czwartek, 23 sierpnia 2012

Czterdzisty czwarty ♥


Oczami Phobe
Odbiegłam od niego. Biegłam przed siebie, nie zważając na nic uwagi. Zauwżylam po drogdze wielkie drzewo. Przykucłam pod nim. Głowę skuliłam do kolan. Czułam jak potok łez, splywa po moim licu. Nagle poczułam kogoś obecność nademną. Ręce które miałam zaplecione nad kolanami, poczuły kogoś ciepły dotyk.
-Wybaczam Ci-usłyszałam szepty ochodzące zna mojej głowy. 
Podniosłam ją i zobaczyłam jego uśmiech na twarzy razem z dołeczkami.
-Co powiedziałeś bo chyba się przesłyszałam.
-Że ci wybaczam .-powiedział mi to prosto w oczy co wprawiło mnie w szczery uśmiech pierwszy od baaaardzo długiego czasu. Usadowił się obok mnie pod tym drzewem i objął mnie ramieniem na co ja się wtuliłam w niego jeszcze bardziej. Po chwili rozbrzmiał dźwięk Tulisy Young . Harry zaczął szukac telefonu w kieszeni gdy w końcu go znalazł wcisnał zielona słuchwkę i dał na głośnik. Dzwonił Louis
-Harry gdzie ty się podziewasz? -rozbrzmiał głos po drugiej stronie
-Louis ciebie też miło słyszec.
-No dobra gdzie jesteś.
-W parku za pół godziny będę w domu z Pheob.
-Z Pheob ?! Znalazłeś ja ?
-Tak opowiemy wam wszystko w domu . Do zobaczenia. -rozłączył się
To trzeba się zbierac.-wstał i podał mi dłoń którą ujęłam . Po 25 minutach bylismy juz w "domu" zdjęłliśmy buty i udaliśmy się za dźwiękami chłoców czyli do salonu.
-Heeeeeeeeej!-zawołał Harry, na co wszystkie cztery głowy zostały skierowane na nas .
-Pheob gdzie ty sie podziewałaś ?-wszyscy wykrzyczeli to na mnie oprócz Harry'ego który stał oparty o ściane patrzac się na tą śmieszną scenę.
-Yyy to może ja pójdę na górę do mojego starego pokoju.-tylko tyle zdołałam z siebie wydukac.
-Pheob! Miałaś nam opowiedziec co się z tobą działo !-zawołał za mną Liam gdy juz byłam na schodac. Spojrzałam szybko na Harry'ego
-Harry wam powie.-zobaczyłam jeszcze jak Harry rozszerza oczy jakby za chwilę miały mu wyjśc z orbit a ja szybko pobiegłam na górę nie czekając na rekację innych.

Oczami Harry'ego

Ale mnie wrobiła.. gdy Phobe była już na górze wszystkie pary oczów zostały skierowane na mnie . To było straszne . Zbledłem i szybko chciałem z tamtąd uciec i tak postanowiłem zrobic , ale gdy już dobiegłaem do pierwszego schodka prowadzącego na górę czyjeś dłonie chwyciły mnie w pasie i zostałem przyciagnięty do sprawcy tego wyczynu a nim okazał się ... Louis.
-Oj nie Harry nigdzie nie idziesz.-powiedział i poprowadził mnie na kanapę do reszty . Ale się wrobiłem ...
-Yyy ja nic nie wiem niech Phobe wam powie..-znowu miałem zamiar uciec ale sie mi to nie udało. Ktoś podstawił mi nogę a tym ktośem okazał się byc Niall .
-Gadaj! -czwórka wypowiedziała to w tym samym czasie.
-Dobra dobra już spokojnie czuję się jak na jakimś przesłuchaniu. -powiedziałem i usiadłem wygodnie na kanapie. - No więc tak...-opowiedziałem im całą historie począwszy od tego że juz na początku tam ją zobaczyłem do tego że z każdym z nas sie przespała i także o tym że to było moje dziecko. Wszyscy mieli niedowierzalne miny. Prawdę mówąc gdyby ktoś z nich by coś takiego opowiadał też bym w to nie mógł uwierzyc .
__________________________________________________
TO JUŻ OSTATNI ROZDZIAŁ. :( Tak to smutna prawda. Opowiadani się skończyło. Chciałyśmy wam podziękować, ze to, że byliście z nami od początku do końca i wspierały w jaki kolwiek sposób. Mamy dla was takie jakby pocieszenie bo już dziś ruszyło nasze kolejne opowiadanie tutaj macie bohaterów http://livewhileweareyoung.blogspot.com/ jest jeszcze jeden blog który jest w akcji równie zapraszamy http://1directioninfectionskyscraper.blogspot.com/2012/08/rozdzia-16.html  i ostatni który się skończył :)  http://opowiadanie-one-direction.blogspot.com/2012/07/rozdzia-49.html  Jeszcze raz dziękujemy xx

wtorek, 21 sierpnia 2012

Czterdziesty trzeci ♥

-Nigdzie nie ide przykro mi.
-Pheob wiem że to dla ciebie trudne bo straciłaś dziecko ale wróc prosze.
-Em. .. Harry musisz cos wiedziec. -wlepiła wzrok w podłoge. - ty byłeś ojcem dziecka. -nadal nie oderwała wzroku od podłogi , a ja stałem tam w niemałym osłpupieniu .
-Ale proszę Cię nie mów nikomu! Zrobisz to dal mnie?
 Miałem łzy w oczach dlaczego ona wcześniej mi tego nie powiedziała ?! Odwróciłem się na pięcie i szybkim biegiem udałem sie na cmentarz gdzie pochowany jest NASZ synek. Jak to brzmi. Szybko się znalazłem na miejscu . Usiadłem na ławeczce na przeciwko grobu i zaczął się potok łez. Nie wiedziałem, co mam począć. Nie znałem go, ale już pokochałem. Nie wiedziałem, jak wygląda, jakie ma korol oczu, jaki jest, ale czułem, że nie jest mi ono obojętne. Gdy zobaczyłem Phobe w czarnej sutannie, nie wiedziałem co mam zrobić. Stchórzyłem. Nie dałem jej dojść do słowa. Po prostu uciekłem. Nie wiem czy będę na tyle odwarzny by tam wrócić. Na pewno nie teraz. Powiem im, że nie znalazłem jej. Co im powiem? Znalazłem ją, ona jest teraz zakonnicą i wyznała, że poroniła moje dziecko. Chciałem, bardzo chciałem im powiedzieć, ale nie umiałem. Nie zapytałem nawet czemu, poszła do zakonu. Spojrzałem na zegar. Była 6 p.m zorienotwałem się, że już 10 minut temu powinienem być w wyzanczonym miejscu. Otarłem łzy i szybko pobiegłam na miesjce, by nieczego nie podejrzewali. Skłamałem im, że nie znalazłem jej, i nie mam pojęci gdzie jest. Potem podsunąłem myśl.
-Może na wyjechała z Londynu, lub kraju.
-Może.. bo w końcu nie napisała, gdzie się udaje.-powiedział Louis.
*Miesiąc póżniej*
Oczami Harry'ego.
Był słoneczny dzień, biorąc pod uwagę oczywiście to, że był środek zimy. Postawnowiłem pójść do tego zakonu i porozmawiać z nią. Dotarło do mnie to, że zachowałem się nieodpowiedzialnie, i musze przyjąć konsekwencje. W końcu jestem tatą, w pewnym sensie. Wyszedłem z domu, pod pretekstem, że jade odwiedzić moja mamę i siostrę. Więc trochę mi to zajmie. Po godznie byłem na miesjcu. Ta sama kobieta otworzyła mi drzwi. Na mój widok się uśmiechnęła. Poprosiłem ją by powiedziała Phobe, że ma gościa. Gdy zobaczyłem jej twarz, na której nie było, ani uśmiechu. Oczy były podkrążone, w nich nie było już tego samego blasku co przedtem.
-Co się z tobą stało?
-Nic.. a co by sie miało stać. Straciłam sens życia.-przytuliłem ją najmocniej na świecie. Ona nie okazała skruchy. Przeprosiłem ją za swoje zachowanie. Błagałem by poszła zemną z tąd. By zaczęła wszystko odnowa. Prosiłem by poszła ze mną na grób naszego syna. Gdy usłyszała tą prośbę, kąciki jej ust podniosły się.
-Chcesz iść na grób naszego syna?-powtórzyła chwytając mnie mocna za dłoń.
-Taak, proszę zgudź się. Tylko tego chcę.-po tych słowach ona wyszła ze mną. Szliśmy razem odludnnymi uliczkami, na cmentarz. Śnieg sypał niesamowicie. Gdy dotarliśmy na miejsce. Ona wtuliła się we mnie. Ja polożyłem rękę na jej biodrze, nie chcąc jej puścić z uścisku. Razem wpatrzeni byliśmy na nagrobek naszego synka. Nie wiem czemu, ani z jakiej przczyny, ale na jej twarzy widnial uśmiech. Cieszyło mnie to, ale było to równie niepokojące. Śnieg ustal padać. Przez chmury prześwitywało słońce. Nagle blask fleczy, rozproszył mnie, i przez ramie zaglądnąłem w tył. To te paparazzi. No ludu nawet na cmentarzu nie ma prywatności. Świat schodzi na psy. W takim uścisku jak poprzednio szliśmy z powrotem do zakonu. Cały czas czułem kogoś wzrok na sobie, jakby ktoś mnie śledził. Nie zdałem sobie z tego sprawy, i szedłem dalej. Odprowadziłem matkę mego dziecka do "domu" po czym postawnowilem odwiedzić swoj dom rodzinny. Przed tym napisałem do Louisa, że nie przyjdę dziś na noc, i zostaję u mamusi. Gdy tam dotarłem postnowiłem powiedzieć jej i siostrze powiedzieć prawdę. Stojąc przed drzwiami mojego rodzinnego domu, już czułem jego ciepło. Tego czegoś nie czuje się na codzień. Zapukałem na kołatce w drzwi. Momentalnie ktoś podszedł do nich i je otworzył. To była moja mama.
-Hej kochanie. Właź do środka, szybko bo zmarzniesz.
-Mamo.... Cześć. Jak ja za tym tęskniłem.-powiedziałem rozglądając się po mieszkaniu. Przywitałem się z siostrą, po czym rozebram się ze zbędnego mi odzwienia. Trzymając kubek ciepłej herbaty w dłoni, zacząłem nowy temat rozmowy.
-Nie wiem jak to wam powiedzieć.. Hm...
-Mów co Ci, leży na sercu.-powiedziała mama zaczesując mi włosy, za ucho. Kochałam gdy to robiła.
-Boo ja jestem ojcem.. W sensie, że to dziecko, ono urodziło sie nie żywe.-Gdy to z siebie wyrzuciłem, popłakałem się. Wtuliłem się w moją mamę. Ona na to nic nie powiedziałam. Zerkajac na nią, zauważyłem, że w jej oku gromaczą się łzy. Nie chciałem by z mojej winy cierpiała.
-Mamo nie płacz.. Proszę! Tylko nie ty.
Posiedziałałem jeszcze z mamą i opowiedziałem jej całą historię zaczynając od tego jak poznalismy Pheob .
-No Harry nie wiem czy to by była odpowiednia dziewczyna dla ciebie.-powiedziała gdy zakończyłem już opowiadac jej o matce mojego dziecka.Nie odezwałem się na to wypowiedz .
-Mamo ide spac jestem zmęczony-powiedziałem po chwili ciszy i udałem się po schodach na górę ,piersze drzwi na lewno mój pokój. Wszedłem do niego ,nic się nie zmienił lekko zielone ściany , plakaty na ścianach. Napisałem jeszcze sms'a do Lou że zostaje na noc u mamy. Nie miałem siły nawet by pójśc pod prysznic po prostu "jebłem" na łóżko i udałem się w objęcia morfeusza.
Oczami Pheob
Nie wiem czy dobrze zrobiłam mówiąc mu to, napewno płakał po nocy bo strasznie wyglądał. Oczy zapuchnięte , blady . Ciekawe czy powiedział chłopcom. Spojrzałam na wyświetlac telefonu 3:53 a.m . Woow tak długo nad tym wszystkim rozmyslałam. Nie chce się mi spac co jest dziwne bo ja lubie spac . Dopiero ok 6 nad ranem zasnęłam.
Oczami Harry'ego
Obudziłem sie o 10 , miałem sms'a od Louisa z trescia "Okey Harry będę tenskic :** " poleżałem jeszcze w łóżku myśląc o wszystkim i o niczym. O w półdo 11 zszedłem na dół do kuchni gdzie uzędowała już moja mama.
-Dzień dobry.-odezwała sie jako pierwsza, ciekawe jak ona mnie zauważyła byłem cicho -,-
-Dzień dobry, jak mnie zauważyłaś przecież byłem cicho?
-Oj Harry jestem twoja matka-powiedziała i odwróciła się do mnie przedem. Tak nie ma to jak sensowne wyjaśnienie. Wyciągnęła talerz z półki na nałożyła mi jajecznicy na talerz.
-A gdzie Gemma?-zapytałem b w końcu nie widziałem jej od wczoraj
-Spała u koleżanki.
-Taa koleżanki uważaj bo uwierze.-powiedziałem i wziąłem na widelec troche jajka i rozkoszowałem sie smakiem . Gdy usłyszałem otwierające sie drzwi wejściowe do domu. Po chwili w kuchni pojawiła się moja starsza siostra. No wywołałem wilka z lasu. Gdy mnie zobaczyła od razu do mnie pobiegła i zaczęła przytulac.
-A jak się spało u "koleżanki"-zrobiłem cudzysłów
-Harry głupolu.
-Oj ja tylko tak pytam.
-Tiee lepiej to jedź bo Ci ucieknie.
-Dobra, dobra.
Gdy się najadłem poszłedłem do łazienki wziąść szybki prysznic i ubrać się w czyste ubrania. Zeszedłem na dół by poczytać poranną pracę, po czymmiałem zamiar iść do domu. Zaciekawiony czytałem gazetę, gdy moją uwagę przyciągnęło zdjęcie, na którym byłem ja i Phobe. Od razu przeszło mi przez myśl, że to musiało być na tym cmentarzu. Na samą myśl wkurzyłem się i nie czytałem tego dalej. Nie mialem siły.  Pożegnałem się z mama i siostrą. Po czym udałem się na cmentarz. Szedłem powolnym krokiem. Dotarłem tam w ciau nie całej godziny. Wbijając oczy w swe buty, nie zauważyłem, że ktoś stoi przy grobie mojego syna.
-Phobe?
Dziewczyna odwróciła się. Tak to była ona. Nie miała już na sobie sutanny. Wyglądała inaczej. Oczy były podkrążone, ale iskierni i blask w nich odwracał och tego uwagę.
-Cześć-wymruczała.
-Co ty tutaj? Jak? Powiedz mi, że pójdziesz ze mną do domu. Proszę!-wydukałem.
-Ja.. wzięłam przepustkę, muszę odpocząć. Nie wiem, czy mogę iść z tobą. To jest zbyt trudne.
-Proszę-powiedziałam podchodząc niej bliżej-Chodź, musimy odreagować. Ja kocham Cię, kocham nasze dziecko. Zrozum.
-Miło mi to słyszeć. Ja, ja chyba też. Kocham Cię.-powiedziała. Wiedziałem, że to prawda, w tem kąciki jej ust się podnisły. Wtuleni w siebie, wpatrywaliśmy się w nagrobek. Nie wrajac tam proszę.
-Nie mam gdzie wracać.-Powedziała, mocna trzymając mnie za dłoń.
-Chodź. Oni tam martwią się. Martwią o Ciebie!
-Ale nie rozumiesz? Ja tam nie mogę już wrócić. Nie mam dokąd. Zrozum to. Straciłam wszystko.
-Masz mnie!-powiedziałem, przybliżając jej dłonie do mych ust. Były takie zimne.
-Ty mnie znienawidzisz! Tak jak i oni.
-Jakbym mógł!?
-Zrozum. To nie odpowiedni czas.-powiedziała odchodząc.
-Jacy oni? Phobe!-zaczęłem krzyczeć, by mnie dosłyszała. Nic to nie dawało. Pobiegłem za nią. Chciałem choć trochę wytłumaczenia. Z tyłu chwyciłem ją za dłoń. Ona odwróciła się.
-Czego chcesz? Zostaw mnie.
-Powiedź mi! Powiedź mi wszystko. Prawdę.
-Zobaczyłem, że po jej licu spływają łzy. Łzy smutku.
-Zaufaj mi.-wyszeptałem.
-Okey powiem, Ci całą prawdę. Nie wiem jak to zniesiesz. Ale wiedź, że to Ciebie kocham i to twoje dziecko.
-Wiem.
- Bo ja. Ja naprawdę, nie wiem jak to opwiedzieć. Jestem ździrą. Po co się ze mną zadajesz? Ja Cię zdradziałam. Nie. Ja przespałam się, z twoimi przyjaciólmi.-wydukała.- Odejdź. Tak będzie lepiej dla Ciebie. Albo lepiej ja odejdę. Przepraszam.
______________________________________________________
Heej to jest PRZED OSTATNI ROZDZIAŁ na tym blogu :( to smutne .... w jednym z komentarzy była sugestia byśmy napisały kolejne opowiadanie i tak się staje. Od wczoraj mamy już prolog, bohaterów i 4 rozdziały :D nieźle co nie ? hah już niebawem damy go do sieci. I muszę przyznać jest on zupełnie inny niż te poprzednie, ale szczegóły to dowiecie się już wkrótce xx

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Czterdziesty drugi ♥

-Pomódlmy się teraz za mojego zmarłego synka i ciocię. To wszysko co miałam.-powiedziałam twardym głosem.
 Nie chciałam ulec pokusie płaczu. Zagryzłam wargi, po czym wszyscy zaczeliśmy odmawiać różaniec. W tem przypomniałam sobie o moim danym życiu. Skąd u mnie taka nagła metamorfoza? Jeszcze całkiem nie dawno ćpałam i chlałam na lewo i prawo. Łezka kręci się w oku, na myśl o moim dawnym życiu. Gdy tylko skończyliśmy się modlić wybiegłam z sali na korytarz, gdzie były umieszczone pod ścianą krzesła. Usiadłam na jedno z nich. W tem przyszła do mnie, nieco starsza odemnie kobieta i zapytała:
-Co Ci jest?
-Przypomniało mi się dawne życie.-powiedziałam z łzą w oku.
-Opowiedz o nim.
-Wolę nie.
-Proszę opowiedz. Będzie Ci lepiej, zobaczysz.-nalegała. Ja jej uległam. Opowiedziałam całkiem nie znanej mi pani miom dawnym życiu. O tym, że zmarli mi rodzicie w tak młodym wieku.Gdzie miała miejsce moja ciocia. O tym, że zaszłam w ciąże z moim idolem. O tym jak zeszłam na dno, razem z tym świństwem które brałam. O tym jak szlajałam się na lewo i prawo. O gwałcie, zmienie szkoły, porwaniu. Śmierci. I na koniec o tym jak uciekłam tutaj zostawiając moim przylecielom tylko zwykły list.
-Tutaj jesteś bezpieczna, wszysko się wyjaśni. Zawsze możesz z tąd iść.-oznajmiła samowolnie masując mie po plecach, jakby chciała mnie pocieszyć.
-Wiem.-odparłam robiąc "ironiczny" uśmiech. Kobieta w czarnej sutannie wstała i oddalała się w głebi ciemnego korytarza. Ja udałam się do kaplicy.
Oczami Harry'ego.
Obudziły mnie promienie słoneczne. Wstałem z łóżka po czym ubrałem się i zeszedłem na dół. Zerknąłem na stolik, gdzie była biała kartka. Wzięłem ją do ręki, po czym jeździłem p niej wzrokiem czytając ją.
-Chłopcy zejdzcie tutaj szybko.-krzyknąłem tak mocno jak tylko potrafiłem. Chłopcy rzwawo zeszli do mnie.
-Co jest?-zapytał Zayn, rozciągając się.
-Ona, ona, się wyprowadziała. Znaczy uciekła.-wyjąkałem.
-Uciekła gdzie?-zapytał Liam.
-Do zakonu.
-Jak to do zakonu?
-Normalnie Liam. Trzeba ją poszukac.
-Teraz?-spytał Niall
-Tak, to za 15 minut widzimy się przy wyjściu , poszukam jeszcze w sieci wszystkie zakonu które znajduja się w Londynie z adresami . -oznajmniłem
-Ok.-powiedziała pozostała czwórka. Pobieglismy wszyscy na górę , ubrałem się w trybie natychwmiastowym , w międzyczasie włanczając laptopa . Szybko znalazłem to co było mi potrzebne i zdrukowałem . Zajęło mi to wszystko 15 minut, zszedłem na dół chłopcy juz czekali ubrani, ubrałem jeszcze tylko moje białe conversy no może już raczej troche szare i wyszliśmy z domu. Podzieliliśmy się zakonami w sumie było ich 25. Każdy miał sprawdzic 5 z nich , zapislaliśmy sobie na kartce adresy i rozdzieliliśmy się. No dobra pierwszy zakon im. Św. Marka na ulicy McCartphonon 125 daleko po pół godzinie byłem na miejscu. Zapukałem do ogromnych drzwi i ujrzałem jakąś kobietę może po 40 .
-Dzień dobry czy jest tutaj Pheob Scott?-zapytałem z nadzieją
-Nie przykro mi nie ma tutaj nikogo takiego .
-Dobrze, Dziękuję do widzenia.-powiedziałem i nie czekajac na jakąkolwiek odpowiedz ruszyłem dalej. Ok to co teraz Zakon Św. Philipa na ulicy Citty 43 no teraz to 45 minut drogi z tąd. Udałem się szybkim krokiem w to miejsce.
Oczami Zayn'a
Kurde bedę się poświęcac jestem innej wiary do cholery no ale czego się nie robi dla przyjaciół juz jeden zakon odwiedziłem nie było jej tam a ta baba z tego zakonu dziwnie na mnie patrzyła ale co się dziwic muzumanin w Zakonie . Haha tego jeszcze nie było. Doszedłem do drugiego. Zapukałem o drzwi.
-Dzień dobry jest tutaj może Pheob Scott? -zapytałem ta kobieta popatrzyła na mnie dziwnie na co ja tetralnie wywróciłem oczami. Sprawdziła na jakiejś karcie i rzuciła na mnie swój wzrok.
-Nie przykro mi.
Okej to dalej.
Oczami Liam'a
Już byłem w trzech zakonach nigdzie jej nie było. No tak więc dalej do następnego mam 15 minut drogi.
Oczami Niall'a
Byłem w czterech zakonach i w żadnym z nich jej nie było. No jeszcze byłem w Nando's no co zrobiłem się głodny nie oceniajcie mnie. Został ostatni miejmy nadziej że tam będzie.
Oczami Louisa
Byłem w pięciu zakonach nie było jej szlag jasny. No tak więc udaje się do domu czyli miejscu naszej zbiórki.
Oczami Harry'ego
Doszedłem do drugiego zakonu którety był na mojej liscie . Zapukałem w drwniane drzwi i ujrzałem jakąś kobietę w czarnej szacie.
-Dzień dobry jest tutaj może Pheob Scott?-zapytałem , kobieta sprawidziała coś na liście i uśmiechnęła sie lekko.
-Mam ja poproscic?-zapytała na co ja wytrzeszczyłem oczy
-Czyli jest tutaj?-zapytałem
-Tak to jak poprosic ją ?
-Tak proszę . -odeszła a ja cieszyłem się jak głupi. Po chwili przyszła Pheob w czarnej szacie, gdy mnie ujrzała zdziwiła sie i to porządnie.
-Co tu tutaj robisz? -zapytała
-No jak to co przyszedłem po ciebie.
__________________________________________________
Hej hej chcę wam powiedzieć, że lada chwila będzie koniec tego oto opowiadanie, przewidujemy jeszcze kilka rozdziałów potem już koniec.. chyba, że mam dla was pewien układ. Jeśli bd pod tymi ostatnimi rozdziałami więcej niż zwykle komentarzy, nie mówię od razu 50 ale ok.20 lub 30 mile widziane wtedy MOŻE coś wykombinujemy dalej :) Buziaki xx

czwartek, 16 sierpnia 2012

Czterdziesty pierwszy ♥

*Rok później*

Oczami Phobe

Łzy ociekały mi po twarzy. Chusteczka, była cała zapłakana, słonymi łzami. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Czemu to musiało się stać? Popadłam w histerię. Nie mogłam w to uwieżyć. Minął już prawie miesiąc odkąd poroniłam. Na samą myśl, chciałam zrobić cos z czego nie było by już odwrotu. Przyjaciele nic tutaj nie dali. Wpatrując się w ich smutne i porune miny, było mi jeszcze gorzej. To mogłobyć dziecko jednego z nich. Już ja wiem jakiego. Gdy powiem mu to, załamie się. Co mam zrobić? Powiem mu prawdę, to będzie jeszcze gorzej, ale będzie ktoś przy mnie, ojciec naszego dziecka. Musi się dowiedzieć. Gdy mu nie powiem, będę miała wyrzuty sumienia do końca życia. Do końca marnego życia. Nigdy nie zapomnę. Spoglądając na nagrobek, jeszcze bardziej płakałam. Siedząc na ławczece, naprzeciw, nogi trząsły sie mi jak galarety. Nagle ktos odział mnie kocem. Byli to moi przyjaciele. W tem przeszło mi przez głowe, by wszystko powiedzieć ojcu. Lecz ta myśl uciekła mi z głowy tak szybko jak tam wpadła. Uśmiechnęłam sie do nich lecz z tego wszystkiego wyszedł mi tylko grymas . Wstałam z ławki i udałam się do ich mieszkania. Zaproponowali mi wcześniej abym z nimi zamieszkała . Mam już tam swoje rzeczy, wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl tego co zamierzam zrobic. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu , była godzina 08.14 p.m . No czyli jak wszyscy pójdą spac mogę zacząc realizowac swój plan. Do domu doszliśmy w ciszy. Nikt nie wypytwał mnie jak się czuję co mnie bardzo ucieszyło nie lubię byc w centrum uwagi. Weszłam na górę po schodach do mojego "pokoju". Dobrze że się jeszcze nie rozpakowałam.

Oczami Liama

Gdy Pheob udała sie na górę my udalismy się do kuchni. Wszyscy zasiedlismy do stołu
-Głodny jestem..-narzekał Niall
-To sobie coś zjedz.
-Liam a zrobisz mi naleśniki?
-Nie.
-Ojj no proszeee ...
-Niall my tu mamy żałobę a ty mi tu gderasz bo ci się naleśników zachciało. Ale dobra zrobie je bo mi tez sie chce jeśc.-wstałem z krzesła-Wy też chcecie ? -swoje słowa skierowałem do pozostałej trójki. Pokiwali twierdząco głową. Zabrałem się do roboty. Po paru minutach na talerzu były juz pierwsze naleśniki które wciąż podkradał Niall. Gdy juz nie miał w sobie miejsca pozostawił reszcie. O 10.p.m wszyscy najedzeni rozeszli się po swoich sypialniach . Zgasilem w całym domu światła, tylko lapmka nocna była oświecona u Phobe.

Oczami Phobe

Zgaszone światła w całym domu, co nie znaczy że oni już śpią. Przeczekałam jeszcze pół godziny ,a w międzyczasie napisałam do nich list z wyjaśnieniami Treśc :
" Udałam się do zakonu proszę nie szukajcie mnie nie będę wam potrzebna. Przepraszam że wcześniej wam tego nie powiedziałam i że to piszę ale nie umiałam wam powiedziec tego prosto w twarz. Trzymajcie się .  Wasza Phobe Xx"
 . Ci to dopiero mają ze mną problemy szczerze to było by lepiej jakby w ogóle mnie nie poznali. No nic trezba się zbierac zabrałam swoja walizkę wzięłam list i zeszłam na dół najciszej jak sie tylko da i weszłam do kuchni. List przyczepiłam do lodówki. Ubrałam buty i wyszłam z domu, najpierw skierowałam się na cmentarz pożegnac się jeszcze ze swoim synem. Gdy doszłam na miejsce była godzina 01.42 a.m. Tak to aj jestem zbyt tchórzliwa by powiedziec prawdziwemu ojcu  prosto w oczy że to jego dziecko. Pomodliłam się jeszcze nad nagrobkiem i udałam się do  zakonu. Tam mogłam wszystko przemyśleć i modli się za dusze zmarłej cioctki i syna. To pomoże mi się wyciszyć. Wierzyłam w to. Gdy byłam już na miejscu. Byłam oszołomiona tym co robię. Sama dokładnie nie wiedziałam co ja wyprawiam.  Czulam, że nie robię dobrze, ale to był mus. Zakonnica dała mi jakieś papiery, zwykłe formalności. Upewniła mnie też, że mogę odejść kiedy tylko chcę. Pani w sytannie dała mi potrzebne odzienie, po czym poszłam do łazienki się w nie przebrać. Potem następnie poszłam do swojej sali. Rozpakowałam się, spoglądając co chwile w okno, za którym padał puszysty śnieg. Na skraju okna był szrom, w środku było ciepło, co sprawiało przyjemny nastrój. Czułam się jak w domu, za czsu gdy jeszcze ciocia żyła. Byłam wtedy młodsza. Nie wiedziałam co to życie. Otulona w koc, czułam woń ciepłego kakao. Aż zrobiło się tam tak inaczej. Gdy ocknęłam się zeszłam do sali, gdzie wszystkie zakonnice się modliły. Jedna z nich dała mi różaniec które zapletła w me palce, a do dłoni książeczkę.
___________________________________________
Uuuu już czuję, że wściekłe tłumy idą nas potępić za tą treść... haha my i nasze pomysły... i jak podoba wam się taki przebieg akcji? Piszcze w kompie bo wasza opinia jest ważna! NAJWAŻNIEJSZA! X Jak myślicie co będzie dalej? btw. bardzo się złościcie, że tak długo nie dodałam rozdziału? Mam nadzieję, że nie xx

piątek, 3 sierpnia 2012

Czterdziesty ♥

*Pięć godzin później*
Oczami Harry'ego.
Znów poszliśmy przed jej dom. Zapukaliśmy nikogo nie było. Zobaczyliśmy jakąś blondynę, która idzie w kierunku jej domu.
-Heey, a ty wiesz co się dzieje z Phobe?-zapytałem.
-Heey.-dziewczyna jakby osłabła i powoli się chwiała, Liam szybko ją przytrzymał.
-To wiesz gdzie ona jest?-zapytał Zayn.
-To ona wam nie powiedziała?-zapytała.
-Ale o czym?-zapytał Lou.
-Miała wylecieć do LA. Serio nie wiecie o tym?
-Shit.-zawołał na głos Zayn.
-Spokojnie.-opanowałem sytuację.-A czemu tam wyleciała bez słowa?
-Chciała tam urodzić. Tyle ja wiem. Cześć.
-Pa dzięki za wszystko.-powiedział Liam
-I co teraz robimy?-zapytał Niall.
-Wiecie co chodźmy do domu, tam wszystko przemyślimy.Okey?-zapytał Louis.
Po jakimś czasie byliśmy już w domu. Usiedliśmy wszyscy na kanapie w salonie, była niewiarygodna cisza co dla nas było nienormalnie.
-To dzwonimy jeszcze raz?-zapytałem po długiej ciszy
-Przecież nie odbierze.-oznajmił Zayn
-Nie zaszkodzi spróbować.
-Okej dzwoń Harry.-powiedział Daddy i podał mi swój telefon.Wyszukałem w kontaktach numer do Pheob Dałem na głośnomówiący . Jeden sygnał, dwa, trzy..
-Halo Liam?-odezwał się głos po drugiej stronie. " Yeah " pomyślałem
-Nie Harry. Czemu się nie odzywasz?-zapytałem
-Yyyy...
-Już ja znam twoje "yyy" , wracaj z powrotem do Londynu.
-Nie Harry nie wrócę za rok się zobaczymy.Paa- zanim zdążyłem jeszcze coś powiedzieć -rozłączyła się
-Niech to szlag.-zamachnąłem się aby rzucić telefonem o ścianę lecz w ostatnim momencie wyrwał mi go Liam. Dobrze zrobił nie kontroluję swoich emocji a potem musiałbym mu kupować nowy a ja zbieram na auto.
-Zayn zapomniałem ci coś powiedzieć . I co odebrała !-zacząłem skakać
-Tak masz się z czego cieszyć zobaczymy ja dopiero za rok.
-Szybko zleci , -powiedział Liam- Kogo ja oszukuje my się tutaj zanudzimy na śmierc.-schował twarz w dłonie.
-Musimy do niej lecieć, ona nam musi wszystko wytłumaczyć. -zasugerowałem.
*Dzień później*
Byliśmy już w Los Angeles. Okey to teraz gdzie ją mamy szukać Liam zadzwonił do niej. Ona odebrała
-Heey tu Liam możesz powiedzieć, nam gdzie teraz mieszkasz.
-Cześć. W Los Angeles. A co?
-My tutaj właśnie jesteśmy.
-Co!
-Taak. To powiesz gdzie mieszkasz?
-Gdzie jesteście?
-Obok wiaduktu, jakieś 10 m od nas jest fontanna a za nią rynek.
-Okey nigdzie się nie ruszajcie, ja tam zaraz będę.
-Ok. Pa.
Rozłączyła się. Tak jak powiedziała zrobiliśmy. Nagle podeszła do nas, pełna radości dziewczyna. To była ona.
-Cześć Phobe!-powiedziałem tuląc się do niej jako pierwszy. Potem chłopcy się z nią przywitali.
-No cześć wam. Powiedzcie mi co wy tutaj robicie?
-yyy no przyjechaliśmy po Ciebie.
-Po mnie?
-Takk.-powiedział Niall.
-Ja się nigdzie nie wybieram. Może wiecie co chodźcie do mnie.
_________________________________________________________
 Hej i jak wam się podoba? Mam smutną wiadomość do 15 sierpnia zawieszam bloga, ponieważ jadę nad morze, i nie będę mogła dodać postów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, a za ten czas odwiedzin i komentarzy na bloga przybędzie :) Buziaki xx

środa, 1 sierpnia 2012

Trzydziesty dziewiąty ♥

*Następnego dnia*
Obudziłam się o 9. No dobra pora się spakować, wstałam z cieplutkiego łóżka i przebrałam się w coś do wytrzymania czyli niebieskie rurki i białą zwiewna podkoszulkę z jakimś nadrukiem. Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i pakowałam do niej wszystkie rzeczy myśląc nad One Direction że spotkamy się dopiero za niecały rok. Było mi smutno z tego powodu, ale już podjęłam decyzję. Skończyłam po godzinie.Przeszłam jeszcze cały dom w celu dokładniejszego zapamiętania go. Zatrzymałam się w kuchni, wyjęłam resztki jedzenia z lodówki min. ser żółty szynka i pomidor.Pokroiłam je i ułożyłam na kromce chleba .Wyszły mi 2 kanapki zjadłam je bo chciało się mi jeść. Wzięłam walizkę i wyszłam z domu zakluczyłam drzwi. I zadzwoniłam po taksówkę po paru minutach stała przed domem wsiadłam do niej i poprosiłam o kurs na lotnisko.Gdy już byliśmy na miejscu zapłaciłam i podziękowałam grzecznie. Poszłam do kasy kupić bilet w jedna stronę do Los Angeles . Yeah starczyło mi .. poszłam na odprawę nie długo trwała . Po paru lub parudziesięciu minutach byłam w samolocie.Lot trwał dwie i pół godziny cały przespałam , wyszłam z samolotu i czekałam na odprawę. Gdy w końcu otrzymałam walizkę zaczęłam szukać kuzynkę w tłumie. Wodziłam wzrokiem, gdy do moją uwagę przykuł napis na kartce "Phobe", który trzymała średniego wzrostu szatynka. Ja pokiwałam w jej stronę. Ona zareagowała szerokim uśmiechem. Mocno uchwyciłam swoją walizkę na kółkach i pobiegłam ku niej.
-Heey Stella, miło mi Cię widzieć.-wypowiedziała pełna entuzjazmu.
-Hej Phobe, jak się trzymasz?-zapytała.
-Całkiem dobrze, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
-Tak temu zadziałamy! Daj te walizkę i chodźmy do taksówki.
Ja dałam jej do ręki uchwyt od walizki i poszłyśmy przed lotnisko, tam czekała taksówka. Jechałyśmy jakieś dwadzieścia minut. W między czasie gadałyśmy o, w sumie to gadałyśmy o wszystkim. Dużo miałyśmy do nadrobienia. Gdy wyszłyśmy z taksówki, kierowałyśmy się ku jej mieszkaniu. Na razie wydawało się dosyć skromnie. Wieżowiec ten był w środku Los Angles. Mieszkanie było na ósmym piętrze. Gdy weszłam do środka o mało co nie osłupiałam. Był to tak piękny apartament, że aż nogi mi się uginały. Tutaj było pięknie. Małe dębowe drzwi które prowadziły prosto do salonu. Tam była ściana po prostu ze szyby, która odkrywała piękne widoki tego miasta. Łazienka była ogromna, a kuchnia połączona bezpośrednio z jadalnią. Salon prowadził do dwóch pokoi mojego i Stel. Gdy przekroczyłam próg o mało co nie odębiałam. Pokój był cudowny. Duże okno, udostępniało widok na miasto. Małe jasne biurko, przy drugiej ścianie, była toaletka. Ściana była z krajobrazem morza. Łóżko było duże i wygodne. W tym pokoju czułam, że mogę zacząć wszystko od początku.Rozpoczęłam rozpakowywanie ,zajęło mi to półtorej godziny. Przykleiłam jeszcze parę fotek z Londynu na ściany i pokój gotowy.
-Obiad!
-Idę ..-zeszłam na dół po schodach w ciągle jeszcze nie mogłam się odnaleźć w tym domu jeśli można go nazwać domem . W końcu znalazłam upragnioną jadalnię i usiadłam obok kuzynki posyłając jej uśmiech. Na obiad były naleśniki amerykańskie, szczerze nie przypadły mi do gustu szybko się nimi przejadłam.
Oczami Nialla
Jak to inni mówią pałaszowałem w lodówce i się nudziłem jak pozostała część zespołu która akutualnie grała na x-boxie . Gdy już nie czułem głodu poszedłem do salonu bo wpadłem na genialny plan jak to inni mówią co u mnie nie jest codziennością.
-Heej idziemy do Phobe?-zapytałem , czwórka par oczu została skierowana na moją osobę, podniosłem jedną brew do góry.-Co?
-Noo Niall to żeś na pomysł wpadł ,to co idziemy? - wstał z kanapy Louis i poszedł ubrać buty i płaszcz. Reszta podążyła za nim. Wyszliśmy z domu ,droga zajęła nam ok 20 minut, zadzwoniliśmy na dzwonek bo drzwi były zamknięte, a my w zwyczaju mamy nie pukać.
-Nie ma jej-powiedział Zayn odruchową kopiąc w mały kamyk.
-Tooo co robimy?-zapytał Louis.
-Czekamy?-zapytał Harry.
-Przecież, nie wiemy kiedy przyjdzie.-powiedział Liam.
-Ale ona się nigdzie nie wybierała, chyba nam by powiedziała. Coś jest nie tak.-zasugerowałem.
-Tie, nie zapeszaj.-powiedział Harry.
-No co..-odparłem
-Ej serio, co jej może być?-zapytał Liam.
-Chodżmy do domu, najwyżej przyjdziemy tutaj później.-powiedział Zayn.
-Okeey , chodźcie.-powiedział Lou.
-Ej a może do niej zadzwonimy?-zasugerowałem.
-Jasne już wybieram jej numer.-powiedział Zayn. Daliśmy ją na głośnik. Numer ten nie odpowiadał.
__________________________________________
Jak myślicie co wydarzy się dalej ?

poniedziałek, 30 lipca 2012

Trzydziesty ósmy ♥

Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam na ich numer domowy.
-Hallo.
-Kto mówi?
-Zayn, a po drugiej stronie?
-Phobe. Mam pytanie mogę odwiedzić was jeszcze dziś?
-Jasne, wiesz głupie pytanie.
-Ok to do zobaczenia.- i tak się rozłączyłam. Zadzwoniłam po taksówkę i ciepło ubrana czekałam przed domem.
Po paru minutach przyjechała czarna taksówka do której wsiadłam.Po chwili zatrzymała się pod domem chłopaków zapłaciłam i wyszłam dziękując temu gościowi. Weszłam po paru schodkach i zadzwoniłam na dzwonek. Długo nie czekałam ,drzwi otworzył mi Niall.
-Hej Phobe.-pocałował mnie w policzek-Wchodź.-weszłam grzecznie i ściągnęłam trampki.Reszta "bandy" podbiegła do mnie i przytuliła.
-Nie mogę oddychać.-powiedziałam ledwo łapiąc oddech .Nie puścili mnie co za chamy za przeproszeniem no dobra umrę tutaj. Już naprawdę nie mogłam oddychać byłam cała czerwona.Aż w końcu mnie wypuścili. Złapałam w końcu oddech. Weszliśmy do salonu ,usiadłam na jednym z foteli , a reszta zaczęła się przepychać na kanapie. Moja mina bezcenna.Gdy w końcu się usadowili dziwnie wyglądali bo Louis siedział na kolanach Hazzy ,ale co w końcu Larry Forever.
-To co robimy?-zapytał Niall
-Horror!!!-wykrzyczał Zayn
-Ahaa? Dobra-powiedziałam zdziwiona -Sorrry ale się jeszcze do was trochę nie przyzwyczaiłam.-zaczęłam się śmiać.Reszta do mnie dołączyła po jakże zacnym śmianiu się z nie wiadomo czego . Liam włączył horror pt."Zejście 2 ". Zaczął się fajnie wzięłam poduszkę żeby mieć się do czego przytulic. Zawsze gdy był straszny moment zakrywałam twarz za poduszkę. Aż się wkurzyłam i poszłam usiąść obok chłopców.Mieli dużą kanapę więc nie wiem czemu w tedy się przeciskali no ale mniejsza z tym usidłam między Harrym a Louisem .Louis zszedł wcześniej z kolan Stylesa bo stwierdził że są kościaste.No dobra teraz miałam 2 żywe poduszki. Zapomniałam przy nich o wszystkich moich problemach. Tak minęła najwspanialsza godzina. Szkoda, że rozstania. Będzie mi ich brakowało. Na samą myśl, łezka kręciła mi się w oku.
-Wiecie co, ja będę musiała już iść.
-To my Cię odprowadzimy!-wykrzyczeli radośnie wszyscy jednocześnie.
-Jeśli chcecie, to proszę.
Wszyscy razem po dordze udaliśmy się jeszcze do MilkShakeCity. Tak to był jeden z tych dobrych dni. Zapomniałam o tragedii, która miała miejsce całkiem nie dawno. Odwiedziła mnie dawna znajoma, i jeszcze oni. Z tą myślą weszłam do środka.
-Hey  Polly ! -przywitałam się.-To co zwykle proszę.
Już po pięciu minutach dostaliśmy zamówione napoje. Po czym wyszliśmy, udając się do mojego domu.  Gdy już staliśmy przed moim domem. Na ich mordkach były takie banany, że to było nie do opisania. Po kolei każdego z nich, przytuliłam najmocniej na świecie, jakbyśmy mieli się już nie spotkać.
-Do zobaczenia.-powiedziałam machając im na pożegnanie.
-Paa.-usłyszałam oddalający się głos.
Gapiłam się w stronę oddalających się ciał, po czym szybko weszłam do środka. Przebrałam się do piżamy, było już po północy. Zerknęłam na obrazek moich zmarłych rodziców, jedną rękę chwyciłam za swój dosyć plaski brzuch. Jutro będzie ciężki dzień.-wyszeptałam, po czym spokojnie zasnęłam.