej Louis . Harry, Zayn, Niall i Liam chłopcy to jest Lucy koleżanka z klasy . -uśmiechnęła się . Czyżby nie wiedziała kim oni są? Hah jedank tak nie było, przez chwilę nie mogła złapać oddechu. Po chwili przeraźliwy krzyk rozległ się po miekszakniu i okolicy.
Uspokuj się, i ładnie się przywitaj.-wyszeptałam.
-Spoko.-powiedziała szatynka. Po czym przywitała się z każdym po kolei. Wszyscy udaliśmy się do salonu. Ja od razu zamówiłam pizze max. Czekając na nią Lucy zabrała głos.
-Jak się poznaliście?-zapytała.
-Eh do długa historia... Liam opowiedz jej.-oznajmiłam, mimo wolnie przypatrując się chłopakowi.
-Jasne.. no to więc tak, za pierwszym razem spotkaliśmy się na koncercie... a potem wszystko się tak dzwinie potoczyło. To chyba mniej więcej tyle.- powiedział.
-Tsaa...- zachichotałam.
Po chwili odszła pizza. Wszyscy zasiedliliśmy się na kanapie i zaczeliśmy oglądać komedię. Film szybko się skończył tak jak i ta pizza.
-To może pojedziemy do jakiegoś klubu moim nowym autkiem?-zapytałam cwanicko trzymając kluczyki w ręce od nowego "cacka".
-Jasne przecież to twoje urodziny.-powiedział Harry. Pozostali chłopcy i Lucy przytaknęli.
-Hola, hola ja nie mam prawajazdu.-zachichotałam.
-Haha cała Phoba, chce jechać a nie umie. Ok my z Harrym możemy być kierowcami.-oznajmił Lou
- Albo w sumie to zły pomysł, ponieważ nie będziemy mogli uczcić tego dnia. Może pojedizmy limuzyną?-zasugerował Harry.
-Ok ok to już do was należy haha.-zaśmiałam się.-Lucy oczywiście ty też jesteś zaproszona.
-Yhym.. tylko ja nie wiem czy będę mogła.. no wiesz.-wymigała się.
-Jasne.. to do jutra w szkole.-pożnegnałam się.
-Paa.-powiedziała po czym cmoknęła mnie w policzek.
-Hm.. to co idziemy?-zapytał zniecierpliwiony Zayn.
-Jasne.-powiedziałam wychodząc z domu.
Limuzyna czekała już pod domem. Zanim się zorienotowaliśmy juz byliśmy pod klubem. Tam o dziwo nie było dużego przepychu. Zamówiliśmy po drinku i usiadliśmy przy większym stoliku. Popijając napój, miałam dziwne uczucie. Jakby coś się we mnie gotowało. Nic nie przypuszczając piłam dalej. Gdy nagle nogi zrobiły swoje i szybko wybiegłam do toalety. Ledwo co zdązyłam. To było straszne uczucie. Dobrze, że za dwa dni idę do lekarza i wszystko się wyjaśmi. Przynajmniej mam taką nadzieję. Gdy podporzątkowałam się wyszłam z ubikacji i zasiadłam ponownie przy stole.
-Wszystko wporządku? Może odwiozę Cię do domu.-zasugerował Liam. Który jako jedyny był trzeźwy.
-Nie nie nie musicie sobie psóć wieczoru przezemnie ja po prostu muszę to odstawić.-powiedziała oddalając od siebie drinka.
-Chodź.-wziął mnie pod rękę i wyprowadził mnie z klubu . Udalismy się do samochodu stojacego na parkuingu. Otworzył mi drzwi ,posłałam mu jeden z moich uśmiechów.Ruszylismy do mojego domu w ciszy. Po paru minutach bylism,y pod moim domem.
-Wejdziesz?-zapytałam
-Nie., muszę jeszcze po chłopków jechac.
-A no tak to do zobaczenia.
Weszłam do domu nikogo nie było w domu. Poszłam na górę i położyłam się na moim łóżku z myslą że jutro muszę is do ginekologa na 11 zasnęłam.
*Następnego dnia godzina 10*
Obudziłam się dziwne że tak punktualnie. Wstałam , wyciągnęłam z szafy bieliznę i ubrania .Weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie cały bród. Wyszłam z kabiny ,ubrałam się i wysuszyłam włosy. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół wzięłam po drodze jabłko z kuchni i udałam się na przystanek autobusowy. Nie czekał długo podjechał duzy czerwony autobus kupiłam bilet i czekałam aż autobus zatrzymie się dla mnie na odpowiednim przystanku. Niepewnie szłam w kierunku ośrodka. Dziwne myśli przechdziy przeze mnie.Gdy dotarłam na miejsce, niecierpliwie czekałąm na swoją kolej. Ręce zaczęły mi się trząść, kropelka potu spływała mi po twarzy. Przez głośnik rzekazano moje imię. Weszłam do środka. Wcale to mnie nie uspokoiło. Usiadłam na swoje miejsce. Lekarz zrobił mi wszystkie potrzebne badania.
-Tak jak się spodziewałem....-przerwał.
-Co? Coś nie tak?-zapytałam.
-Pani jest wciąży.-oznajmił. Uczucie szczęścia przeszły przezemnie. Na samą myśl kąciki mych ust podnosiły się. Bardzo kochałam dzieci, nie myśląc o tym, że już wkrótkce mogęmieć własne.
-Dowidzenia.-odpowiedziałam biorąc z biurka, potrzebne formlaności i badania. Wyszłam z przychodni, po czymwezwałam taksówkę. Już po chwili byłam pod domem. Weszłam do domu, i usiadłam w salonie. Popijając wodę myślałam co będzie dajej, kogo to dziecko, jak o tym powiem cioci i ojcu dziecka. Przecież będę musiała mu powiedzieć, by to dziecko miało normalną rodzinę. Siedziałam tak do czasu, gdy pprzyszła ciocia.
-Hej Phob, i jak tam u lekarza?-zapytała optymistycznie.
-Heh jestem wciąży.-radośnie podzieliłam się tą informacją.
-To wspaniala.-oznajmiła.-A wiesz kto jest ojcem?-zapytała.
-Nie.-odpowiedziałam niemrawo.
-To będziesz musiała teraz zrobić odpowiednie badania.-powiedziała.
-Tak wiem.-rzekłam gdy w mięzyczasie ciocia głaskała mnie po głowie.- Idę do siebie.-powiedziałam.
Tak więc poszlam do siebie. Nie zdążyłam ledwo co właczyć laptopa, gdy ktoś weszedł nieproszony do mojego pokoju. Tak jak myślałam to byli chłopcy.
Tak jak myślałam to byli chłopcy. Co ja mam im powiedzec że kogo to dziecko?
-I jak tam u lekarza?-zapytał Liam gdy już rozgościli się w moim pokoju
-Emm.. no a więc jestem w ciąży z.. Jonem
-Ten dupek. -zaczął Hazza
-Nie martw się i tak to dziecko wychowam .-powiedziałam szczerze i się uśmiechnęłam
-Innego wyjścia nie ma .-podsumował Liam
-Będziemy wujakami.-skał Louis i zaczął przytulac się do mnie
-Dobra bo mnie udusisz Tomilson . -powiedziałam ledwo łapiąc oddech
-Przepraszam -rozluźnił uścisk ale i tak mnie przytulał
-Mógłbyś mnie puścic?-zapytałam
-Tak ale pod jednym warunkiem. -powiedział szczerząc się do mnie
-Słucham .
-Daj zobaczyc brzuch-zrobił słodkie oczka
-Przecierz to pierwszy miesiąc nic nie widac -podsumowałam
-Ale i tak chcę zobaczyc -puśił mnie i rozkazał położyc się na łóżku
-Serio?-zapytałam
-Tak odkryj bluzkę.-zrobiłam tak jak mi kazał . Przybliżył się do mojego brzucha . Ja nic nie widziałam po chwili nademna stała pozostała czwórka tępo gapiąc się na mój brzuch.
-I co zobaczyliście coś?-zapytałam ,oderwali wzrok od brzucha i spojrzeli wszyscy na mnie jednocześnie.
-Tak-powiedział uradowany Lou . -Już ci brzuch rośnie.-zakryłam brzuszek z powrotem bluzką i usiadłam na łóżku. Tomilson zaczął zmyślac chyba mu lepsze okulary kupię albo soczewki. I ponownie zaczął tańczyc swój taniec radości a po chwili dołączyła do niego reszta. Patrzyłam się na nich jak na warjatów. Jak patrzałam na toz góry to nie wiedziałam czy się smiać czy płakać.
-Z kim ja się zdaję?-wypowiedziałam sama do siebie.
-Z seksownymi, utalentowalnymi, hm... interesującymi, "normlanymi nastolatkami"- powiedział Harry.
-Tsaa.. coś ja tu normalnych to nie widzę. - oznajmiłam.
-Oj tam oj tam.-powiedział Niall.
-Co teraz będzie?-zapytał Liam.
-Hm... a co ma być. Wiem jedno, wychowamam to dziecko najlepiej jak mogę.-odpowiedziałam
-Wiedź, że mozesz na nas liczyć, bez względy na wszystko.-powiedział Zayn.
-Ok, ok dość już o mnie.-rzekłam trzymając się za brzuch.- Co tam u was?
-A u nas po staremu, ale będziemy wujkami.-zaśmiał się Harry.
-Noo ja nie wiem czy tylko wujkami.-powiedziałam pod nosem.
-Co?-wydukał Zayn.
-Nic, nic. Będę musiała zrobić odpowiednie badania i tak dalej.- wybrnęłam z tego, jakiś cudem.
-Jasne.-dodał Lou.
-To my się będziemy zbierać,damy Ci odpocząć.-powiedział Niall.
-To do zobaczenia.-pozegnałam się całując każdego z nich w policzek.
_______________________________________
Z góry przepraszam, za błędy, ale nie chciało mi się ich poprawiać :D
piątek, 20 lipca 2012
Trzydziesty czwarty ♥
Hmm.. sala nr. 52 zaczęłam szukać pomieszczenia na mapce którą otrzymałam. Po 10 minutah błądzenia bez przyczyn po szkole znalazłam upragniona klasę no może nie aż tak upragnioną. Zapukałam do klasy i otwozyłam drzwi. Przy tablicy stał jakiś facio ok 35 lat. Nie grzeszył urodą .
-Dzień dobry. Czy to lekcja fizyki z panem Borne?-zapytałam
-Tak ty pewnie jesteś Pheob. -powiedział pokiwałam twierdząco głową.-Usiądź.-wskazał na ławkę obok jakiejś tapeciary. Aż mnie ciarki przeszły. Usiadłam na miejscu wcześniej wskazanym. Słuchałam tego gościa odniechcenia nie chciałam mniec już u niego na pieńku. Nagle źle się poczułam.
-Proszę pana mogę do łazienki?-zapytałam szybko nim mi odpowiedział już wybiegła z sali szukajac najbliższej łazienki. Szybko ja odnalazłam wbiegłam do niej i zaczęłam wymiotowac do muszli. Dziwenie się czułam . Przepłukałam wodą usta i ruszyłam z powrotem do klasy. Pan Borne nic mi nie powiedział na moje zachowanie na szczęście. Po 5 minutach siedzenia na tej nudnej fizyce nareszcie zabrzmiał upragniony dzwonek. Tak jeszcze przez 7 godzin tkwiłam w szkole . W końcu zabrzmiał upragniony ostatnio dzwonek niestety tego dnia. Jutro znów powtórka. Udałam się w stronę domu cioci.
-Jestem!.-zawołałam na cały dom, gdy już doszłam do niego. Nikogo nie było. Dziwne, podreptałam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w czarne dresu, luźną koszulkę, a włosy związałam w luźnego koka. Zeszłam na dół do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej jogurt truskawkowy. Z powrotem poszłam na górę, wyciągłam z plecaka zeszyt w którym miałam zadanie. Zaczęłam je odrabiać. Gdy nagle usłyzałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół, po schodach. Otworzyłam drzwi, a moim oczą ukazał się zespół One Direction. Przywitałam się z każdym po kolei. Po czym wpóściłam ich do środka. Zasiedliśmy się przed telewizorem i włączyliśmy jakiś tam film. Chłopcy bardzo śmiesznie się zachwowyali, tak się smiałam, że aż łzy napłynęły mi do oczy. Po chwili poczułam, że jakby coś mi się zwracało. Szybko pobiegłam do łazienki. Pochyliłam się nad muszlą i zwymiotowałam. Gdy problem ustał usłyszałam głos Liama który, przedostawał się przez drzwi.
-Wszystko gra ? -zapytał.
-Tak to tylko zatrucie.-oznajmiłam wychodząc z łazienki.
-Powinnaś iść do lekarza.-powiedział Harry.
-Wiem-powiedziałam przełykając ślinę.
-To na co ty czekasz, najelepiej teraz chodz, ja Cię zawiozę.-zaproponował Lou.
Tak jak zaproponował takz robiliśmy. Po 15 minutach byliśmy u w przychodzi. Chwilę cała rejestracja musiała potrwać, ale czekałam cierpliwie. Po chwil weszłam do gabinetu.
-Dzieńdobry.-przywitałam.
-Witam.-odpowiedział nieznajomy mi głos.
Oczywiście musiałam powiedzieć co mi dolego itd. Jednak lekarz nic nie wskórał. Kazał mi iść do ginekologa, a ja uważałam to za normalną rzecz. Wyszłam z gabinetu i z powrotem poszłam do recepcji. Wszystko załatwione. Do lekarza umówiłam się dopiero za 3 tygonie. Ooo prawie przed moimi urodzinami.-pomyślałam. Razem z Louisem udaliśmy się do domu.
*Następny dzień*
Obudziło mnie to hujostwo nazywanie nie inaczej jak budzik! Przetarłam oczy i spojrzałam na budzik 7.30. Oszzz ty spóźnie się do szkoły wstałam szybko z łóżka aż zakręciło mi się w głowie a przed oczyma miałam tylko czarne plamy. Przeszło mi wyciągnęłam z szafy byle jaki zestaw i pobiegłam do łazienki . Załatwiłam poranne czynności i wyszłam z łazieniki. Poszłam się spakować i zeszłam na dół. Spojrzałam na zegar 8.00 . Taa pięknie no ale jeśli już jestem spóźniona to nie będę się śpieszyć. Popatrzyłam jeszcze na datę oooo dziś są moje 18 urodzinki :D . Nie żebym się jakoś specjalnie cieszyła. Spakowałam śniadanie i udałam się w kierunku szkoły. Wolnym krokiem na pierwszej lekcji hm.. matematyka :/ No jakoś przeżyje . Spojrzałam na telefon 8.30 okej zostało 15 minut do dzwonka . Stanęłam przed salą i zapukałam . Weszłam wszystkie oczy zostały skierowane na moja osobę.
-Dzień dobry . Przepraszam za spóźnienie .
-Ehh.. siadaj ale i tam masz spóźnienie.-powiedział i usiadłam do wolnej ławki.
Lekcja na szczęście szybko się skończyła. Weszłam na korytarz . Zauważyłam pod schodami ładną dziewczynę siedziała skulona. Postanowiłam do niej podejść.
-Hej czemu sama tutaj siedzisz?-podniosła swój wzrok i ujrzałam jej czarne oczy wlampione we mnie. Uśmiechnęłam się.
-Nie jestem lubiana.-powiedziała
-Oj tam jestem Pheob. A ty?
-Na pewno chcesz się ze mną zadawać zniszczysz sobie reputację.-powiedziała smutna
-Nie obchodzi co myślą o mnie inni. A teraz powiedz jak się nazywasz.-posłałam jej ciepły uśmiech
-Lucy.-uśmiechnęła się miała naprawdę ładny uśmiech. Siedziałyśmy pod schodami okazało się że chodzi do tej lasy co ja. I jej nie zauważyłam ależ ja spostrzegawcza.Rozmawiałyśmy aż wpadłam na pomysł.
-Słuchaj a może wpadłabyś dziś do mnie mam urodziny i nie chcę siedzieć sama. -powiedziałam
-Em.. no mogę przyjść a i w ogóle wszystkiego najlepszego.
-Dzięki to po szkole od razu?
-Tak tylko wyśle do mamy sms'a że przyjdę później. -zadzwonił dzwonek. Ruszyłyśmy na lekcję . Szybko przeleciało mi jeszcze 5 godzin w szkole. Wyszłyśmy razem i udałyśmy się w kierunku domu mojej ciotki . Doszłyśmy szybko.
-Jestem!-zawołałam ciocia zeszła na dół- Ciociu to jest Lucy koleżanka ze szkoły.
-Dobrze . Miło mi ja muszę iść do pracy będę jutro i wszystkiego najlepszego i prezent dla ciebie stoi w garażu.-powiedziała pocałowała mnie w czoło i wyszła . Ja lekko oszołomiona pobiegłam do garażu a tam stało srebrne auto bez dachu <wow>
-Mam urojenia?-zapytałam Lucy która stała obok mnie uśmiechnięta
-Nie ja też tutaj widzę auto. Dobra chodźmy i zamknij tą buzię.-powiedziała i wbiła mi palce w żebra.
-Auu.-zawyłam- Boli. Chodź zjemy coś-oddałam jej tym samym aż się skrzywiła. Udałyśmy się w kierunku kuchni na talerzu była góra naleśników podałem je na 2 talerze i polałam syropem klonowym. Po 10 minutach zjadłyśmy i udałyśmy się przed telewizor wcześniej wkładając naczynia do zmywarki.Usiadłyśmy na kanapie i leciały "Pamiętniki z wakacji". Ktoś zadzwonił do drzwi. Nie chciało się mi stawać ale mus to mus.
-Dzień dobry. Czy to lekcja fizyki z panem Borne?-zapytałam
-Tak ty pewnie jesteś Pheob. -powiedział pokiwałam twierdząco głową.-Usiądź.-wskazał na ławkę obok jakiejś tapeciary. Aż mnie ciarki przeszły. Usiadłam na miejscu wcześniej wskazanym. Słuchałam tego gościa odniechcenia nie chciałam mniec już u niego na pieńku. Nagle źle się poczułam.
-Proszę pana mogę do łazienki?-zapytałam szybko nim mi odpowiedział już wybiegła z sali szukajac najbliższej łazienki. Szybko ja odnalazłam wbiegłam do niej i zaczęłam wymiotowac do muszli. Dziwenie się czułam . Przepłukałam wodą usta i ruszyłam z powrotem do klasy. Pan Borne nic mi nie powiedział na moje zachowanie na szczęście. Po 5 minutach siedzenia na tej nudnej fizyce nareszcie zabrzmiał upragniony dzwonek. Tak jeszcze przez 7 godzin tkwiłam w szkole . W końcu zabrzmiał upragniony ostatnio dzwonek niestety tego dnia. Jutro znów powtórka. Udałam się w stronę domu cioci.
-Jestem!.-zawołałam na cały dom, gdy już doszłam do niego. Nikogo nie było. Dziwne, podreptałam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w czarne dresu, luźną koszulkę, a włosy związałam w luźnego koka. Zeszłam na dół do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej jogurt truskawkowy. Z powrotem poszłam na górę, wyciągłam z plecaka zeszyt w którym miałam zadanie. Zaczęłam je odrabiać. Gdy nagle usłyzałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół, po schodach. Otworzyłam drzwi, a moim oczą ukazał się zespół One Direction. Przywitałam się z każdym po kolei. Po czym wpóściłam ich do środka. Zasiedliśmy się przed telewizorem i włączyliśmy jakiś tam film. Chłopcy bardzo śmiesznie się zachwowyali, tak się smiałam, że aż łzy napłynęły mi do oczy. Po chwili poczułam, że jakby coś mi się zwracało. Szybko pobiegłam do łazienki. Pochyliłam się nad muszlą i zwymiotowałam. Gdy problem ustał usłyszałam głos Liama który, przedostawał się przez drzwi.
-Wszystko gra ? -zapytał.
-Tak to tylko zatrucie.-oznajmiłam wychodząc z łazienki.
-Powinnaś iść do lekarza.-powiedział Harry.
-Wiem-powiedziałam przełykając ślinę.
-To na co ty czekasz, najelepiej teraz chodz, ja Cię zawiozę.-zaproponował Lou.
Tak jak zaproponował takz robiliśmy. Po 15 minutach byliśmy u w przychodzi. Chwilę cała rejestracja musiała potrwać, ale czekałam cierpliwie. Po chwil weszłam do gabinetu.
-Dzieńdobry.-przywitałam.
-Witam.-odpowiedział nieznajomy mi głos.
Oczywiście musiałam powiedzieć co mi dolego itd. Jednak lekarz nic nie wskórał. Kazał mi iść do ginekologa, a ja uważałam to za normalną rzecz. Wyszłam z gabinetu i z powrotem poszłam do recepcji. Wszystko załatwione. Do lekarza umówiłam się dopiero za 3 tygonie. Ooo prawie przed moimi urodzinami.-pomyślałam. Razem z Louisem udaliśmy się do domu.
*Następny dzień*
Obudziło mnie to hujostwo nazywanie nie inaczej jak budzik! Przetarłam oczy i spojrzałam na budzik 7.30. Oszzz ty spóźnie się do szkoły wstałam szybko z łóżka aż zakręciło mi się w głowie a przed oczyma miałam tylko czarne plamy. Przeszło mi wyciągnęłam z szafy byle jaki zestaw i pobiegłam do łazienki . Załatwiłam poranne czynności i wyszłam z łazieniki. Poszłam się spakować i zeszłam na dół. Spojrzałam na zegar 8.00 . Taa pięknie no ale jeśli już jestem spóźniona to nie będę się śpieszyć. Popatrzyłam jeszcze na datę oooo dziś są moje 18 urodzinki :D . Nie żebym się jakoś specjalnie cieszyła. Spakowałam śniadanie i udałam się w kierunku szkoły. Wolnym krokiem na pierwszej lekcji hm.. matematyka :/ No jakoś przeżyje . Spojrzałam na telefon 8.30 okej zostało 15 minut do dzwonka . Stanęłam przed salą i zapukałam . Weszłam wszystkie oczy zostały skierowane na moja osobę.
-Dzień dobry . Przepraszam za spóźnienie .
-Ehh.. siadaj ale i tam masz spóźnienie.-powiedział i usiadłam do wolnej ławki.
Lekcja na szczęście szybko się skończyła. Weszłam na korytarz . Zauważyłam pod schodami ładną dziewczynę siedziała skulona. Postanowiłam do niej podejść.
-Hej czemu sama tutaj siedzisz?-podniosła swój wzrok i ujrzałam jej czarne oczy wlampione we mnie. Uśmiechnęłam się.
-Nie jestem lubiana.-powiedziała
-Oj tam jestem Pheob. A ty?
-Na pewno chcesz się ze mną zadawać zniszczysz sobie reputację.-powiedziała smutna
-Nie obchodzi co myślą o mnie inni. A teraz powiedz jak się nazywasz.-posłałam jej ciepły uśmiech
-Lucy.-uśmiechnęła się miała naprawdę ładny uśmiech. Siedziałyśmy pod schodami okazało się że chodzi do tej lasy co ja. I jej nie zauważyłam ależ ja spostrzegawcza.Rozmawiałyśmy aż wpadłam na pomysł.
-Słuchaj a może wpadłabyś dziś do mnie mam urodziny i nie chcę siedzieć sama. -powiedziałam
-Em.. no mogę przyjść a i w ogóle wszystkiego najlepszego.
-Dzięki to po szkole od razu?
-Tak tylko wyśle do mamy sms'a że przyjdę później. -zadzwonił dzwonek. Ruszyłyśmy na lekcję . Szybko przeleciało mi jeszcze 5 godzin w szkole. Wyszłyśmy razem i udałyśmy się w kierunku domu mojej ciotki . Doszłyśmy szybko.
-Jestem!-zawołałam ciocia zeszła na dół- Ciociu to jest Lucy koleżanka ze szkoły.
-Dobrze . Miło mi ja muszę iść do pracy będę jutro i wszystkiego najlepszego i prezent dla ciebie stoi w garażu.-powiedziała pocałowała mnie w czoło i wyszła . Ja lekko oszołomiona pobiegłam do garażu a tam stało srebrne auto bez dachu <wow>
-Mam urojenia?-zapytałam Lucy która stała obok mnie uśmiechnięta
-Nie ja też tutaj widzę auto. Dobra chodźmy i zamknij tą buzię.-powiedziała i wbiła mi palce w żebra.
-Auu.-zawyłam- Boli. Chodź zjemy coś-oddałam jej tym samym aż się skrzywiła. Udałyśmy się w kierunku kuchni na talerzu była góra naleśników podałem je na 2 talerze i polałam syropem klonowym. Po 10 minutach zjadłyśmy i udałyśmy się przed telewizor wcześniej wkładając naczynia do zmywarki.Usiadłyśmy na kanapie i leciały "Pamiętniki z wakacji". Ktoś zadzwonił do drzwi. Nie chciało się mi stawać ale mus to mus.
czwartek, 19 lipca 2012
Trzydziesty trzeci ♥
*Godzinę później*
Wyjechaliśmy z domu czarnym autem oczywiście już spóźnieni dlatego też Lou który był kierowcą jechał jak szalony. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy za kulisy gdzie stylistki miały sie zając chłopcami. Usiadłam wygodnie na kanapie gdy podeszła do mnie jakaś kobieta.
-Phobe?-zapytała
-Tak to ja.-odpowiedziałam jej
-Chodź ze mną musimy cię przygotować.-powiedziała i wzięła mnie za rękę zrobiłam głupią minę. Nobo niby po co? Umalowała mnie i kazała się przebrać w szary t-shirt z błękitną kokardą. Niebieskie shorty, żakiet takiego samego koloru i szare buty . No nie powiem nie wyglądałam źle. Wyszłam z "gabinetu" i udałam się na korytarz gdzie czekali na mnie chłopcy.
-Woooow!-powiedzieli wszyscy zgodnie.
-Co?-zapytałam
-Super wyglądasz.-powiedział Harry
-Emm.. dzięki.-powiedziałam i się uśmiechnęłam. W końcu nadeszła a może nie w końcu godzina koncertu. Zaczęłam się stresować zaczął bolec mnie lekko brzuch strasznie się bałam. Miałam zaśpiewac z chłopcami tylko jedna piosenkę bo na więcej się nie zgodziłam.
Weszłam z chłopcami na scenę. Nie no kurwa ja tego nie zrobię-pomyślałam. Jednak było za późno. Niall opdał mi mikrofon do ręki. Zamknęłam oczy, nagle rozprzestrzeniła się melodia. To była ta piosenka. What Makes You Beautiful. Pierwszą wzrotke miałam ja zaśpiewać solo. Na szczęście Liam mi pomógł. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Miałam ochotę zrobić pawia. Ok jakoś wydusiłam z siebie too coś. Było to dziwne, miałam ochotę z tam tąd iść. Gdy patrzyłam przed siebie, widziałam tłum fanów które drą się w niebogłosy. Przeżyłam do końca tej piosenki i potem zeszłam za kulisy.Dziwne uczycie było tak jakby w moim brzuchu. Nie wiem czemu, ale coś zaprowadziło mnie do łazienki. To było przeczucie. Ledwo co tam weszłam i zwymiotowałam do muszli. Fee. Ok minęłam minuta za minutą, godzina za godziną. Prawie, gdy się otrzęsnęłam, chłopcy byli już po. Ja nie chciałam ich zamartwiać, więc o nim im nie mówiłam.
*Następnego dnia.
Dziś ciocia wracała do domu. Coś, źle to przeczuwałam. Ale ok, żyje się tylko raz. Dziwne uczucie leżało mi pod sercem. Gdy się pozbierałam poszłam dobudzić chłopców. Oni jednak już nie spali. Ogarnęliśmy trochę dom. Gdy nadeszło już popołudnie, ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam przekonana w 100% że to ona, i się nie myliłam. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Gdy ją zobaczyłam przypomniałam sobie, że muszę jej powiedzieć o tym co się stało przed tygodniem. To jeszcze nie teraz- pomyślałam. W międzyczasie przytuliłam ją aby się przywitać. ........... Chłopcy równie się z nią przywitali i wnieśli jej walizki do środka. Gadaliśmy tak i gadaliśmy. Parę godzin później chłopcy sobie poszli. Ja zrobiłam nam kawę. Czas jej o wszystkim powiedzieć-pomyślałam.
-Cioci ja muszę Ci coś powiedzieć.
-Coś się stało?-zapytała.
-Tak, i nie wiem czy Ci się to spodoba.-na chwile przerwałam w zamyśleniu.-No bo mnie... mnie. Jon no bo on mnie... zgwałcił. -powiedziałam cichym tonem.
Ona nic nie mówiła tylko mnie przytuliła, po chwili powiedziała,że wszystko będzie dobrze i żebym się nie martwiła. Przypomniała mi równie, że jutro mam znów spotkanie w nowej szkole. Po szczerej rozmowie ubrałam swe kapucie i poszłam do swojego pokoju. Znów to dziwne uczucie... coś jakby naciskało na mój brzuch. Szybko pobiegłam do łazienki i wyrzuciłam to wszystko z siebie do muszli. Gdy to uczucie już ustało, powiedziałam sama do siebie.
-No co jest?- ja nie wiem co się ze mną dzieje. Po chwili przeszła mnie myśl.-Ja mogę być w ciąży. Tego to ja nie przemyślałam. Dziwnie się czuła więc z ta myślą, położyłam się i zasnęłam.
*Następnego dnia.
Wstałam wcześnie rano, ponieważ miałam to spotkanie w nowej szkole. Ubrałam się w topa w pasku, jasne jeansy, tak zwane kujonki,botki a na szyję, zarzuciłam parę łańcuszków. Gdy tylko to uczyniłam wyszłam z domu. Udałam się w kierunku tej szkoły. Nie było to aż tak daleko jak mi się zdawało wyszłam z domu. Po kilu minutach byłam już w szkole. Zgłosiłam się jeszcze do sekretariatu po nr szafki, plan lekcji i mapkę szkoły. Szafka nr. 427 pierwsza lekcja - fizyka. Nie no czemu ja mam zawsze takiego pecha? Zabrzmiał dzwonek na lekcję.
Wyjechaliśmy z domu czarnym autem oczywiście już spóźnieni dlatego też Lou który był kierowcą jechał jak szalony. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy za kulisy gdzie stylistki miały sie zając chłopcami. Usiadłam wygodnie na kanapie gdy podeszła do mnie jakaś kobieta.
-Phobe?-zapytała
-Tak to ja.-odpowiedziałam jej
-Chodź ze mną musimy cię przygotować.-powiedziała i wzięła mnie za rękę zrobiłam głupią minę. Nobo niby po co? Umalowała mnie i kazała się przebrać w szary t-shirt z błękitną kokardą. Niebieskie shorty, żakiet takiego samego koloru i szare buty . No nie powiem nie wyglądałam źle. Wyszłam z "gabinetu" i udałam się na korytarz gdzie czekali na mnie chłopcy.
-Woooow!-powiedzieli wszyscy zgodnie.
-Co?-zapytałam
-Super wyglądasz.-powiedział Harry
-Emm.. dzięki.-powiedziałam i się uśmiechnęłam. W końcu nadeszła a może nie w końcu godzina koncertu. Zaczęłam się stresować zaczął bolec mnie lekko brzuch strasznie się bałam. Miałam zaśpiewac z chłopcami tylko jedna piosenkę bo na więcej się nie zgodziłam.
Weszłam z chłopcami na scenę. Nie no kurwa ja tego nie zrobię-pomyślałam. Jednak było za późno. Niall opdał mi mikrofon do ręki. Zamknęłam oczy, nagle rozprzestrzeniła się melodia. To była ta piosenka. What Makes You Beautiful. Pierwszą wzrotke miałam ja zaśpiewać solo. Na szczęście Liam mi pomógł. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Miałam ochotę zrobić pawia. Ok jakoś wydusiłam z siebie too coś. Było to dziwne, miałam ochotę z tam tąd iść. Gdy patrzyłam przed siebie, widziałam tłum fanów które drą się w niebogłosy. Przeżyłam do końca tej piosenki i potem zeszłam za kulisy.Dziwne uczycie było tak jakby w moim brzuchu. Nie wiem czemu, ale coś zaprowadziło mnie do łazienki. To było przeczucie. Ledwo co tam weszłam i zwymiotowałam do muszli. Fee. Ok minęłam minuta za minutą, godzina za godziną. Prawie, gdy się otrzęsnęłam, chłopcy byli już po. Ja nie chciałam ich zamartwiać, więc o nim im nie mówiłam.
*Następnego dnia.
Dziś ciocia wracała do domu. Coś, źle to przeczuwałam. Ale ok, żyje się tylko raz. Dziwne uczucie leżało mi pod sercem. Gdy się pozbierałam poszłam dobudzić chłopców. Oni jednak już nie spali. Ogarnęliśmy trochę dom. Gdy nadeszło już popołudnie, ktoś zadzwonił do drzwi. Byłam przekonana w 100% że to ona, i się nie myliłam. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Gdy ją zobaczyłam przypomniałam sobie, że muszę jej powiedzieć o tym co się stało przed tygodniem. To jeszcze nie teraz- pomyślałam. W międzyczasie przytuliłam ją aby się przywitać. ........... Chłopcy równie się z nią przywitali i wnieśli jej walizki do środka. Gadaliśmy tak i gadaliśmy. Parę godzin później chłopcy sobie poszli. Ja zrobiłam nam kawę. Czas jej o wszystkim powiedzieć-pomyślałam.
-Cioci ja muszę Ci coś powiedzieć.
-Coś się stało?-zapytała.
-Tak, i nie wiem czy Ci się to spodoba.-na chwile przerwałam w zamyśleniu.-No bo mnie... mnie. Jon no bo on mnie... zgwałcił. -powiedziałam cichym tonem.
Ona nic nie mówiła tylko mnie przytuliła, po chwili powiedziała,że wszystko będzie dobrze i żebym się nie martwiła. Przypomniała mi równie, że jutro mam znów spotkanie w nowej szkole. Po szczerej rozmowie ubrałam swe kapucie i poszłam do swojego pokoju. Znów to dziwne uczucie... coś jakby naciskało na mój brzuch. Szybko pobiegłam do łazienki i wyrzuciłam to wszystko z siebie do muszli. Gdy to uczucie już ustało, powiedziałam sama do siebie.
-No co jest?- ja nie wiem co się ze mną dzieje. Po chwili przeszła mnie myśl.-Ja mogę być w ciąży. Tego to ja nie przemyślałam. Dziwnie się czuła więc z ta myślą, położyłam się i zasnęłam.
*Następnego dnia.
Wstałam wcześnie rano, ponieważ miałam to spotkanie w nowej szkole. Ubrałam się w topa w pasku, jasne jeansy, tak zwane kujonki,botki a na szyję, zarzuciłam parę łańcuszków. Gdy tylko to uczyniłam wyszłam z domu. Udałam się w kierunku tej szkoły. Nie było to aż tak daleko jak mi się zdawało wyszłam z domu. Po kilu minutach byłam już w szkole. Zgłosiłam się jeszcze do sekretariatu po nr szafki, plan lekcji i mapkę szkoły. Szafka nr. 427 pierwsza lekcja - fizyka. Nie no czemu ja mam zawsze takiego pecha? Zabrzmiał dzwonek na lekcję.
środa, 18 lipca 2012
Trzydziesty drugi ♥
-Siadaj zrobiłem śniadanie.-powiedział i gestem ręki kazał mi usiąśc.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się do niego on odwzajemnił uśmiech.-Chłopcy juz przyszli?-zapytałam
-No przyszli przed chwilą zalani w trzy dupy. Leżą w salonie na kanapie a może raczej śpią. Nie zauważyłaś ich?
-Nie. Ja nie jestem zbytnio spostrzegawcza.-powiedziałam i udałam się do salonu. Musiałam zobaczyc jak chłopcy leżą czy może raczej śpią. Weszłam do salonu i od razu swój wzrok skierowałam na kanpę chłopcy spali i każdy coś mówił przez sen.
-Jeśśc!-Niall
-Kupię sobie kota.-Harry
-Zjadłbym marchewkę, tak taką pomarańczową.-Lou
-Muszę kupic żel do włosów.-Zayn. Wybuchłam niepochamowanym śmiechem ,a Liam za mną. Razem daliśmy chłopcą pospać i sami zajadaliśmy się pysznymi kanapkami:
-Co dziś robimy?-zapytałam.
-Hm.. no nie wiem. Ja muszę z chłopcami coś załatwić na mieście, ale spokojnie Harry z tobą zostanie.-poinformował mnie.
-Ok.-mruknełam.
Zjedliśmy śniadanie i razem pozmywalismy naczynia. Była godzina 12. Chłopcy już się zbudzili z niezłym kacem. Chłopcy byli prawie, że spóźnieni na spotknie, więc szybko się wyzbierali i poszli. Ja z Harry'm zostałam sama.
-To co porobimy?-zapytał.
-Hm.. ja idę wziąść prysznic.-oznjamiłam i udałam się do pokoju, po ręczniki. Po czym poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Póściłam gorącą wodę, byłam w błogim stanie. Krople wody spływały po mnie. Namydliłam się po czym umyłam włosy. Wyszłam spod prysznica. Super zapomniałam ciuchów na zmiane. Ale ze mnie matoł.-pomyślalam. Owinełam się w ręcznik i stanęłam przed lustrem, czesząc się.
-Harry, możessz mi przynieść ubrania, są w moim pokoju na fotelu.-krzyknęłam.
-Jasne.-oznajmił.
Zawinełam włosy w turban. Przekręcają kluczuk, umorziwiłam mu dostęp do łazienki. Loczeka pewnym krokiem i z uśmiecham na twarzy wszedł do niej.
-Proszę.
-Dziękuję.-powiedziałam całując go w policzek, uśmiechając się. On zsunął ramiączko, moje biustonosza z ramienia. Nasze usta się zetknęły w pocałunku. Zamruczałam śmiejąc się do niego. Nie dało się mu opszeć. W samej bieliźni i z turbanem ne głowie poszlismy do sypialni. Położyłam się na łóżko całując go namiętnie. On był taki uroczy. Chłopak zciągnął t-shirt, po czym ja rozpięłam mu rozporek od spodni, ściągając je. Byliśmy w samej bieliźnie.
-Brakowało mi Ciebie.-powiedział. Ja tylko znacząco się uśmiechnęłam. Jednym ruchem ręki zciągnął ze mnie bielizne, poczym ja pociągnęłam za jego bokserki. Całowaliśmy się coraz namiętniej. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, jego usta całowały mnie wookól szyji. On swoim członkiem wszedł we mnie. Był taki idealny. Zaczęłam pojękiwać, co bardziej go podniecało. Uwiesiłam się wookół jego szyji. On jeździł coraz szybciej, nie trajać siły. Musnęłam go w usta. Po kilku minutach on wyszedł. Ja ubrałam się w ubrania które były na fotelu. On ubrał te które były porozżucane na podłodze.
Zeszłam na dó do kuchnił i popatrzyłam na zegrar duża była 14.30. "Może czas zrobic obiad"pomyslałam.
-Harry co robimy na obiad?!-zawołałam wychylajac swoja głowę przez drzwi kuchenne .
-Nie wiem!-zawoła
-Dzięki za pomoc.-powiedziałam te słowa tak jakby do siebie. Postanowiłam zrobic spaghetti. Wyciągłam potrzebne składniki i zaczęłam przygotowywac posiłek. Po paru minutach w kuchni pojawił sie Hazza.
-To co przygotowujesz moje kochanie?-zapytał i się uśmiechnał cwaniacko.
-Nie kochanuj mi tutaj. Nakryj do stołu jakbys był łaskaw.
-Tak jest!-zasalutował jak żołnierz . Uśmiechnęłam się. Po 15 minutach zasiedziliśmy do stołu i zaczęłliśmy jeśc przygotowany wcześniej posiłek przez mnie.Nagle do domu wparowali jak burza chłopcy.
-To juz dziś! To już dziś!-skakał po całym domu Lou i śpiewał na okrągło te słowa.
-Co jest dziś?-zapytałam
-Koncert.-powiedział Liam spokojny. Nadal jadłam a chłopcy poszli sobie naszykowac.
-Przecierz mieliście juz duzo koncertów co jest w tym takiego wspanaiałego?-zapytałam i włożyłam do ust zawartośc widelca.
-No ale dziś z nami występujesz.-wyplułam wszystko co miałam w buzi. Dobrze ze przede mną nikt nie siedział.
-Co?!Nie ma mowy ja nigdzie nie występuje .-powedziałam stanowczo.
-Dałaś słowo.-powiedział oburzony Louis
-Ehhh.. ale ja mam straszną tremę.-oznajmiłam
-Dasz radę koncert zaczyna się o 19 a jest 15. To za niedługo musimy się zbierać musimy tam być na 16.-powiedział Liam i zaczął jeść.
PS: Nie zabijajcie nas za tą fabułę. Po prostu jest to tak jakby potrzebne w dalszej części. Buziaki xx
-Dzięki.-uśmiechnęłam się do niego on odwzajemnił uśmiech.-Chłopcy juz przyszli?-zapytałam
-No przyszli przed chwilą zalani w trzy dupy. Leżą w salonie na kanapie a może raczej śpią. Nie zauważyłaś ich?
-Nie. Ja nie jestem zbytnio spostrzegawcza.-powiedziałam i udałam się do salonu. Musiałam zobaczyc jak chłopcy leżą czy może raczej śpią. Weszłam do salonu i od razu swój wzrok skierowałam na kanpę chłopcy spali i każdy coś mówił przez sen.
-Jeśśc!-Niall
-Kupię sobie kota.-Harry
-Zjadłbym marchewkę, tak taką pomarańczową.-Lou
-Muszę kupic żel do włosów.-Zayn. Wybuchłam niepochamowanym śmiechem ,a Liam za mną. Razem daliśmy chłopcą pospać i sami zajadaliśmy się pysznymi kanapkami:
-Co dziś robimy?-zapytałam.
-Hm.. no nie wiem. Ja muszę z chłopcami coś załatwić na mieście, ale spokojnie Harry z tobą zostanie.-poinformował mnie.
-Ok.-mruknełam.
Zjedliśmy śniadanie i razem pozmywalismy naczynia. Była godzina 12. Chłopcy już się zbudzili z niezłym kacem. Chłopcy byli prawie, że spóźnieni na spotknie, więc szybko się wyzbierali i poszli. Ja z Harry'm zostałam sama.
-To co porobimy?-zapytał.
-Hm.. ja idę wziąść prysznic.-oznjamiłam i udałam się do pokoju, po ręczniki. Po czym poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Póściłam gorącą wodę, byłam w błogim stanie. Krople wody spływały po mnie. Namydliłam się po czym umyłam włosy. Wyszłam spod prysznica. Super zapomniałam ciuchów na zmiane. Ale ze mnie matoł.-pomyślalam. Owinełam się w ręcznik i stanęłam przed lustrem, czesząc się.
-Harry, możessz mi przynieść ubrania, są w moim pokoju na fotelu.-krzyknęłam.
-Jasne.-oznajmił.
Zawinełam włosy w turban. Przekręcają kluczuk, umorziwiłam mu dostęp do łazienki. Loczeka pewnym krokiem i z uśmiecham na twarzy wszedł do niej.
-Proszę.
-Dziękuję.-powiedziałam całując go w policzek, uśmiechając się. On zsunął ramiączko, moje biustonosza z ramienia. Nasze usta się zetknęły w pocałunku. Zamruczałam śmiejąc się do niego. Nie dało się mu opszeć. W samej bieliźni i z turbanem ne głowie poszlismy do sypialni. Położyłam się na łóżko całując go namiętnie. On był taki uroczy. Chłopak zciągnął t-shirt, po czym ja rozpięłam mu rozporek od spodni, ściągając je. Byliśmy w samej bieliźnie.
-Brakowało mi Ciebie.-powiedział. Ja tylko znacząco się uśmiechnęłam. Jednym ruchem ręki zciągnął ze mnie bielizne, poczym ja pociągnęłam za jego bokserki. Całowaliśmy się coraz namiętniej. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, jego usta całowały mnie wookól szyji. On swoim członkiem wszedł we mnie. Był taki idealny. Zaczęłam pojękiwać, co bardziej go podniecało. Uwiesiłam się wookół jego szyji. On jeździł coraz szybciej, nie trajać siły. Musnęłam go w usta. Po kilku minutach on wyszedł. Ja ubrałam się w ubrania które były na fotelu. On ubrał te które były porozżucane na podłodze.
Zeszłam na dó do kuchnił i popatrzyłam na zegrar duża była 14.30. "Może czas zrobic obiad"pomyslałam.
-Harry co robimy na obiad?!-zawołałam wychylajac swoja głowę przez drzwi kuchenne .
-Nie wiem!-zawoła
-Dzięki za pomoc.-powiedziałam te słowa tak jakby do siebie. Postanowiłam zrobic spaghetti. Wyciągłam potrzebne składniki i zaczęłam przygotowywac posiłek. Po paru minutach w kuchni pojawił sie Hazza.
-To co przygotowujesz moje kochanie?-zapytał i się uśmiechnał cwaniacko.
-Nie kochanuj mi tutaj. Nakryj do stołu jakbys był łaskaw.
-Tak jest!-zasalutował jak żołnierz . Uśmiechnęłam się. Po 15 minutach zasiedziliśmy do stołu i zaczęłliśmy jeśc przygotowany wcześniej posiłek przez mnie.Nagle do domu wparowali jak burza chłopcy.
-To juz dziś! To już dziś!-skakał po całym domu Lou i śpiewał na okrągło te słowa.
-Co jest dziś?-zapytałam
-Koncert.-powiedział Liam spokojny. Nadal jadłam a chłopcy poszli sobie naszykowac.
-Przecierz mieliście juz duzo koncertów co jest w tym takiego wspanaiałego?-zapytałam i włożyłam do ust zawartośc widelca.
-No ale dziś z nami występujesz.-wyplułam wszystko co miałam w buzi. Dobrze ze przede mną nikt nie siedział.
-Co?!Nie ma mowy ja nigdzie nie występuje .-powedziałam stanowczo.
-Dałaś słowo.-powiedział oburzony Louis
-Ehhh.. ale ja mam straszną tremę.-oznajmiłam
-Dasz radę koncert zaczyna się o 19 a jest 15. To za niedługo musimy się zbierać musimy tam być na 16.-powiedział Liam i zaczął jeść.
PS: Nie zabijajcie nas za tą fabułę. Po prostu jest to tak jakby potrzebne w dalszej części. Buziaki xx
wtorek, 17 lipca 2012
Trzydziesty pierwszy ♥
Z każdym dniem coraz bardziej stresowałam się przed naszym wspólnym występem.
-Czy ja naprawdę muszę to robić?-zapytałam.
-Ale co?-zapytał Zayn.
-No występować z wami.-odpowiedziałam.
-Tak a masz coś innego w zanadrzu?-zapytał Lou.
-Nie.-odpowiedziałam.
-Heh zapowiada się świetny występ.-oznajmił Niall
-Ale ja nie chce.-tupłam nogą tak jak mała rozkapryszona dziewczynka musiało to komicznie wyglądac bo chłopcy zaczełli się śmiac.
-Ojj musisz.-powiedział NIall i pocałował mnie w policzek
-Wiecie że ja mam straszna tremę?!-wykrzyczałam
-No to się je pozbędziesz.-oznajmił Zayn
-Wiecie co Foch!-powiedziałam i udałam się do mojego pokoju. Usiadłam na parapecie i patrzyłam na Londyn. Piękne miasto. Siedziałam tak godzinę może dwie. Chłopcy dziś także zostają u mnie na noc. Zesszłam na dół ,ponieważ zachciało się mi jeśc. Weszłam do kuchni a tam stał talerz z górą naleśników . Na samej górze był napisz polewą czekoladową. Podeszłam do talerza i przeczytałam "dasz sobie radę". Ojej jakie to słodkie . Gdy się tak wpatrywałąm w naleśniki do kuchni wszedł każdy z 1D. Od razu sie do każdego przytuliłam.
-No co się tak przytulasz zjedz. -powiedział Liam i uśmiechnął sie do mnie .
-Nie mam serca tego zjeśc.-powiedziałam
-Lepiej zjedz bo wystygnie to do siebie Niall. -oznajmił Zayn na co Niall strzelił udawanego focha. Zaczęlismy się wszyscy śmiac. Wzięłam z półki 6 talerzy i na każdego nich dałam po 2 naleśniki. Położyłam je na stół.
-No chyba nie myśleliscie ze zjem to sama. Siadajcie.-powiedziałam i usiadłam do stołu . Po chwili dołączyli się do mnie Liam, Zayn., Harry, Lou i Niall. Zaczęłliśmy jeśc w ciszy co jest niespotykane , naleśniki bardzo mi smakowały.
-No dobra mówcie kto je robił?-zapytałam
-Harry-powiedziałam czwórka z nich i pokazali na niego palcem.Wstałam z krzesła i do niego podeszłam. Dałam mu buziaka w policzek na co się uśmiechnął.
-Są naprawdę dobre.-oznajmiłam oblizując usta.
Zjadłam i poszłam na telewizor. Tak szybko zleciał mi cały dzień. Późnym wieczorem poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Blask księżyca nie dawał mi zasnąć. Ktoś zapukał do drzwi od mojego pokoju. Jak się można domyśleć to byli chłopcy.
-Chcemy Ci powiedzieć, że idziemy do klubu. Idziesz z nami?-zapytał Zayn.
-Nie, jeśli chcecie idźcie sami. Ja nie mam dziś nastroju.
-Ok. Liam, też zostaje. To miłych snów.-powiedział Louis.
-Paa,miłej zabawy.-oznajmiłam. Zakryłam głowę poduszką, by móc szybciej zasnąć. Jednak dalej nie mogłam. Blask bił mi prosto w oczy. Nie wytrzymałam tego i zeszłam na dół do salonu pooglądąć telewizję. Usiadłam na kanapie, po chwili poczułam kogoś delikatny dotyk na karku. Odwróciłam się by móc zobaczyć jego twarz. To był Liam. Z uśmiechem na twarzy pokazałam mu by usiadł obok. On tak zrobił. Gapiliśmy się w siebie nawzajem. Nie wiem co w nim takiego było, ale miał to coś. Kurde czemu ja taka jestem, po prostu puszczalska. Mam ochotę się z nim kochać, ale to nie ma senscu robiąc to po raz kolejny z piątku przyjaciół. Jednak nie postąpiłam z głosem sumienia. Przysunęłam się bliżej niego, całując jego miekkie usta. Gdy się ogarnęłam co ja wyrabiam odsunęłam się. On jednak chciał tego co ja w głębi duszy chciałam. Nasz całus zamienił się w namiętny pocałunek. Liam był taki delikatny. Ściągaliśmy z siebie ubrania, jednym ruchem... Zrobiłam to znowu.
Następnego dnia.
Obudziłam się na kanapie, otulona kocem. Liam najwidoczniej się już zbudził. Poszłam na górę do swojego pokoju wzięłam z szafy niebieskie spodnie i szarą bluzę z myszką miki i udałam się do łazienki. Rozebrałam się i weszłam szybko pod prysznic. Po 10 minutach wyszłam i ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki i poszłam do sypialni odłożyć swoją piżamę. Zeszłam na dół do kuchni a przy stole siedział Liam .
-Czy ja naprawdę muszę to robić?-zapytałam.
-Ale co?-zapytał Zayn.
-No występować z wami.-odpowiedziałam.
-Tak a masz coś innego w zanadrzu?-zapytał Lou.
-Nie.-odpowiedziałam.
-Heh zapowiada się świetny występ.-oznajmił Niall
-Ale ja nie chce.-tupłam nogą tak jak mała rozkapryszona dziewczynka musiało to komicznie wyglądac bo chłopcy zaczełli się śmiac.
-Ojj musisz.-powiedział NIall i pocałował mnie w policzek
-Wiecie że ja mam straszna tremę?!-wykrzyczałam
-No to się je pozbędziesz.-oznajmił Zayn
-Wiecie co Foch!-powiedziałam i udałam się do mojego pokoju. Usiadłam na parapecie i patrzyłam na Londyn. Piękne miasto. Siedziałam tak godzinę może dwie. Chłopcy dziś także zostają u mnie na noc. Zesszłam na dół ,ponieważ zachciało się mi jeśc. Weszłam do kuchni a tam stał talerz z górą naleśników . Na samej górze był napisz polewą czekoladową. Podeszłam do talerza i przeczytałam "dasz sobie radę". Ojej jakie to słodkie . Gdy się tak wpatrywałąm w naleśniki do kuchni wszedł każdy z 1D. Od razu sie do każdego przytuliłam.
-No co się tak przytulasz zjedz. -powiedział Liam i uśmiechnął sie do mnie .
-Nie mam serca tego zjeśc.-powiedziałam
-Lepiej zjedz bo wystygnie to do siebie Niall. -oznajmił Zayn na co Niall strzelił udawanego focha. Zaczęlismy się wszyscy śmiac. Wzięłam z półki 6 talerzy i na każdego nich dałam po 2 naleśniki. Położyłam je na stół.
-No chyba nie myśleliscie ze zjem to sama. Siadajcie.-powiedziałam i usiadłam do stołu . Po chwili dołączyli się do mnie Liam, Zayn., Harry, Lou i Niall. Zaczęłliśmy jeśc w ciszy co jest niespotykane , naleśniki bardzo mi smakowały.
-No dobra mówcie kto je robił?-zapytałam
-Harry-powiedziałam czwórka z nich i pokazali na niego palcem.Wstałam z krzesła i do niego podeszłam. Dałam mu buziaka w policzek na co się uśmiechnął.
-Są naprawdę dobre.-oznajmiłam oblizując usta.
Zjadłam i poszłam na telewizor. Tak szybko zleciał mi cały dzień. Późnym wieczorem poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Blask księżyca nie dawał mi zasnąć. Ktoś zapukał do drzwi od mojego pokoju. Jak się można domyśleć to byli chłopcy.
-Chcemy Ci powiedzieć, że idziemy do klubu. Idziesz z nami?-zapytał Zayn.
-Nie, jeśli chcecie idźcie sami. Ja nie mam dziś nastroju.
-Ok. Liam, też zostaje. To miłych snów.-powiedział Louis.
-Paa,miłej zabawy.-oznajmiłam. Zakryłam głowę poduszką, by móc szybciej zasnąć. Jednak dalej nie mogłam. Blask bił mi prosto w oczy. Nie wytrzymałam tego i zeszłam na dół do salonu pooglądąć telewizję. Usiadłam na kanapie, po chwili poczułam kogoś delikatny dotyk na karku. Odwróciłam się by móc zobaczyć jego twarz. To był Liam. Z uśmiechem na twarzy pokazałam mu by usiadł obok. On tak zrobił. Gapiliśmy się w siebie nawzajem. Nie wiem co w nim takiego było, ale miał to coś. Kurde czemu ja taka jestem, po prostu puszczalska. Mam ochotę się z nim kochać, ale to nie ma senscu robiąc to po raz kolejny z piątku przyjaciół. Jednak nie postąpiłam z głosem sumienia. Przysunęłam się bliżej niego, całując jego miekkie usta. Gdy się ogarnęłam co ja wyrabiam odsunęłam się. On jednak chciał tego co ja w głębi duszy chciałam. Nasz całus zamienił się w namiętny pocałunek. Liam był taki delikatny. Ściągaliśmy z siebie ubrania, jednym ruchem... Zrobiłam to znowu.
Następnego dnia.
Obudziłam się na kanapie, otulona kocem. Liam najwidoczniej się już zbudził. Poszłam na górę do swojego pokoju wzięłam z szafy niebieskie spodnie i szarą bluzę z myszką miki i udałam się do łazienki. Rozebrałam się i weszłam szybko pod prysznic. Po 10 minutach wyszłam i ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki i poszłam do sypialni odłożyć swoją piżamę. Zeszłam na dół do kuchni a przy stole siedział Liam .
poniedziałek, 16 lipca 2012
Trzydziesty ♥
Chłopcy poszli pozałatwiać swoje sprawy. Wreszcie miałam czas dla siebie. Leżałam na sofie w salonie i przeskakiwałam po kanałach. Dochodziła godzina 21, postanowiłam iść pod prysznic. Tak więc zrobiłam. Rozebrałam się po weszłam pod strumieni ciepłej wody. Gdy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka od drzwi. No szlag.-pomyślałam. Szybko wyszłam z kabiny, owinęłam się w najdłuższy ręcznik jaki znalazłam. Miałam go nad kolano. Szybko zbiegłam po schodach i podeszłam do drzwi. Otwierając je wystawiłam poza drzwi tylko głowę, by nie widać było mojego odzienia. Przed progiem stało 5 chłopaków. Chyba się zawstydzili, gdy mnie zobaczyli. Gestem ręki zaprosiłam ich do środka.
-Jak ty dziecko wyglądasz.-zaśmiał się Louis, przejeżdżając gładkim ruchem ręki po moich pośladkach.
-Mi się podoba.-uśmiechnął się Harry.
-Spadaj ode mnie. Już idę się przebrać, a wy róbcie co chcecie.-powiedziałam, po czym poszłam w kierunku schodów. Nagle usłyszałam za sobą ich kroki.
-A wy gdzie.-zapytałam odwracając się.
-No idziemy za tobą, przecież powiedziałaś, że możemy robić co chcemy.-powiedział Zayn.
-Zboczuchy, złazić na dół.-oznajmiłam zamykając się w łazience. Przebrałam się i zeszłam na dół chłopcy byli w kuchni, dosiadłam się do stołu. I wzięłam jedną z kanapek.
-Zayn, Phobe musi Ci coś powiedzieć.-oznajmił Liam.
-Słucham Cię.-powiedział minutach. Ja skierowałam swój wzrok na niego a on na mnie.
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć, Liam wyręcz mnie proszę.-oznajmiłam.
-To długa historia... Byliśmy w klubie, Phobe spotkałam Jon'a. Ten dosypał jej coś do piwa, po czym zgwałcił ją.-powiedział wahając się. Chłopak od razu posmutniał. Wybiegł z mieszkania, nie mówiąc ani słowa. Ja wyszłam za nim. Zayn siedział na ławeczce pod domem.
-Ej co jest?-zapytałam.
-To moja wina.-oznajmił szlochając.Łzy zalały jego ciemne oczy.
-Nie, to tylko i wyłącznie moja wina, jestem idiotką.-rzekłam posmutniałym głosem.
-Nie mów tak.-powiedział tuląc się do mnie.-Co teraz będzie?
-Czas pokaże.-oznajmiłam, po czym poszliśmy z powrotem do domu. Weszliśmy do środka. Chłopcy ponownie u mnie nocowali co mnie bardzo cieszyło. Chłopcy mieli do dyspozycji dwa pokoje. Jeden z nich zajęli Harry i Louis, ponieważ oznajmili, że to ich miesiąc miodowy. A drugi ten większy Zayn, Liam i Niall. Poszłam spać, gdyż było już po północy. Szybko zasnęłam. Obudziłam się z krzykiem a w dodatku cała spocona. Spojrzałam na zegarek byłam 3 nad ranem. Wszyscy wparowali do mojego pokoju. Łzy płynęły mi z oczy.
-Co się stało?-zapytał Zayn.
-To nic takiego, tylko miałam zły sen.-powiedziałam nadal szlochając.
-Co to było?-zapytał Niall.
-Jon, śnił mi się Jon.-powiedziałam kiwając dziwnie głową.
-A ha... to wszystko jasne.-powiedział Lou.
-One się ode mnie nigdy nie odczepi?-zapytałam płacząc.
-Debil.-powiedział Harry.
-Zawsze jest nadzieja.-pocieszył mnie Liam.
-Debil.-powtórzył Harold.
-Ok idź spać. Dobranoc.- powiedział Zayn całując mnie w czoło.
-Pa.-pożegnał się Lou. Niall wychodził z pokoju jako ostatni. Podeszłam do niego i przytrzymałam go za rękę.
-Czekaj.-powiedziałam szeptem.
-Co się stało?-zapytał.
-Boję się sama spać.-oznajmiłam.
-Ok. To będę nad tobą czuwał.-rzekł.
-I to mi się podoba.-powiedziałam z uśmiechem, w między czasie blondyn zamknął drzwi.
-Połóż się obok mnie.-oznajmiłam wskazując na wole miejsce obok mnie. Siedzieliśmy na łóżku i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Jakie on ma słodkie niebiesko oczy.-pomyślałam.
-Możesz zgasić światło? Proszę.- oznajmiłam.
-Oczywiście.-powiedział.
Leżeliśmy razem, nadal wpatrzeni w siebie. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zakryłam cała swoją twarz pod kołdrą. Było ciemno i nic nie widziałam. Nie miałam pojęcia równie, że Niall zrobi tak samo. Odwróciłam twarz w jego stronę. Poczułam jego ciepły oddech, co zdradziło mi, że on równie jest pod kołdrą. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Czule pocałował mnie. Od razu, zaczaiłam o co mu może chodzić. Podeszłam pewniej do tej sprawy niż on. Nasze całusy przerodziły się w bardziej namiętne. Leżeliśmy na sobie. Blondyn, całował mnie wokół szyi. Nie mogłam się oprzeć. Pokusa była silniejsza ode mnie. Coś było chyba ze mną nie tak, ale zrobiłam to znowu. Leżałam naga na niebieskookim. Całowaliśmy się coraz namiętniej. Ściągnęłam jego bokserki, jednym ruchem ręki. Niall wszedł we mnie. Robił to tak starannie i tak dobrze. Był niesamowity. Próbowałam nie jęczeć zbyt głośno, ale to było silniejsze ode mnie. Po chwili ustaliśmy. Nie chcieliśmy, aby ktoś coś podejrzewał. Razem odpłynęliśmy w głęboki sen.
Następnego dnia.
Obudziłam się, już Nialla obok mnie nie było. Nie wieżę, znów to zrobiłam. Ale ze mnie matoł.-pomyślałam. Z tą świadomością zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie po turecku. Chłopcy oglądali poranne fakty. Co mnie troszkę zdziwiło. Wzięłam do ręki kubek ciepłego kakao, który zrobił mi Harry.
-Jak ty dziecko wyglądasz.-zaśmiał się Louis, przejeżdżając gładkim ruchem ręki po moich pośladkach.
-Mi się podoba.-uśmiechnął się Harry.
-Spadaj ode mnie. Już idę się przebrać, a wy róbcie co chcecie.-powiedziałam, po czym poszłam w kierunku schodów. Nagle usłyszałam za sobą ich kroki.
-A wy gdzie.-zapytałam odwracając się.
-No idziemy za tobą, przecież powiedziałaś, że możemy robić co chcemy.-powiedział Zayn.
-Zboczuchy, złazić na dół.-oznajmiłam zamykając się w łazience. Przebrałam się i zeszłam na dół chłopcy byli w kuchni, dosiadłam się do stołu. I wzięłam jedną z kanapek.
-Zayn, Phobe musi Ci coś powiedzieć.-oznajmił Liam.
-Słucham Cię.-powiedział minutach. Ja skierowałam swój wzrok na niego a on na mnie.
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć, Liam wyręcz mnie proszę.-oznajmiłam.
-To długa historia... Byliśmy w klubie, Phobe spotkałam Jon'a. Ten dosypał jej coś do piwa, po czym zgwałcił ją.-powiedział wahając się. Chłopak od razu posmutniał. Wybiegł z mieszkania, nie mówiąc ani słowa. Ja wyszłam za nim. Zayn siedział na ławeczce pod domem.
-Ej co jest?-zapytałam.
-To moja wina.-oznajmił szlochając.Łzy zalały jego ciemne oczy.
-Nie, to tylko i wyłącznie moja wina, jestem idiotką.-rzekłam posmutniałym głosem.
-Nie mów tak.-powiedział tuląc się do mnie.-Co teraz będzie?
-Czas pokaże.-oznajmiłam, po czym poszliśmy z powrotem do domu. Weszliśmy do środka. Chłopcy ponownie u mnie nocowali co mnie bardzo cieszyło. Chłopcy mieli do dyspozycji dwa pokoje. Jeden z nich zajęli Harry i Louis, ponieważ oznajmili, że to ich miesiąc miodowy. A drugi ten większy Zayn, Liam i Niall. Poszłam spać, gdyż było już po północy. Szybko zasnęłam. Obudziłam się z krzykiem a w dodatku cała spocona. Spojrzałam na zegarek byłam 3 nad ranem. Wszyscy wparowali do mojego pokoju. Łzy płynęły mi z oczy.
-Co się stało?-zapytał Zayn.
-To nic takiego, tylko miałam zły sen.-powiedziałam nadal szlochając.
-Co to było?-zapytał Niall.
-Jon, śnił mi się Jon.-powiedziałam kiwając dziwnie głową.
-A ha... to wszystko jasne.-powiedział Lou.
-One się ode mnie nigdy nie odczepi?-zapytałam płacząc.
-Debil.-powiedział Harry.
-Zawsze jest nadzieja.-pocieszył mnie Liam.
-Debil.-powtórzył Harold.
-Ok idź spać. Dobranoc.- powiedział Zayn całując mnie w czoło.
-Pa.-pożegnał się Lou. Niall wychodził z pokoju jako ostatni. Podeszłam do niego i przytrzymałam go za rękę.
-Czekaj.-powiedziałam szeptem.
-Co się stało?-zapytał.
-Boję się sama spać.-oznajmiłam.
-Ok. To będę nad tobą czuwał.-rzekł.
-I to mi się podoba.-powiedziałam z uśmiechem, w między czasie blondyn zamknął drzwi.
-Połóż się obok mnie.-oznajmiłam wskazując na wole miejsce obok mnie. Siedzieliśmy na łóżku i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Jakie on ma słodkie niebiesko oczy.-pomyślałam.
-Możesz zgasić światło? Proszę.- oznajmiłam.
-Oczywiście.-powiedział.
Leżeliśmy razem, nadal wpatrzeni w siebie. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zakryłam cała swoją twarz pod kołdrą. Było ciemno i nic nie widziałam. Nie miałam pojęcia równie, że Niall zrobi tak samo. Odwróciłam twarz w jego stronę. Poczułam jego ciepły oddech, co zdradziło mi, że on równie jest pod kołdrą. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Czule pocałował mnie. Od razu, zaczaiłam o co mu może chodzić. Podeszłam pewniej do tej sprawy niż on. Nasze całusy przerodziły się w bardziej namiętne. Leżeliśmy na sobie. Blondyn, całował mnie wokół szyi. Nie mogłam się oprzeć. Pokusa była silniejsza ode mnie. Coś było chyba ze mną nie tak, ale zrobiłam to znowu. Leżałam naga na niebieskookim. Całowaliśmy się coraz namiętniej. Ściągnęłam jego bokserki, jednym ruchem ręki. Niall wszedł we mnie. Robił to tak starannie i tak dobrze. Był niesamowity. Próbowałam nie jęczeć zbyt głośno, ale to było silniejsze ode mnie. Po chwili ustaliśmy. Nie chcieliśmy, aby ktoś coś podejrzewał. Razem odpłynęliśmy w głęboki sen.
Następnego dnia.
Obudziłam się, już Nialla obok mnie nie było. Nie wieżę, znów to zrobiłam. Ale ze mnie matoł.-pomyślałam. Z tą świadomością zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie po turecku. Chłopcy oglądali poranne fakty. Co mnie troszkę zdziwiło. Wzięłam do ręki kubek ciepłego kakao, który zrobił mi Harry.
środa, 11 lipca 2012
Dzwudziesty dziewiąty ♥
Chłopcy wbiegli do kuchni i usiadli na krzesłach tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Zaczęli jeść ja także usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Siedziałam na przeciwko Lou.
-Zemścimy się.-powiedzieli jednocześnie Harry i Lou kierując wzrok na mnie.
-Ciekawe jak?
-No ale to dopiero później. -powiedział Hazza po czym się uśmiechnęli razem z Lou trochę się wystraszyłam. Dochodziła już godzina 14. Chłopcy już zjedli i postanowili w końcu się iść ubrać. Dziękujmy Bogu. Posprzątałam po obiedzie a może śniadaniu. Chłopcy zeszli na dół już ubrani. Siedzieliśmy w salonie, i rozmawialiśmy, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Śmiałym krokiem podeszłam do nich i otworzyłam je. Tak jak się spodziewałam to był Zayn. Z uśmiechem na twarzy przywitałam się z nim i zawiesiłam mu na szyi. Razem przeszliśmy do naszych przyjaciół. Wszyscy przywitaliśmy się z mulatem.
-Nie wiem czy wiecie, ale za 30 minut mamy próbę.-oznajmił Zayn.
-Serio?-zapytał Louis.
-Tak, tak dzwonił do mnie Paul. To co zbieramy się.-rzekł Zayn.
-A Ciebie bierzemy ze sobą.-powiedział blondynek.
-Ok. A właściwie, powinnam Ci coś powiedzieć, ale to może potem.-oznajmiłam spoglądając w czarne oczy Zayn'a. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pierwszy raz byłam na ich próbie. W sumie bardzo się cieszyłam, ale zamartwiałam się tym, jak powiedzieć o tym co się stało Zayn'ie. Ale to szybko poszło mi w niepamięć. Z uwagą zachwycałam się próbie.
-Jeśli się nudzisz to możesz zaśpiewać coś z nami.-powiedział Louis.
-Ja?-zapytałam znacząco.-Eh ja nie umiem śpiewać.
-Jasne, że umiesz.-oznajmił Niall, chwytając mnie za rękę, idąc w stronę sceny.
-Ok, ale tylko jedną piosenkę. Zrozumiano?-powiedziałam poważnym tonem.
-Jasne jak słońce, kocie.-dodał Harry. Zanim się nie oglądnęłam stałam na scenie, trzymając w ręce mikrofon.
-Spokojnie to tylko próba.-pocieszył mnie Liam.
-Wiem, wiem.-oznajmiłam nieśmiało się uśmiechając.
-Przejmiesz teraz moje solo.-rzekł Liam.
-Co!-Wywrzeszczałam. Ledwo co skończyłam, usłyszałam nutkę piosenki Stole My Heart. Śpiewając świetnie się bawiła. Lubiłam to robić, niektórzy sądzili, że mam talent. Ale to niektórzy. Ja zabawnie podeszłam do sprawy. Dużo się podczas tego wygłupiałam. Nie sądząc, że będzie to kiedyś wykorzystane przeciwko mnie. Próba zakończyła się, a my wszyscy udaliśmy się do mojego domu. Od razu gdy przyszłam poszłam pod prysznic. Chłopcy w tym czasie oglądali TV. Gdy byłam już odświeżona, dołączyłam do chłopców. Oglądaliśmy, jakiś tam serial. Nie wiem jaki, bo nie przyczołgałam do tego uwagi. Bardziej interesował mnie dźgający przez Lou marchewkę Niall. Co było niesłychanie dziwne. Więc udałam się do swojego pokoju spać.
Następnego dnia.
Obudziła mnie ich rozmowa. Zeszłam na dół z przymrużonymi oczami.
-Co się stało?-zapytałam.
-Nie nic, może oglądniemy coś?-zasugerował Louis.
-Jasne.-odpowiedziałam. Harry wyciągnął pendrive i podłączył go do plazmy.
-Co oglądamy?-zapytałam zaciekawiona.
-Zobaczysz.-oznajmił Louis, szyderczo unosząc brwi. Filmik się włączył. To co zobaczyłam mnie przeraziło. Był to film z wczorajszej próby ze mną w roli głównej. Był na nim fragment, jak biegam z łapką na much za owadami, ja podśpiewuję fałszem pod nosem. A co najgorsze jak śpiewam razem z nimi i podczas tego się wygłupiam.
-Wyłącz to!-rozkazałam.
-Em nie to jest takie hm.. ciekawe.-powiedział Harry.
-Wyłącz!-rzekłam rzucając się na chłopca który ma pilota.
-Haha mamy pendrive mamy moc.-zaśmiał się Lou, dzielnie trzymając go w łapie.
-I co zamierzasz z tym zrobić, wrzucić na YouTube?-zapytałam.
-A żebyś wiedziała, że tak.-odpowiedział szyderczym głosem.
-Kurde.-szepnęłam.
-Albo...-nie dokończył Liam.
-Albo co?-zapytałam.
-Albo wystąpisz z nami na koncercie.-oznajmił Niall.
-Co?-wywrzeszczałam.
-Zgaduję, że się zgadzasz.-powiedział Zayn.
-Ale ja nie umiem.Eh.. niech wam będzie. A kiedy on jest?-zapytałam.
-Za pięć dni.-oznajmił Liam.
-Ok.-odpowiedziałam.
-Zemścimy się.-powiedzieli jednocześnie Harry i Lou kierując wzrok na mnie.
-Ciekawe jak?
-No ale to dopiero później. -powiedział Hazza po czym się uśmiechnęli razem z Lou trochę się wystraszyłam. Dochodziła już godzina 14. Chłopcy już zjedli i postanowili w końcu się iść ubrać. Dziękujmy Bogu. Posprzątałam po obiedzie a może śniadaniu. Chłopcy zeszli na dół już ubrani. Siedzieliśmy w salonie, i rozmawialiśmy, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Śmiałym krokiem podeszłam do nich i otworzyłam je. Tak jak się spodziewałam to był Zayn. Z uśmiechem na twarzy przywitałam się z nim i zawiesiłam mu na szyi. Razem przeszliśmy do naszych przyjaciół. Wszyscy przywitaliśmy się z mulatem.
-Nie wiem czy wiecie, ale za 30 minut mamy próbę.-oznajmił Zayn.
-Serio?-zapytał Louis.
-Tak, tak dzwonił do mnie Paul. To co zbieramy się.-rzekł Zayn.
-A Ciebie bierzemy ze sobą.-powiedział blondynek.
-Ok. A właściwie, powinnam Ci coś powiedzieć, ale to może potem.-oznajmiłam spoglądając w czarne oczy Zayn'a. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Pierwszy raz byłam na ich próbie. W sumie bardzo się cieszyłam, ale zamartwiałam się tym, jak powiedzieć o tym co się stało Zayn'ie. Ale to szybko poszło mi w niepamięć. Z uwagą zachwycałam się próbie.
-Jeśli się nudzisz to możesz zaśpiewać coś z nami.-powiedział Louis.
-Ja?-zapytałam znacząco.-Eh ja nie umiem śpiewać.
-Jasne, że umiesz.-oznajmił Niall, chwytając mnie za rękę, idąc w stronę sceny.
-Ok, ale tylko jedną piosenkę. Zrozumiano?-powiedziałam poważnym tonem.
-Jasne jak słońce, kocie.-dodał Harry. Zanim się nie oglądnęłam stałam na scenie, trzymając w ręce mikrofon.
-Spokojnie to tylko próba.-pocieszył mnie Liam.
-Wiem, wiem.-oznajmiłam nieśmiało się uśmiechając.
-Przejmiesz teraz moje solo.-rzekł Liam.
-Co!-Wywrzeszczałam. Ledwo co skończyłam, usłyszałam nutkę piosenki Stole My Heart. Śpiewając świetnie się bawiła. Lubiłam to robić, niektórzy sądzili, że mam talent. Ale to niektórzy. Ja zabawnie podeszłam do sprawy. Dużo się podczas tego wygłupiałam. Nie sądząc, że będzie to kiedyś wykorzystane przeciwko mnie. Próba zakończyła się, a my wszyscy udaliśmy się do mojego domu. Od razu gdy przyszłam poszłam pod prysznic. Chłopcy w tym czasie oglądali TV. Gdy byłam już odświeżona, dołączyłam do chłopców. Oglądaliśmy, jakiś tam serial. Nie wiem jaki, bo nie przyczołgałam do tego uwagi. Bardziej interesował mnie dźgający przez Lou marchewkę Niall. Co było niesłychanie dziwne. Więc udałam się do swojego pokoju spać.
Następnego dnia.
Obudziła mnie ich rozmowa. Zeszłam na dół z przymrużonymi oczami.
-Co się stało?-zapytałam.
-Nie nic, może oglądniemy coś?-zasugerował Louis.
-Jasne.-odpowiedziałam. Harry wyciągnął pendrive i podłączył go do plazmy.
-Co oglądamy?-zapytałam zaciekawiona.
-Zobaczysz.-oznajmił Louis, szyderczo unosząc brwi. Filmik się włączył. To co zobaczyłam mnie przeraziło. Był to film z wczorajszej próby ze mną w roli głównej. Był na nim fragment, jak biegam z łapką na much za owadami, ja podśpiewuję fałszem pod nosem. A co najgorsze jak śpiewam razem z nimi i podczas tego się wygłupiam.
-Wyłącz to!-rozkazałam.
-Em nie to jest takie hm.. ciekawe.-powiedział Harry.
-Wyłącz!-rzekłam rzucając się na chłopca który ma pilota.
-Haha mamy pendrive mamy moc.-zaśmiał się Lou, dzielnie trzymając go w łapie.
-I co zamierzasz z tym zrobić, wrzucić na YouTube?-zapytałam.
-A żebyś wiedziała, że tak.-odpowiedział szyderczym głosem.
-Kurde.-szepnęłam.
-Albo...-nie dokończył Liam.
-Albo co?-zapytałam.
-Albo wystąpisz z nami na koncercie.-oznajmił Niall.
-Co?-wywrzeszczałam.
-Zgaduję, że się zgadzasz.-powiedział Zayn.
-Ale ja nie umiem.Eh.. niech wam będzie. A kiedy on jest?-zapytałam.
-Za pięć dni.-oznajmił Liam.
-Ok.-odpowiedziałam.
wtorek, 10 lipca 2012
Dwudziesty ósmy ♥
Chłopcy już wyszli kierując się do swojego domu muszą się przecież przygotować. Hmm tylko co by tu założyć. Siedziałam przed szafą ok godzinę i nic nie mogło mi wpaść do głowy. Gdy spojrzałam na zegar dostałam wariatki jak ja mogłam tak długo siedzieć przed tą zasrana szafą. Po chwili wybrałam czerwoną mini sukienkę, białe koturny i torebkę w tym samym kolorze. Poszłam do łazienki umalowałam się i przebrałam . Wyprostowałam włosy i zeszłam na dół do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ujrzałam 4 chłopców. Weszłam z domu i od razu zaczęły się komentarze na temat mojego stroju.
-Dziecko idź się przebierz bo jeszcze cie kto zgwałci.-powiedział Liam
-Haha bardzo śmieszne.
Poszliśmy na nogach nie było to w cale daleko jakieś 15 minut drogi. Niedaleko był jakiś hotel ładny z zewnątrz. Weszliśmy do klubu i usiadliśmy przy jakimś stoliku. Liam poszedł po 4 piwa i jedna cole dla siebie. Jako że on nie ma jednej nerki nie pije ale końcu ktoś nas musi przypilnować. Po chwili przyszedł siedzieliśmy gadaliśmy i piliśmy. Niall wyciągnął mnie na parkiet bardzo dobrze tańczył. Po zakończonym utworze podziękowałam za taniec i poszłam w stronę baru się czegoś napić. Poprosiłam o piwo co chwile czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i na krześle obok siedział Jon. Barman podał mi piwo i chciałam jak najszybciej dotrzeć do chłopców lecz on złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym.-powiedziałam wściekłym tonem.
-Proszę daj mi 5 minut
-Dobra szybko.
-Chodź usiądziemy.-zaprowadził mnie do stolika.
-Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem. -ble ble ble...-patrz jaki plastik-wskazał palcem za mną odwróciłam się za siebie i nikogo takiego nie widziałam. -Masz pij podał mi do ust piwo. -Napiłam się i znowu zaczęłam z nim rozmawiać. Po jakiś 4 minutach straciłam świadomość.
***
Otworzyłam ciężkie powieki, spojrzałam zdezorientowana na zegarek. Było po północy. Rozglądnęłam się po pokoju, nikogo nie było. Nic nie pamiętałam, od czasu jak spotkała Jon'a. Nagie ciało owinęłam kołdrą i poszłam do łazienki się ubrać. Chłopcy pewnie byli jeszcze w klubie. Myślałam o tym co się stało i na to wyglądało, że ten typ mnie po prostu zgwałcił. Ale najgorsze jest to, że nic nie pamiętam. Zupełnie nic. Od razu udałam się do klubu. Gdy byłam na miejscu, zostałam, przy stoliku zmartwionych chłopców.
-Gdzie się podziewałaś?-zapytał Liam.
-Bo ja, ja nie pamiętam.-powiedziała, przechodząc myślami wstecz.-Spotkałam Jona.
-Że co!-wykrzyczał Harry.
-Tak, obudziłam się naga w hotelu. On musiał mi coś dosypać i potem zgwałcić.-wyjaśniłam zmartwiona.
-Że co!-powtórzył Harold.
-Teraz to się mu oberwie.-powiedział poważnie Louis. Po czym wyszedł z klubu. My natychmiastwo pobiegliśmy za nim. Przed barem był Jon. Któremu się nieźle oberwało. Przyszliśmy o parę chwil za późno. Krew ściekała po twarzy chłopca. Od razu poszliśmy do domu, zostawiając rannego. Chłopcy zostali u mnie na noc.
Następnego dnia.
Wstałam około 10, ze strasznym bólem głowy. Ubrałam na stopy kapucie i zeszłam na dół.Nie mogłam się jeszcze pozbierać po wczorajszym wieczorze. Usiadłam na kanapie z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. Popijając ja myślałam o tym co się stało. Po głowie przechodziły mi różne myśli. Co zrobię jeśli zaszłam wciąże? Co wtedy będzie? Ja tego nie przeżyję. Moje życie jest popieprzone. Ale czy tylko moje? Dziwnie się z tym czułam. Pierwsze zdradzam najlepszych przyjaciół, a teraz to. A co jeśli z którymś z nich zaszłam wciążę. Jak ja się wtedy wytłumaczę. To było okropne. Dochodziło już południe zrobiłam jakiś obiad chłopcy jeszcze spali dziwne. Zrobiłam na obiad naleśniki z bitą śmietaną i syropem czekoladowym. Gdy zakończyłam robić obiad naszykował wszystko na 6 talerzy i podałam do stołu. Postanowiłam obudzić chłopców wzięłam ze sobą wiadro z zimna wodą. Na pierwszy ogień Liam i Niall, którzy spali razem Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia.
-Wstawać!-zawołałam na całe płuca ,spadli z łóżka. Zaczęłam się śmiać.-Obiad na stole.
-Kocham cię!-powiedział Niall i wybiegł w samych bokserkach na dół do kuchni . Liam pokręcił głową wstał i poszedł do łazienki się przebrać. Wyszłam z pokoju i udałam się do kolejnego w którym spali Lou i Hazza. Wzięłam ze sobą wiaderko
-Wstawać!-zawołałam . Brak reakcji. Wylałam na nich zawartość wiadra podskoczyli i zaczęli wydzierać się na całą mordę. Zaczęli mnie gonić . Wbiegłam do kuchni i ukryłam się za plecami Nialla który pałaszował naleśniki. Liam także już był w kuchni jako jedyny ubrany no i oczywiście ja byłam ubrana.
-Dziecko idź się przebierz bo jeszcze cie kto zgwałci.-powiedział Liam
-Haha bardzo śmieszne.
Poszliśmy na nogach nie było to w cale daleko jakieś 15 minut drogi. Niedaleko był jakiś hotel ładny z zewnątrz. Weszliśmy do klubu i usiadliśmy przy jakimś stoliku. Liam poszedł po 4 piwa i jedna cole dla siebie. Jako że on nie ma jednej nerki nie pije ale końcu ktoś nas musi przypilnować. Po chwili przyszedł siedzieliśmy gadaliśmy i piliśmy. Niall wyciągnął mnie na parkiet bardzo dobrze tańczył. Po zakończonym utworze podziękowałam za taniec i poszłam w stronę baru się czegoś napić. Poprosiłam o piwo co chwile czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i na krześle obok siedział Jon. Barman podał mi piwo i chciałam jak najszybciej dotrzeć do chłopców lecz on złapał mnie za nadgarstek.
-Poczekaj porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym.-powiedziałam wściekłym tonem.
-Proszę daj mi 5 minut
-Dobra szybko.
-Chodź usiądziemy.-zaprowadził mnie do stolika.
-Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem. -ble ble ble...-patrz jaki plastik-wskazał palcem za mną odwróciłam się za siebie i nikogo takiego nie widziałam. -Masz pij podał mi do ust piwo. -Napiłam się i znowu zaczęłam z nim rozmawiać. Po jakiś 4 minutach straciłam świadomość.
***
Otworzyłam ciężkie powieki, spojrzałam zdezorientowana na zegarek. Było po północy. Rozglądnęłam się po pokoju, nikogo nie było. Nic nie pamiętałam, od czasu jak spotkała Jon'a. Nagie ciało owinęłam kołdrą i poszłam do łazienki się ubrać. Chłopcy pewnie byli jeszcze w klubie. Myślałam o tym co się stało i na to wyglądało, że ten typ mnie po prostu zgwałcił. Ale najgorsze jest to, że nic nie pamiętam. Zupełnie nic. Od razu udałam się do klubu. Gdy byłam na miejscu, zostałam, przy stoliku zmartwionych chłopców.
-Gdzie się podziewałaś?-zapytał Liam.
-Bo ja, ja nie pamiętam.-powiedziała, przechodząc myślami wstecz.-Spotkałam Jona.
-Że co!-wykrzyczał Harry.
-Tak, obudziłam się naga w hotelu. On musiał mi coś dosypać i potem zgwałcić.-wyjaśniłam zmartwiona.
-Że co!-powtórzył Harold.
-Teraz to się mu oberwie.-powiedział poważnie Louis. Po czym wyszedł z klubu. My natychmiastwo pobiegliśmy za nim. Przed barem był Jon. Któremu się nieźle oberwało. Przyszliśmy o parę chwil za późno. Krew ściekała po twarzy chłopca. Od razu poszliśmy do domu, zostawiając rannego. Chłopcy zostali u mnie na noc.
Następnego dnia.
Wstałam około 10, ze strasznym bólem głowy. Ubrałam na stopy kapucie i zeszłam na dół.Nie mogłam się jeszcze pozbierać po wczorajszym wieczorze. Usiadłam na kanapie z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. Popijając ja myślałam o tym co się stało. Po głowie przechodziły mi różne myśli. Co zrobię jeśli zaszłam wciąże? Co wtedy będzie? Ja tego nie przeżyję. Moje życie jest popieprzone. Ale czy tylko moje? Dziwnie się z tym czułam. Pierwsze zdradzam najlepszych przyjaciół, a teraz to. A co jeśli z którymś z nich zaszłam wciążę. Jak ja się wtedy wytłumaczę. To było okropne. Dochodziło już południe zrobiłam jakiś obiad chłopcy jeszcze spali dziwne. Zrobiłam na obiad naleśniki z bitą śmietaną i syropem czekoladowym. Gdy zakończyłam robić obiad naszykował wszystko na 6 talerzy i podałam do stołu. Postanowiłam obudzić chłopców wzięłam ze sobą wiadro z zimna wodą. Na pierwszy ogień Liam i Niall, którzy spali razem Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia.
-Wstawać!-zawołałam na całe płuca ,spadli z łóżka. Zaczęłam się śmiać.-Obiad na stole.
-Kocham cię!-powiedział Niall i wybiegł w samych bokserkach na dół do kuchni . Liam pokręcił głową wstał i poszedł do łazienki się przebrać. Wyszłam z pokoju i udałam się do kolejnego w którym spali Lou i Hazza. Wzięłam ze sobą wiaderko
-Wstawać!-zawołałam . Brak reakcji. Wylałam na nich zawartość wiadra podskoczyli i zaczęli wydzierać się na całą mordę. Zaczęli mnie gonić . Wbiegłam do kuchni i ukryłam się za plecami Nialla który pałaszował naleśniki. Liam także już był w kuchni jako jedyny ubrany no i oczywiście ja byłam ubrana.
poniedziałek, 9 lipca 2012
Dwudziesty siódmy ♥
-Co robisz Liam może zobaczyć.-i chyba faktycznie zobaczył bo patrzył się w tą stronę jako, że były otwarte drzwi do kuchni.
Oczami Phobe.
Natychmiast udałam się do salonu, gdzie był Liam.
-Może zadzwonisz po resztę.-zasugerowałam.
-Jasne.-odpowiedział i zadzwonił po chłopców.
Po 10 minutach byli u nas Harry i Niall. Zayn był jeszcze u rodziców. Wszyscy razem usiedliśmy przed telewizorem i wpatrywaliśmy się w duży ekran. Po godzinie znudzonej filmem poszłam do swojego pokoju, bez słowa. Momentalnie krok za mną podreptał Harold. Weszłam do pokoju zostawiając drzwi na oścież otwarte. Delikatnie zamknął je loczek. Usiadłam na łóżko, bez słowa, wpatrując się w jego duże zielone oczy. I szeroki biały uśmiech. Chłopak usiadł obok mnie i dotknął mojej dłoni, która swobodnie była oparta na łóżku.
-Mogę Cię pocałować?-zapytał.Nie zdążyłam na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ nasze usta już się zetknęły w pocałunku. Położyłam drugą rękę na jego tors, po czym lekko go odepchnęłam, gdy zorientowałam się co ja robię. Grzecznie poprosiłam go by wyszedł. Chciałam pobyć trochę sama, aby przemyśleć ostanie nie rozespane noce i roztargnione dni. Myślałam o tym, jak ja to zniosę. Moje sumienie tego nie wytrzymię. Ale taka po prostu byłam nie mogłam się im oprzeć. Byli oni tacy inni, każdy się czymś różnił, co było fascynujące. Bolało mnie to na samą myśl, ze ich przyjaźń może się skończył właśnie przeze mnie. Byłam po prostu bezradna. Miałam tyle problemów na głowie a każdego dnia ich przybywało. To było jakieś fatum. Musiałam jeszcze zmienić szkołę po ostatnim incydencie. Po godzinie postanowiłam zejść na dól. Spojrzałam jeszcze na zegar który wskazywał 14. Weszłam do salonu chłopcy siedzieli na sofie i oglądali jakiś teleturniej.
-Co robimy na obiad?-zapytałam
-Nie wiem ty coś wymyśl.-powiedział Hazza
-No pewnie mam gotować a do tego myśleć .-powiedziałam
-Noto zrób bułeczki serowe.-powiedział Niall oblizując sobie wargi
-No dobra ale musi mi ktoś pomóc.-oznajmiłam-Harry słońce do kuchni.
-Czemu akurat ja?!-zapytał z wyrzutem
-Bo ty chyba najlepiej z nich umiesz gotować no nie?
-Tak!-wykrzyczeli Liam, Niall i Lou
-Foch wiecie.-udawał że się focha i poszedł ze mną do kuchni wchodząc tam nie zamykaliśmy drzwi żeby sobie ktoś czegoś nie pomyślał.
Po godzinie obiad był na stole.
-Obiad!-zawołałam wychylając się za drzwi od kuchni
Wszyscy weszli do kuchni i usiedli do stołu. Zaczęliśmy jeść.
-A może pójdziemy dziś do jakiegoś klubu?-zapytał Lou
-Tak niedaleko jest nowy podobno zajebisty!-wykrzyczał Harry z entuzjazmem wstając przy tym z krzesła.
-Emm no nie wiem idźcie beze mnie.-powiedziałam
-Phobe musisz z nami iść jesteś pod naszą opieką i robisz to co ci rozkażemy.-powiedział Niall
-Aha czyli jeśli rozkażecie mi zrobić striptiz mam go zrobić nieprawdaż?-zapytałam
-Tak! A jeśli chcesz możesz już zaczął robić striptiz.-powiedział szeroko uśmiechnięty Harry
-Jeszcze czego dobra niech wam będzie idę się przebrać. Przyjdzie po mnie za jakieś dwie godziny.-powiedziałam i udałam się do pokoju.
Oczami Phobe.
Natychmiast udałam się do salonu, gdzie był Liam.
-Może zadzwonisz po resztę.-zasugerowałam.
-Jasne.-odpowiedział i zadzwonił po chłopców.
Po 10 minutach byli u nas Harry i Niall. Zayn był jeszcze u rodziców. Wszyscy razem usiedliśmy przed telewizorem i wpatrywaliśmy się w duży ekran. Po godzinie znudzonej filmem poszłam do swojego pokoju, bez słowa. Momentalnie krok za mną podreptał Harold. Weszłam do pokoju zostawiając drzwi na oścież otwarte. Delikatnie zamknął je loczek. Usiadłam na łóżko, bez słowa, wpatrując się w jego duże zielone oczy. I szeroki biały uśmiech. Chłopak usiadł obok mnie i dotknął mojej dłoni, która swobodnie była oparta na łóżku.
-Mogę Cię pocałować?-zapytał.Nie zdążyłam na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ nasze usta już się zetknęły w pocałunku. Położyłam drugą rękę na jego tors, po czym lekko go odepchnęłam, gdy zorientowałam się co ja robię. Grzecznie poprosiłam go by wyszedł. Chciałam pobyć trochę sama, aby przemyśleć ostanie nie rozespane noce i roztargnione dni. Myślałam o tym, jak ja to zniosę. Moje sumienie tego nie wytrzymię. Ale taka po prostu byłam nie mogłam się im oprzeć. Byli oni tacy inni, każdy się czymś różnił, co było fascynujące. Bolało mnie to na samą myśl, ze ich przyjaźń może się skończył właśnie przeze mnie. Byłam po prostu bezradna. Miałam tyle problemów na głowie a każdego dnia ich przybywało. To było jakieś fatum. Musiałam jeszcze zmienić szkołę po ostatnim incydencie. Po godzinie postanowiłam zejść na dól. Spojrzałam jeszcze na zegar który wskazywał 14. Weszłam do salonu chłopcy siedzieli na sofie i oglądali jakiś teleturniej.
-Co robimy na obiad?-zapytałam
-Nie wiem ty coś wymyśl.-powiedział Hazza
-No pewnie mam gotować a do tego myśleć .-powiedziałam
-Noto zrób bułeczki serowe.-powiedział Niall oblizując sobie wargi
-No dobra ale musi mi ktoś pomóc.-oznajmiłam-Harry słońce do kuchni.
-Czemu akurat ja?!-zapytał z wyrzutem
-Bo ty chyba najlepiej z nich umiesz gotować no nie?
-Tak!-wykrzyczeli Liam, Niall i Lou
-Foch wiecie.-udawał że się focha i poszedł ze mną do kuchni wchodząc tam nie zamykaliśmy drzwi żeby sobie ktoś czegoś nie pomyślał.
Po godzinie obiad był na stole.
-Obiad!-zawołałam wychylając się za drzwi od kuchni
Wszyscy weszli do kuchni i usiedli do stołu. Zaczęliśmy jeść.
-A może pójdziemy dziś do jakiegoś klubu?-zapytał Lou
-Tak niedaleko jest nowy podobno zajebisty!-wykrzyczał Harry z entuzjazmem wstając przy tym z krzesła.
-Emm no nie wiem idźcie beze mnie.-powiedziałam
-Phobe musisz z nami iść jesteś pod naszą opieką i robisz to co ci rozkażemy.-powiedział Niall
-Aha czyli jeśli rozkażecie mi zrobić striptiz mam go zrobić nieprawdaż?-zapytałam
-Tak! A jeśli chcesz możesz już zaczął robić striptiz.-powiedział szeroko uśmiechnięty Harry
-Jeszcze czego dobra niech wam będzie idę się przebrać. Przyjdzie po mnie za jakieś dwie godziny.-powiedziałam i udałam się do pokoju.
niedziela, 8 lipca 2012
Dwudziesty szósty ♥
-Zgadnij kto to?-zapytał ciepły głos.
-Louis przestań. Wiem, że to ty. -Odsłonił mi oczy, ja odwróciłam się do niego. On w ręce miał jakiś pakunek który włożył mi do rąk.
-Mówiłam Ci, że nic nie chce.-powiedziałam lekko zdenerwowana.-Nie chcę abyś myślał, że przyjaźnie się z tobą tylko dla pieniędzy.
-Ale ja wiem, że ty nie dla tego się z nami przyjaźnisz. Hm.. powiedzmy, że to jest prezent przeprosinowy za dzisiejszą sytuację w łazience.
-Noo dobra.-odparłam.
Otworzyłam niewielki pakunek, a w nim ujrzałam piękną srebną, bransoletkę z moim imieniem.
-Bardzo dziękuję. Jakie to jest śliczne.-powiedziałam, po czym przytuliłam się do niego i pocałowałam w policzek. Po udanych zakupach udaliśmy się do domu. Od razu gdy przyszłam poszłam do łazienki się okąpać po czym dokończyłam czytać książkę. Gdy skończyłam ją, myślałam o tym co się stało. Coś pociągało mnie do Louisa, ale wmawiałam sobie, że nie mogę tego zrobić. Jednak tak się nie stało. Spokojnie zasnęłam z uśmiechem na ustach. Twardy sen przerwał mi skrzyp drewnianych drzwi od mojego pokoju. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą Louisa, który wpatruje się we mnie z uśmiechem. Chwyciłam go ręką za szyję i pociągnęłam ku sobie, namiętnie go całując. Nasze języki tańczyły w sobie. Na chwilę ustaliśmy. Posunęłam się tak aby Lou miał miejsce. Chłopak zaczął jeździć dłonią po moich plecach. Wtuliłam się w niego. Jedną ręką objęłam go, tyłek a drugą włożyłam do bokserek. Wzięłam do ręki jego członka,on stawał się coraz większy. Niebieskooki pojękiwał coraz głośniej. Wyjęłam rękę, i wtuliłam się w niego mocniej. Chłopak dał swoją rękę pod moją koszulkę pieszcząc mi piersi. Zaczęliśmy się ponownie całować. Jedną rękę, on osunął mi ramiączko z ramienia, ściągając mi topa. Jednym ruchem ręki, ściągnął mi spodenki. Ja żwawym ruchem pociągnęłam ze jego bokserki, ściągając je.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz.-powiedział.
-Chcę.-oznajmiłam liżąc się w usta.
Louis zaczął całować mnie po szyi. Włożył swojego członka we mnie. Nasze ciała były jednością. On był taki dobry, nie mogłam ich oczywiście porównać. Każdy z nich był niesamowity w tym co robi. Chłopak zaczął jeździć szybciej, trafił w punk G. Zaczęłam jęczęć z rozkoszy jeszcze głośniej. To było coś niesamowitego. Po paru minutach ustaliśmy. Zaczęliśmy się lizać, po czym usnęliśmy razem.
*Następnego dnia z perspektywy Lou*
Obudziłem się rano i spojrzałem na Phobe która głowę miała oparta na moim torsie. Wstałem po cichu tak aby jej nie obudzić chciałem wziąć prysznic i zrobić nam śniadanie. Udałem się do łazienki i po 10 minutach wyszedłem z niej czysty i pachnący. Udałem się do kuchni usiadłem na blacie i zacząłem myśleć co zrobić na śniadanie. Nie miałem siły myśleć więc postanowiłem zrobić jakieś dobre kanapki. Otworzyłem lodówkę i wziąłem produkty. Po 15 minutach na stole stał talerz z kanapkami i 2 kubki herbaty. Nie chciałem budzić Phobe więc postanowiłem poczekać na nią. Po chwili ujrzałem ja ubrana była w biały t-shirt z nadrukami "Love", fioletowe szory i czarne conversy.
-Umm śniadanko.-powiedziała i usiadła na krześle na przeciwko mnie.-Smacznego.
-Smacznego.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi poszłam otworzyć. Ujrzałam w nich Liam'a.
-Wejdź.
-Dzięki co robicie?
-Jemy śniadanie chcesz?
-Nie dzięki jadłem.
-Na pewno Lou zrobił?-weszliśmy do kuchni. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym po chwili razem z Lou zjedliśmy śniadanie. -Idźcie pooglądać TV ja posprzątam.-udali się do salonu ,wkładałam naczynia do zmywarki Gdy ktoś nagle pomacał mnie po tyłku. Odwróciłam się i ujrzałam Lou.
______________________________________________
Przepraszam, że tak późno go dodaję, ale wcześniej nie mogłam, ponieważ mama znów wzięła mi kabel... :(
-Louis przestań. Wiem, że to ty. -Odsłonił mi oczy, ja odwróciłam się do niego. On w ręce miał jakiś pakunek który włożył mi do rąk.
-Mówiłam Ci, że nic nie chce.-powiedziałam lekko zdenerwowana.-Nie chcę abyś myślał, że przyjaźnie się z tobą tylko dla pieniędzy.
-Ale ja wiem, że ty nie dla tego się z nami przyjaźnisz. Hm.. powiedzmy, że to jest prezent przeprosinowy za dzisiejszą sytuację w łazience.
-Noo dobra.-odparłam.
Otworzyłam niewielki pakunek, a w nim ujrzałam piękną srebną, bransoletkę z moim imieniem.
-Bardzo dziękuję. Jakie to jest śliczne.-powiedziałam, po czym przytuliłam się do niego i pocałowałam w policzek. Po udanych zakupach udaliśmy się do domu. Od razu gdy przyszłam poszłam do łazienki się okąpać po czym dokończyłam czytać książkę. Gdy skończyłam ją, myślałam o tym co się stało. Coś pociągało mnie do Louisa, ale wmawiałam sobie, że nie mogę tego zrobić. Jednak tak się nie stało. Spokojnie zasnęłam z uśmiechem na ustach. Twardy sen przerwał mi skrzyp drewnianych drzwi od mojego pokoju. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą Louisa, który wpatruje się we mnie z uśmiechem. Chwyciłam go ręką za szyję i pociągnęłam ku sobie, namiętnie go całując. Nasze języki tańczyły w sobie. Na chwilę ustaliśmy. Posunęłam się tak aby Lou miał miejsce. Chłopak zaczął jeździć dłonią po moich plecach. Wtuliłam się w niego. Jedną ręką objęłam go, tyłek a drugą włożyłam do bokserek. Wzięłam do ręki jego członka,on stawał się coraz większy. Niebieskooki pojękiwał coraz głośniej. Wyjęłam rękę, i wtuliłam się w niego mocniej. Chłopak dał swoją rękę pod moją koszulkę pieszcząc mi piersi. Zaczęliśmy się ponownie całować. Jedną rękę, on osunął mi ramiączko z ramienia, ściągając mi topa. Jednym ruchem ręki, ściągnął mi spodenki. Ja żwawym ruchem pociągnęłam ze jego bokserki, ściągając je.
-Jeśli nie chcesz to nie musisz.-powiedział.
-Chcę.-oznajmiłam liżąc się w usta.
Louis zaczął całować mnie po szyi. Włożył swojego członka we mnie. Nasze ciała były jednością. On był taki dobry, nie mogłam ich oczywiście porównać. Każdy z nich był niesamowity w tym co robi. Chłopak zaczął jeździć szybciej, trafił w punk G. Zaczęłam jęczęć z rozkoszy jeszcze głośniej. To było coś niesamowitego. Po paru minutach ustaliśmy. Zaczęliśmy się lizać, po czym usnęliśmy razem.
*Następnego dnia z perspektywy Lou*
Obudziłem się rano i spojrzałem na Phobe która głowę miała oparta na moim torsie. Wstałem po cichu tak aby jej nie obudzić chciałem wziąć prysznic i zrobić nam śniadanie. Udałem się do łazienki i po 10 minutach wyszedłem z niej czysty i pachnący. Udałem się do kuchni usiadłem na blacie i zacząłem myśleć co zrobić na śniadanie. Nie miałem siły myśleć więc postanowiłem zrobić jakieś dobre kanapki. Otworzyłem lodówkę i wziąłem produkty. Po 15 minutach na stole stał talerz z kanapkami i 2 kubki herbaty. Nie chciałem budzić Phobe więc postanowiłem poczekać na nią. Po chwili ujrzałem ja ubrana była w biały t-shirt z nadrukami "Love", fioletowe szory i czarne conversy.
-Umm śniadanko.-powiedziała i usiadła na krześle na przeciwko mnie.-Smacznego.
-Smacznego.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi poszłam otworzyć. Ujrzałam w nich Liam'a.
-Wejdź.
-Dzięki co robicie?
-Jemy śniadanie chcesz?
-Nie dzięki jadłem.
-Na pewno Lou zrobił?-weszliśmy do kuchni. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym po chwili razem z Lou zjedliśmy śniadanie. -Idźcie pooglądać TV ja posprzątam.-udali się do salonu ,wkładałam naczynia do zmywarki Gdy ktoś nagle pomacał mnie po tyłku. Odwróciłam się i ujrzałam Lou.
______________________________________________
Przepraszam, że tak późno go dodaję, ale wcześniej nie mogłam, ponieważ mama znów wzięła mi kabel... :(
środa, 4 lipca 2012
Dwudziesty piąty ♥
Podeszłam do nich i otworzyłam je z uśmiechem. To był Lou. Przywitałam się z nim po czym poszłam z nim do pokoju gościnnego rozpakować jego rzeczy. Gdy chłopak był rozpakowany poszliśmy razem do parku. Szliśmy ulicami Londynu i rozmawialiśmy. Wiadomo, że w końcu musiał nastać ten moment:
-Po co to robisz?-zapytał.
-Eh wiedziałam.-westchnęłam-Nie wiem, nie umiem na to odpowiedzieć.-oznajmiłam.
-Ok, ale musisz z tym skończyć-powiedział gapiąc się na mnie, swoimi niebieskimi oczami.
-Wiem.-rzekłam zwolniając krok. Po moich nagich rękach przeszedł zimny dreszcz. To przez wiatr. Louis nałożył na mnie swoją ciepłą bluzę. Było to takie urocze.Od razu zawróciliśmy do domu. Gdy dotarliśmy poszłam zrobić nam gorącą herbatę. Weszłam do salonu i zobaczyłam Lou siedzącego przed telewizorem który oglądał jakiś teleturniej:
-Może obejrzymy jakiś horror?-zapytał gdy podałam mu kubek z gorącą herbatą.
-Nie lubię ich, ale niech Ci będzie.-oznajmiał i posłałam mu szczery uśmiech.Włączył film pt."Zejście", on był straszny. Co chwile przytulałam się do chłopca. Jemu to się chyba podobało, bo nie miał nic przeciwko. Przytuliłam się mocna do niego, a potem urwał mi się film.
Następnego dnia.
Obudziłam się rano w mocnych uściskach Lou. Leżeliśmy na kanapie strasznie blisko siebie. Czułam jego ciepły oddech na moim karku.Postanowiłam wziąć kąpiel.Poszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. Wyszłam, aby wziąć ubrania i po chwili z powrotem wróciłam do łazienki. Wlałam do wody płynu do kąpieli, ponieważ bardzo lubiłam brać kąpiel z pianą. Rozebrałam się i weszłam do wody. Po chwili przypomniałam sobie, że nie zamknęłam drzwi na klucz. Po 5 minutach ktoś poruszał klamką i drzwi otworzyły się. Ja stałam się jak osłupiała. Lou momentalnie się zarumieniła i wyszedł zostawiając otwarte drzwi:
-Louis drzwi.-wywrzeszczałam.
-Ok, ja przepraszam.-powiedział.
Ja od razy wyszłam z wody i przebrałam się, po czym zeszłam na dół. Lou robił śniadanie.
-Mm.. jak ładnie pachnie! Co to?-zapytałam.
-Omlet.-oznajmił.
Po 30 minutach byliśmy już najedzeni. Tak jak plonowaliśmy poszliśmy do galerii. Było dość dziwne, że żadne fanki nie zgromadziły się wokół nas.Nam to w sumie pasowało. Kupiłam sobie pomarańczowe rurki, zielone conversy i t-shirt z flagą Anglii. Louis oczywiście chciał za wszystko zapłacić, ale ja mu na to nie pozwoliłam. Zagroziłam mu, że jeśli zapłaci to się na niego obrażę. I to poskutkowało. Tak więc sobie odpuścił.
-Idę po kawę.-powiedział i poszedł sobie. Przymierzałam w tym czasie but na wysokim obcasie w kolorze czarnym. Bardzo mi się podobały, postanowiłam je kupić. Stanęłam więc w kolejce do kasy. Gdy wyszłam ze sklepu gdy ktoś nagle zasłonił mi oczy rękoma.
-Po co to robisz?-zapytał.
-Eh wiedziałam.-westchnęłam-Nie wiem, nie umiem na to odpowiedzieć.-oznajmiłam.
-Ok, ale musisz z tym skończyć-powiedział gapiąc się na mnie, swoimi niebieskimi oczami.
-Wiem.-rzekłam zwolniając krok. Po moich nagich rękach przeszedł zimny dreszcz. To przez wiatr. Louis nałożył na mnie swoją ciepłą bluzę. Było to takie urocze.Od razu zawróciliśmy do domu. Gdy dotarliśmy poszłam zrobić nam gorącą herbatę. Weszłam do salonu i zobaczyłam Lou siedzącego przed telewizorem który oglądał jakiś teleturniej:
-Może obejrzymy jakiś horror?-zapytał gdy podałam mu kubek z gorącą herbatą.
-Nie lubię ich, ale niech Ci będzie.-oznajmiał i posłałam mu szczery uśmiech.Włączył film pt."Zejście", on był straszny. Co chwile przytulałam się do chłopca. Jemu to się chyba podobało, bo nie miał nic przeciwko. Przytuliłam się mocna do niego, a potem urwał mi się film.
Następnego dnia.
Obudziłam się rano w mocnych uściskach Lou. Leżeliśmy na kanapie strasznie blisko siebie. Czułam jego ciepły oddech na moim karku.Postanowiłam wziąć kąpiel.Poszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. Wyszłam, aby wziąć ubrania i po chwili z powrotem wróciłam do łazienki. Wlałam do wody płynu do kąpieli, ponieważ bardzo lubiłam brać kąpiel z pianą. Rozebrałam się i weszłam do wody. Po chwili przypomniałam sobie, że nie zamknęłam drzwi na klucz. Po 5 minutach ktoś poruszał klamką i drzwi otworzyły się. Ja stałam się jak osłupiała. Lou momentalnie się zarumieniła i wyszedł zostawiając otwarte drzwi:
-Louis drzwi.-wywrzeszczałam.
-Ok, ja przepraszam.-powiedział.
Ja od razy wyszłam z wody i przebrałam się, po czym zeszłam na dół. Lou robił śniadanie.
-Mm.. jak ładnie pachnie! Co to?-zapytałam.
-Omlet.-oznajmił.
Po 30 minutach byliśmy już najedzeni. Tak jak plonowaliśmy poszliśmy do galerii. Było dość dziwne, że żadne fanki nie zgromadziły się wokół nas.Nam to w sumie pasowało. Kupiłam sobie pomarańczowe rurki, zielone conversy i t-shirt z flagą Anglii. Louis oczywiście chciał za wszystko zapłacić, ale ja mu na to nie pozwoliłam. Zagroziłam mu, że jeśli zapłaci to się na niego obrażę. I to poskutkowało. Tak więc sobie odpuścił.
-Idę po kawę.-powiedział i poszedł sobie. Przymierzałam w tym czasie but na wysokim obcasie w kolorze czarnym. Bardzo mi się podobały, postanowiłam je kupić. Stanęłam więc w kolejce do kasy. Gdy wyszłam ze sklepu gdy ktoś nagle zasłonił mi oczy rękoma.
wtorek, 3 lipca 2012
Dwudziesty czwarty ♥
Nasze usta niemal się stykały, czułam jego ciepły i ciężki oddech. Pocałowałam go. Usiadłam na nim rozkrokiem i wplątałam palce w jego włosy. Nasze języki tańczyły. Chłopak położył się na mnie, osówając ramiączko z ramienia. Byłam w samym staniku. Jednym ruchem ściągnął mi spodnie. Ja jedną ręką zsunęłam z niego bokserki. Zaczęliśmy się całować coraz bardziej namiętniej. Jego usta schodziły po mojej szyi, kierując się w stronę dekoldu. Z moich ust dobrowolnie wydobywały się głośne jęki. Wzięłam do ręki jego członka, on stawał się coraz większy. Włożyłam go do buzi i ssałam. Mulat cicho pojękiwał. Wyciągnęłam go z ust. Chłopak powoli wszedł we nim mnie. Robił to tak starannie, a wyglądał tak słodko. Przyjemność ta mogła trwać wiecznie. Zaczęłam jęczeć z roskoszy. On był taki dobry. Po chwili chłopak wyszedł. Cmoknęliśmy się w usta i spokojnie zasnęliśmy razem nadzy.
Następnego dnia.
Obudziłam się rano w objęciach Zayna. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Gdy owinęłam się w ręcznik, przypomniałam sobie, że zapomniałam ubrań na zmianę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam mulata w samych bokserkach. Zarumieniłam się i jednocześnie odwróciłam.
- O kogo my tu mamy?-rzekł poruszając dziwnie brwiami.
-Idź dalej, zapomniałam ubrań, idę się przebrać.-oznajmiłam
-Mogę iść z tobą?-zapytał. Spojrzałam na niego znacząco.-No dobra nie nalegam, idę robić śniadanie.-powiedziała i udał się do kuchni.Po 5 minutach zeszłam na dół i zobaczyłam Zayn'a krzątającego się po kuchni.
-Co będzie na śniadanie?-zapytałam.
-Naleśniki z serem białym.-powiedział po czym się uśmiechnął.
-Skąd wiedziałeś, że je lubię?-zapytałam i usiadłam na krześle. Po 10 minutach Zayn podstawił mi pod noc talerz naleśników.
-Czyli ja mam to zjeść?-zapytałam i uniosłam brwi do góry, co było oznaką mojego zdziwienia.
-Nie martw się pomogę Ci, a w ogóle musisz przytyć.-oznajmił.
-Ha, ha dobre.-zaśmiałam się. W tym czasie zadzwonił telefon po dźwięku dzwonka zorientowałam się, że to telefon Zayn'a. Podbiegł do komórki która była na szafce i odebrał ją.
-Halo?........ No dobra będę dziś. Pa.
-Phobe muszę dziś jechać do domu, mama dzwoniła, że to coś ważnego. Zadzwonię do chłopców, aby któryś z nich tu przyszedł. To ja idę zadzwonić.-powiedział.
Ja pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Po 3 minutach przeszedł Zayn. I oznajmił, że przyjdzie do mnie Louis. Wieczorem siedziałam samotnie przed telewizorem, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
Następnego dnia.
Obudziłam się rano w objęciach Zayna. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Gdy owinęłam się w ręcznik, przypomniałam sobie, że zapomniałam ubrań na zmianę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam mulata w samych bokserkach. Zarumieniłam się i jednocześnie odwróciłam.
- O kogo my tu mamy?-rzekł poruszając dziwnie brwiami.
-Idź dalej, zapomniałam ubrań, idę się przebrać.-oznajmiłam
-Mogę iść z tobą?-zapytał. Spojrzałam na niego znacząco.-No dobra nie nalegam, idę robić śniadanie.-powiedziała i udał się do kuchni.Po 5 minutach zeszłam na dół i zobaczyłam Zayn'a krzątającego się po kuchni.
-Co będzie na śniadanie?-zapytałam.
-Naleśniki z serem białym.-powiedział po czym się uśmiechnął.
-Skąd wiedziałeś, że je lubię?-zapytałam i usiadłam na krześle. Po 10 minutach Zayn podstawił mi pod noc talerz naleśników.
-Czyli ja mam to zjeść?-zapytałam i uniosłam brwi do góry, co było oznaką mojego zdziwienia.
-Nie martw się pomogę Ci, a w ogóle musisz przytyć.-oznajmił.
-Ha, ha dobre.-zaśmiałam się. W tym czasie zadzwonił telefon po dźwięku dzwonka zorientowałam się, że to telefon Zayn'a. Podbiegł do komórki która była na szafce i odebrał ją.
-Halo?........ No dobra będę dziś. Pa.
-Phobe muszę dziś jechać do domu, mama dzwoniła, że to coś ważnego. Zadzwonię do chłopców, aby któryś z nich tu przyszedł. To ja idę zadzwonić.-powiedział.
Ja pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. Po 3 minutach przeszedł Zayn. I oznajmił, że przyjdzie do mnie Louis. Wieczorem siedziałam samotnie przed telewizorem, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
poniedziałek, 2 lipca 2012
Dwudziesty trzeci ♥
***
Gdy otwarłam oczy zobaczyłam rozmazane światło. Nie wiedziałam, gdzie jestem i co tutaj robię. Po chwili przypomniałam sobie, że jestem w sali wybudzeń. Zabieg przebiegł pomyślnie. Ktoś chwycił mnie za rękę, i przybliżył ją do ust, całując ją. Drugą ręką przetarłam oczy i zobaczyłam Harry'ego Na jego widok kąciki moich ust uniosły się tworząc uśmiech.
-Jutro Cię wypisują. Ok. 10, a teraz muszę iść jest już późno.Dobranoc.-pocałował mnie w czoło i znikł za drzwiami sali. Czułam, że moje powieki stają się coraz cięższe, zasnęłam z uśmiechem na twarzy. Rano obudziły mnie jakieś szepty.Otworzyłam oczy i ujrzałam pięciu uśmiechniętych chłopców. Stali nad moim łóżkiem i przyglądając mi się.
-Mam coś na twarzy?-zapytałam dotykając mojego lica.
-Nie po prostu dziś wychodzisz.-powiedział Liam.
-Spakuję Cię a ty idź się przebrać, na krześle obok łóżka masz ubrania-powiedział Harry, po czym poszedł mnie pakować.
***
Otworzyłam oczy, złapałam głęboki oddech i już czułam, że jestem w moim kochanym domku. Wreszcie. Z uśmiechem na twarzy zeszłam na dół. Na stole miałam naszykowane śniadanie. Zjadłam je i poszłam do salonu, gdzie była ciocia. Zachowywała się jakby nic się nie wydarzyło. Może chciała zapomnieć, a może była zbyt zszokowana tym co się stało.
-Muszę wieczorem wyjechać na parę dni z Londynu, w sprawach służbowych.-oznajmiła.
-Ok. A ile tam będziesz?-zapytałam.
-Ponad tydzień. Myślę, że na ten czas powinnaś zaprosić do siebie Zayna. Jest w podobnej sytuacji co ty. Może jakoś się dogadacie.-zaoferowała.
-Jasne, zaraz do niego zadzwonię.-oznajmiłam udając się po schodach do mojego pokoju.
Tak jak przypuszczałam chłopak zgodził się. Gdy ciocia wyszła z mieszkania na lotnisko, Zayn był już u mnie. Rozgościłam go w pokoju gościnnym. Była już godzina 21. Czas zleciał bardzo szybko, więc od razu udałam się do łazienki wziąć szybki prysznic. Już po chwili byłam w swoim pokoju ubrana w krótką piżamę. Wzięłam do ręki książkę i poszłam do łóżka. Czytałam i czytała. Nie mogłam zasnąć. Obracałam się z boku na bok i nic. Nie mogłam tak usiedzieć, więc poszłam do Zayna, on też nie spał.
-Hej, jeszcze nie śpisz?-zapytałam wchodząc do pokoju.
-Hej. No tak, nie mogę zasnąć.-oznajmił.
-Ja tak samo.-powiedziałam po czym usiadłam obok niego, opierając się o jego tors.
On zaczął bawić się kosmykiem mych włosów. Nie mogłam się mu oprzeć, był taki spontaniczny i z pozoru niegrzeczny. Odwróciłam twarz ku niemu.
_______________________________________________
Hej :) Tak jak chcecie bd codziennie dodawać krótki rozdział. Oczywiście jeśli zechcecie to może się zmienić.
niedziela, 1 lipca 2012
Dwudzesty drugi ♥
Nagle wokół mnie znalazło się wielu ludzi. Myślałam, że odejdę, ale tak się nie stało. Ktoś mnie kocha?-pomyślałam.Coś mnie zaślepiło to było światło bijące od lamp. Znowu zamknęłam powieki i zasnęłam nie wiadomo czemu byłam bardzo śpiąca. Obudziłam się chyba po jakichś 5 godzinach. W sali byli chłopcy. Gdy się obudziłam Harry zawołał lekarza. Przyszedł do sali i poprosił chłopców o opuszczenie sali. Zaczął mnie badać szczerze to nie wiedziałam co mi robi jakoś specjalnie mnie to nie obchodziło. Po 10 minutach skończył. Do sali weszła moja ciocia która w ręce miała jakieś papiery.
-To jest zgoda na płukanie twojego żołądka podpisz to a jutro zaczniemy zabieg.-powiedział lekarz podając mi papiery które wziął od cioci i podał mi długopis. Na początku się wahałam nie wiem dlaczego ale to podpisałam. Chciałam mieć normalnie życie chociaż jak znając mnie pewnie nadal będę brała nie wiem na co im to. Gdy już to podpisałam miałam wątpliwości dlaczego to zrobiłam przecież wiadomo że mi to nie pomoże. Wiadomo że kiedyś przedawkuje umrę pogodziłam się z tą myślą już dawno. Jutro zabieg zaczyna się o godzinie 21 nie wiem czemu tak późno chyba im na mózg padło. Pewnie w cale to krótko nie będzie trwało. A niech ich szlag.-pomyślałam-Po co ci to ?-nadal zastanawiałam się nad tym. Nie mogłam w nocy zasnąć. Myślałam o Ben'ie brakuje mi go może powinnam pomyśleć że go kocham .Ale ja jeszcze nikogo nie kochałam oprócz oczywiście rodziców ale już nie wiem jakie to uczucie kogoś kochać. Nie umiem może znałam go zbyt krótko żeby go pokochać? Z tą myślą zasnęłam. Otworzyłam oczy i wzięłam telefon do ręki. Była godzina trzecia. Światło ekranu mnie oślepiło i nie zdołałam zauważyć, że ktoś obok mnie jest. Zamknęłam z powrotem oczy, ktoś przejechał mi ciepłą dłonią po policzku. Kąciki moich ust momentalnie się uniosły. Chwyciłam tą osobę za rękę i nie mogłam puścić. Otworzyłam oczy, przede mną stał Liam.
-Mogę się Ciebie o coś zapytać?-zapytałam.
-Jasne.-odpowiedział.
-Czy myślałeś o tym, że mnie kochasz?
-Szczerze to myślałem o tobie cały czas, nie mogę bez Ciebie, żyć. Bo ja Cię kocham.-wyznał.
-Dziękuję Ci.Nawet nie wiesz jak to mi pomogło.-oznajmiłam całując go w policzek. On uratował mi życie. Ale jak się okazało nie on jeden. Ja ponownie zasnęłam. Liam czuwał przy mnie całą noc. Był taki kochany.
Następnego dnia.
Wstałam rano o godzinie 8. Obok mnie byli chłopcy i ciocia. Ja odruchowo próbowałam wstać. Zapomniałam, jednak, że nie mogę. Aż zasyczałam z bólu.
-Wszystko w porządku?-zapytała ciocia, poprawiając mi poduszkę.
-Tak, tak.Jest ok.-oznajmiłam.
-Mogli byśmy porozmawiać na osobności, w sensie, że my pięciu i Phobe?-zapytał Niall.
-Jasne.-odpowiedziała ciocia, po czym wyszła z sali.
-Coś się stało?-zapytałam niepewnie. Próbując odwrócić ich wzrok ode mnie.
-Jeszcze się pytaj. Wiesz jakie to jest niebezpieczne?-zapytał Liam.
-Ale ja, ja bez tego nie mogę.-oznajmiłam.
-Wiem jak to jest, ja też bez tego nie mogę wytrzymać, jesteśmy w tym razem.-rzekł mulat.
-Hah, jaki obrońca się znalazł.-zarzucił Louis.
-Zejdźcie z nich.-wywrzeszczał Harry.
-Ok, teraz jest już trochę za późno na tą rozmowę.-powiedział Niall.
-Jesteśmy przyjaciółmi i powinniśmy się trzymać razem. Tak?-zapytał Zayn.
-Tak, tak.-powiedział Liam.-ale to wyłącznie przez waszą głupotę.-dodał.
-No ale mi nic nie jest.-powiedział Zayn
-Ale w końcu może.-powiedział "tata"
-Nie histeryzuj tatuśku.-powiedział Zayn po czym pocałował go mocno w policzek.
-Zayn matole jeszcze się czym zarażę.-Liam zaczął histeryzować oczywiście dla żartu.
-Głodny jestem! Dajcie mi coś do jedzenia bo umreee...-Niall zaczął szukać po wszystkich półkach czegoś do jedzenia i w końcu znalazł Krakersy i wszystkie zjadł nie dzieląc się z nikim . Gadaliśmy jeszcze przez godzinę i chłopcy uznali że muszą już iść bo Niall nie pojadł całym opakowaniem krakersów. Zostałam sama ale przynajmniej obiecali mi że przyjdą mnie odwiedzić.Leżałam i tak nic nie robiłam zegar wskazywał godzinę 17 głowa mnie bolała. Postanowiłam iść do łazienki. Wstałam pomału z łóżka i chwiejnym krokiem udałam się do toalety. Wyszłam i poszłam się położyć zaczęłam czytać książkę pt. "Krwawa lina". Nie mogłam się na niej skupić ,ponieważ moje myśli uciekały do Ben'a. Jakiś czas później do sali wszedł lekarz. Pytał się mnie jak się czuje.
-Aaa nie wiem pan jak się czuje Ben?-zapytałam nieśmiało. Lekarz spuścił głowę i smutno powiedział
-On odszedł jakąś godzinę temu.-powiedział i wyszedł nie mogłam powstrzymać łez napływających do moich oczu. Płakałam chyba pół nocy dlaczego od razu się w nim nie zakochałam?! Idiotka ze mnie! Postanowiłam nie dawać po sobie poznać jutro chłopcom co się ze mną dzieje martwili by się o mnie i o wszystko wypytywali a ja nie mam ochoty o tym wszystkim mówić. Zasnęłam może ok 4 nad ranem.
______________________________________________
Hej mam do was pytanie! Wolelibyście, żebym dodawała codziennie krótki rozdział czy co 4 dni dłuższy. Proszę o waszą opinię w komentarzach :)
-To jest zgoda na płukanie twojego żołądka podpisz to a jutro zaczniemy zabieg.-powiedział lekarz podając mi papiery które wziął od cioci i podał mi długopis. Na początku się wahałam nie wiem dlaczego ale to podpisałam. Chciałam mieć normalnie życie chociaż jak znając mnie pewnie nadal będę brała nie wiem na co im to. Gdy już to podpisałam miałam wątpliwości dlaczego to zrobiłam przecież wiadomo że mi to nie pomoże. Wiadomo że kiedyś przedawkuje umrę pogodziłam się z tą myślą już dawno. Jutro zabieg zaczyna się o godzinie 21 nie wiem czemu tak późno chyba im na mózg padło. Pewnie w cale to krótko nie będzie trwało. A niech ich szlag.-pomyślałam-Po co ci to ?-nadal zastanawiałam się nad tym. Nie mogłam w nocy zasnąć. Myślałam o Ben'ie brakuje mi go może powinnam pomyśleć że go kocham .Ale ja jeszcze nikogo nie kochałam oprócz oczywiście rodziców ale już nie wiem jakie to uczucie kogoś kochać. Nie umiem może znałam go zbyt krótko żeby go pokochać? Z tą myślą zasnęłam. Otworzyłam oczy i wzięłam telefon do ręki. Była godzina trzecia. Światło ekranu mnie oślepiło i nie zdołałam zauważyć, że ktoś obok mnie jest. Zamknęłam z powrotem oczy, ktoś przejechał mi ciepłą dłonią po policzku. Kąciki moich ust momentalnie się uniosły. Chwyciłam tą osobę za rękę i nie mogłam puścić. Otworzyłam oczy, przede mną stał Liam.
-Mogę się Ciebie o coś zapytać?-zapytałam.
-Jasne.-odpowiedział.
-Czy myślałeś o tym, że mnie kochasz?
-Szczerze to myślałem o tobie cały czas, nie mogę bez Ciebie, żyć. Bo ja Cię kocham.-wyznał.
-Dziękuję Ci.Nawet nie wiesz jak to mi pomogło.-oznajmiłam całując go w policzek. On uratował mi życie. Ale jak się okazało nie on jeden. Ja ponownie zasnęłam. Liam czuwał przy mnie całą noc. Był taki kochany.
Następnego dnia.
Wstałam rano o godzinie 8. Obok mnie byli chłopcy i ciocia. Ja odruchowo próbowałam wstać. Zapomniałam, jednak, że nie mogę. Aż zasyczałam z bólu.
-Wszystko w porządku?-zapytała ciocia, poprawiając mi poduszkę.
-Tak, tak.Jest ok.-oznajmiłam.
-Mogli byśmy porozmawiać na osobności, w sensie, że my pięciu i Phobe?-zapytał Niall.
-Jasne.-odpowiedziała ciocia, po czym wyszła z sali.
-Coś się stało?-zapytałam niepewnie. Próbując odwrócić ich wzrok ode mnie.
-Jeszcze się pytaj. Wiesz jakie to jest niebezpieczne?-zapytał Liam.
-Ale ja, ja bez tego nie mogę.-oznajmiłam.
-Wiem jak to jest, ja też bez tego nie mogę wytrzymać, jesteśmy w tym razem.-rzekł mulat.
-Hah, jaki obrońca się znalazł.-zarzucił Louis.
-Zejdźcie z nich.-wywrzeszczał Harry.
-Ok, teraz jest już trochę za późno na tą rozmowę.-powiedział Niall.
-Jesteśmy przyjaciółmi i powinniśmy się trzymać razem. Tak?-zapytał Zayn.
-Tak, tak.-powiedział Liam.-ale to wyłącznie przez waszą głupotę.-dodał.
-No ale mi nic nie jest.-powiedział Zayn
-Ale w końcu może.-powiedział "tata"
-Nie histeryzuj tatuśku.-powiedział Zayn po czym pocałował go mocno w policzek.
-Zayn matole jeszcze się czym zarażę.-Liam zaczął histeryzować oczywiście dla żartu.
-Głodny jestem! Dajcie mi coś do jedzenia bo umreee...-Niall zaczął szukać po wszystkich półkach czegoś do jedzenia i w końcu znalazł Krakersy i wszystkie zjadł nie dzieląc się z nikim . Gadaliśmy jeszcze przez godzinę i chłopcy uznali że muszą już iść bo Niall nie pojadł całym opakowaniem krakersów. Zostałam sama ale przynajmniej obiecali mi że przyjdą mnie odwiedzić.Leżałam i tak nic nie robiłam zegar wskazywał godzinę 17 głowa mnie bolała. Postanowiłam iść do łazienki. Wstałam pomału z łóżka i chwiejnym krokiem udałam się do toalety. Wyszłam i poszłam się położyć zaczęłam czytać książkę pt. "Krwawa lina". Nie mogłam się na niej skupić ,ponieważ moje myśli uciekały do Ben'a. Jakiś czas później do sali wszedł lekarz. Pytał się mnie jak się czuje.
-Aaa nie wiem pan jak się czuje Ben?-zapytałam nieśmiało. Lekarz spuścił głowę i smutno powiedział
-On odszedł jakąś godzinę temu.-powiedział i wyszedł nie mogłam powstrzymać łez napływających do moich oczu. Płakałam chyba pół nocy dlaczego od razu się w nim nie zakochałam?! Idiotka ze mnie! Postanowiłam nie dawać po sobie poznać jutro chłopcom co się ze mną dzieje martwili by się o mnie i o wszystko wypytywali a ja nie mam ochoty o tym wszystkim mówić. Zasnęłam może ok 4 nad ranem.
______________________________________________
Hej mam do was pytanie! Wolelibyście, żebym dodawała codziennie krótki rozdział czy co 4 dni dłuższy. Proszę o waszą opinię w komentarzach :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)